niedziela, 15 listopada 2015

Rzeczywistość |2|

      - Nie wiem czy sobie czymkolwiek na to zasłużyłaś. - Prychnął, wiercąc się i jednocześnie szukając wygodnej pozycji.
- Jestem z tobą już rok w związku. Nie jedna osoba by Cię udusiła, a ja wciąż Cię kocham jak szalona.- Aż się sama do siebie uśmiechnęłam. To była prawda. Normalna osoba nie wytrzymałaby z tym człowiekiem nawet dnia. Ja jestem z nim już rok.- To ogromny wyczyn i oczekuję nagrody.
- Może jak wytrzymasz jeszcze rok. - Ton jego głosu wciąż był zimny co oznaczało pewnie, że nie ma ochoty się droczyć.
- W porządku. Dobranoc.- Odpuściłam bo wiedziałam, że do niczego mnie dalsza rozmowa nie zaprowadzi.

Leżałam i czułam że Hiro nie śpi. Pewnie myślał nad jutrem. Ten człowiek kochał żyć następnym dniem. Ja nie spałam, bo wciąż bolała mnie ręka i brzuch. Czemu ona nie weźmie jakiejś tabletki? Pewnie tak sobie pomyślicie. Jednak na nas nie działają tabletki i zioła, tu jest problem.
Słynę ogólnie z pewnego rodzaju ADHD, które nie pozwala mi za długo siedzieć w jednym miejscu, jeśli nic się nie dzieje. Tak więc po kolejnych pięciu minutach odpuściłam i wstałam. Mimo wszystko starałam się być cicho. Czułam że się gapi na to co robię. Ja natomiast ewidentnie miałam go w dupie. Wzięłam z fotela jego szatę, gdyż nic innego pod ręką nie miałam, a w pozostałych częściach pałacu nie było tak ciepło. Pierwszym celem była oczywiście lodówka. Tak! Takie stwory jak my też miały kuchnię i lodówkę. Wcale nie piłam krwi i nie byłam żadnym wampirem. Wampiry w naszym świecie to były zwykłe pasożyty i nie pytajcie dlaczego. Po prostu już tak było, jak się tu pojawiłam. Otwarłam jakże magiczne wrota i wyjęłam ze środka sok pomidorowy. Taka zwykła rzecz, a cieszy. Zamknęłam lodówkę i usiadłam na blacie. Oczywiście już chwile wcześniej zorientowałam się że Hiro lezie za mną. Tak więc po sekundzie stał naprzeciw mnie.
- Co jest? - Czy mi się zdawało czy słyszałam troskę w jego głosie.
- Nic, wciąż mnie boli. No i mam głupie myśli. Nie umiem przez nie spać. - Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.
- Jakie? - Zadając to pytanie, oparł się o blat po drugiej stronie. Oczekiwał zapewne jakiejś długiej opowieści lub czegoś w tym rodzaju.
- Jak to jest... że Ty mnie jeszcze nie zabiłeś?
- Słucham? - W pierwszej chwili obdarzył mnie spojrzeniem mówiącym dobitnie „kobieto, weź ty się lecz!”
- Tyle razy rzucasz we mnie rzeczami i mną, podczas kłótni. Masz wtedy tyle nienawiści w oczach że gdybyś chciał zabiłbyś mnie jednym spojrzeniem. Dlaczego wziąłeś mnie za swoją, skoro tak naprawdę chyba zawsze moja osoba Cię drażniła? Dlaczego mówisz mi że mnie kochasz, skoro nigdy nie chcesz mi tego pokazać. Zawsze Cię nie ma. Wiem. Masz swoje sprawy. Władca i tak dalej... ale ja wciąż żyje. Jestem Ci potrzebna w jakimś innym celu prawda? Przyznaj się, że musisz mnie mieć blisko z innego powodu. - To co mówiłam było szczerą prawdą. Kochaliśmy się tylko raz. Zaraz po tym kiedy „wyszłam za niego”. Nigdy mnie jednak nie pocałował... wiecie, tak porządnie. Nigdy. Wiedziałam zawsze, że tak naprawdę mnie nie kocha... ale tkwię przy nim jak ta debilka, bo ja mimo wszystko się w nim zakochałam.
- Marudzisz i wymyślasz jak zawszę... wiesz przecież że...
- Dość. Dziś. Dziś chcę to wiedzieć! Nie kiedy indziej. Po co Ci jestem potrzebna?!
- Zbudzisz wszystkich.
- W dupie mam służbę. Po co?
- Nie mogę Ci powiedzieć.
- Czyli jednak... wiedziałam. Od zawsze... ale wiesz co? Ja Ci teraz coś powiem. Wynoszę się stąd czy Ci się to podoba czy nie! - Miałam wstać, spakować się i wyjść... ale to nie jest jakaś tam telenowela moi drodzy. Zrobiłam coś czego nigdy nie próbowałam i nie wiedziałam jak Hiro zareaguje. On ostatecznie, podczas kłótni, przy której cała kuchnia poszła w pizdu, zamknął mnie w piwnicy i kazał zmądrzeć.

Ja siedziałam tu już trzeci dzień i wyłam. Nie dlatego, że ciemno, że szczury, że byłam w piwnicy. Dlatego, iż potraktował mnie w taki okrutny sposób. To był dowód że tak naprawdę chyba nic do mnie nie czuł przez ten rok. Złamał mi serce, no a ja jestem dziewczyną. Mam uczucia więc wyłam.

Czwartego dnia miałam już naprawdę dość. Smutek zastąpiła wściekłość. Wkurwiona jak jeszcze nigdy, gdy tylko drzwi otwarły się po raz kolejny, by kucharka mogła wnieść mi jedzenie, rzuciłam się na nią. Kiedy kobieta otrzepała się, mnie już nie było. Wiedziałam że Hiro o tej porze nie ma więc korzystając, że kobieta jeszcze nie dała mu znać, pobiegłam do sypialni i to co zastałam sprawiło że serce mi dosłownie stanęło. Na łóżku leżała jakaś inna kobieta. Spała sobie w naszym łożu. Cztery dni! Tylko cztery dni! Nie budząc jej, wzięłam swoje rzeczy. Już miałam wyjść. Naprawdę. Jednak targała mną tak ogromna chęć zemsty że nie potrafiłam się powstrzymać. Stanęłam obok łóżka i zdając sobie sprawę, że tym co zrobię wydam na siebie wyrok śmierci, wzięłam nóż i wbiłam go w jej plecy. Wiedziałam doskonale kim jest ta kobieta. Jedna z wysoko postawionych dam z gatunku, który był jakże łatwy w zabiciu. Wystarczyło złamać odpowiedni kręg w kręgosłupie i wyjąć spod niego coś podobnego do serca. Kobieta zdążyła się jedynie rzucić na łóżku. Z ręką ubrudzoną we krwi, wyszłam z pałacu. Nie przeszło mi. Wciąż byłam zła. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak źle. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Teraz nie byłam chroniona. Uciekłam od Hiro o czym wiedziały już pewnie wszystkie stworzenia, zabiłam wysoko postawioną osobę, czym wydałam na siebie wyrok śmierci. Jedyną moją szansą była ucieczka w najgłębsze zakamarki lasu. Niepotrzebnie uciekałam tak daleko w przyszłość, gdyż gdy tylko zbliżyłam się do bram, Hiro na mnie czekał. Był teraz moim wrogiem.
- Zabiłaś ją. - W oczach miał totalną obojętność, co totalnie mnie nie zaskoczyło.
- Zabije tysiąc innych, jeśli dotkną czegoś mojego.
- Mimo tego co ci zrobiłem, ty wciąż tak ślepo mnie kochasz?
- Hahaha kurwa... litości. - Nie wiem skąd brałam odwagę, ale zbliżyłam się do niego tak, że teraz napierałam na jego klatkę piersiową. - Mówiłam o łóżku. Sama je wybierałam dla siebie. Ty nie byłbyś tego wart.
- Naprawdę... czy nigdy nie będziesz posłuszna? - Pokiwał głową jakby w załamaniu i roześmiał się a ja wściekła pchnęłam go na jakiś metr.
- Nie.
- Villemo. - Nigdy nie mówił do mnie po imieniu. Byłam więc nieco zmieszana - Zostań ze mną.
- Po co? - W tamtej chwili chyba oboje pałaliśmy do siebie pewnego rodzaju nienawiścią.
- Zabiłaś kogoś kto był ważny dla naszego świata. Wydając na siebie wyrok śmierci, uciekasz w las gdzie każda napotkana osoba tylko czeka żeby Cię zabić. Ja zatuszuję wszystko i będzie tak jak kiedyś.
- Z jedną różnicą. Moje łóżko trzeba będzie wymienić, a ty będziesz musiał znaleźć sobie inną komnatę, bo inaczej rozszarpię Twoje ciało na strzępy. - Nie miałam innego wyboru. Nic mi chyba na razie nie szkodziło z jego strony.
- W porządku. Niech tak będzie. Nie będziesz jednak mordować mojej każdej napotkanej w pałacu kochanki?
- Jak nie wlezie mi do łóżka to nie.
- Umowa stoi.
- Jakieś zasady? - Spytałam kpiąco.
- Jedna. Nie dotykaj mnie i nie zbliżaj się do mnie. Jak przyjdzie pora, to Ci powiem czym jesteś.
- Tak, jasne. Nie mam zamiaru nawet na Ciebie patrzeć.


Słowa dotrzymałam. Minął miesiąc a my żyliśmy obok siebie, jakbyśmy się totalnie nie znali. Hiro co jakiś czas sprowadzał do domu kochanki. Nie byłam osobą, która się oszukiwała i miałam świadomość że jestem o niego zazdrosna. Tu już nawet nie chodziło o łóżko. Mimo wszystko Hiro kiedyś był mi bliski. Pewnego dnia, wreszcie się do mnie odezwał. Kiedy wychodziłam z sypialni, spojrzał na mnie i powiedział:
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - To jedno słowo... było tak przesycone jadem, że zaczęłam się zastanawiać po co było to wszystko.
- Słucham?
- No cóż. Masz dziś swoje urodziny. Zrobię więc wyjątek. - Po chwili podszedł dość blisko i objął mnie. No do cholery jasnej! Co on sobie myślał?! Nie zastanawiając się długo, z całej siły kopnęłam go w krocze. Nawet w tym świecie faceci mieli to miejsce bardzo czułe, dlatego w ciągu sekundy upadł na ziemię.
W tamtej chwili poczułam że mam dość. Jeśli wyjdę i mnie zabiją, to trudno. Nie zamierzałam dłużej z nim żyć. Kucnęłam obok swojego byłego mężczyzny i wysyczałam mu do ucha.
- Nigdy w życiu nie będziesz miał nade mną władzy. Nie wiem jaki miałeś cel we wszystkim co robiłeś kiedyś i już mnie to właściwie nie obchodzi. Wynoszę się z twojego zamku, jak najdalej od twoich rządów. Mogę zginąć? Cóż, trudno. Jakoś dam radę, a Ty... spróbuj na mnie kogoś nasłać to wrócę tu pewnego dnia, silniejsza od ciebie i powieszę Twojego chuja nad kominkiem. - Wyszłam.
Minęły trzy dni, a ja po prostu włóczyłam się po miastach, wsiach, lasach. Ludzie już mi się nie kłaniali, co pewnie było spowodowane tym, że odeszłam od wielkiego pana Hiro. Dwa razy próbowali mnie okraść, mimo że nic nie miałam. Wyobrażacie to sobie? Dwa razy. Szłam właśnie kolejną ścieżką w lesie, kiedy w oczy rzucił mi się mały domek. Nie wyglądał jak od Baby Jagi. Normalny domek. Taki jakie budują ludzie. Zawahałam się przez chwile wyczuwając, kto czeka na mnie w środku. Wiedźma. Nie było wątpliwości. Dookoła domu czułam zapach czarnych jeżyn. Tylko wiedźmy mają obsesje na ich punkcie i sadzą je dookoła domu. Odstraszają w taki sposób swoich zmyślonych wrogów. Ponoć jakieś stworzenia podobne do tygrysów, ale ja jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam. Zapukałam do drzwi. Już po chwili otwarła mi dość kuso ubrana, seksowna kobieta.
- Witaj złociutka. Ah... ty jesteś Villemo.
- Ta, ta... ta od Hiro.
- Jakiego Hiro? - Spytała kobieta, kompletnie zdziwiona. No tu to mnie baba zagięła. Jeśli nie znała mnie dzięki Hiro to skąd?
- Hiro to mój mąż... znaczy...on jest dość wpływową w naszym świecie osobą.
- Ah... ten Hiro. Nie złociutka, nawet nie wiedziałam że masz z nim coś wspólnego, więc nie myśl że znam Cię dzięki niemu. No ale, nie rozmawiajmy już przez próg. Proszę, wejdź do środka. - Uśmiechnęła się dość sympatycznie jak na wiedźmę. Weszłam więc, a moim oczom ukazał się ogromny salon. Dość nowoczesny. Był telewizor, stereo.
- Jesteś wiedźmą prawda?
- Oh, bez przesady. Mów mi Lidia. Wiem o co chcesz spytać. Zapewne zastanawiasz się gdzie kocioł i czarny kot. Niestety muszę Cię rozczarować. Czarownice wyglądają i żyją normalnie. Mam kota, ale jest rudy. W sumie to nie jest mój tylko mojej córki. W tej chwili biega gdzieś po lesie. Zapewne szuka Riv.
- Riv?
- Oh wiesz. To te pseudo tygrysy przed którymi my, wiedźmy tak się chronimy. Powiem Ci jednak, że dla mnie to tylko legenda a sadzenie jeżyn traktuje jak tradycje. Wątpię jednak żeby gdzieś w naszym świecie żyły jeszcze te zwierzęta. Jednak Tula wciąż nie traci nadziei. Przeczytała pełno książek o nich i uparła się że je znajdzie.
- Gdy byłam młodsza też taka byłam. - Uśmiechnęłam się do niej pochlebiająco.
- Jest w twoim wieku - sprostowała.
Cóż... byłam w szoku. Tyle lat, a wciąż żyje marzeniami.
- Czy ona odziedziczyła Pani zdolności przewidywania? - Wolałam się upewnić czy mam przy tej dziewczynie uważać na zawartość swojej głowy.
- Ah... Droga Villemo. Tula odziedziczyła zdolności po ojcu. On już nie żyje, ale wierz mi że był wielkim magiem. Na razie rozwija umiejętność panowania nad podstawowymi żywiołami. Wodą, ogniem, ziemią i powietrzem. Trochę się martwię bo coraz więcej w niej wody, a nie chcę żeby skończyła jako spokojny strumyczek. Ale ty.... nareszcie się pojawiłaś. Teraz wszystko się zmieni.
- Ja? Czemu? Co mam zmieniać? - Kobieta ewidentnie potrafiła mnie zaskoczyć.
- Jesteś jej przeznaczona. To się czuje. Może dzięki Tobie ona wreszcie wywoła w sobie ogień, a Ty, dzięki niej, może wreszcie staniesz się całkowitą reprezentantką swojej rasy, która wyginęła już dawno temu.
- Jaka to była rasa?
- Kochanie. Nie mogę powiedzieć Ci dużo, bo musisz sama siebie poznać, ale jesteś silniejsza niż Ci się wydaje. Gdy osiągniesz pełną dojrzałość rasową, ten cały Hiro spadnie z piedestału. - Wiedziałam że nie wypada ale kiedy wspomniała o Hiro, w duchu się uśmiechnęłam że już niedługo, będę w stanie go zniszczyć. W głębi duszy zastanawiało mnie jednak to, że nie zabił mnie znając prawdę. Wręcz przeciwnie, trzymał mnie blisko... tylko po co?
- Coś jeszcze powinnam wiedzieć? - Naprawdę ciekawiło mnie to co Lidia mówiła. Nawet jeśli tylko robiła sobie ze mnie żarty.
- W twojej rodzinie było wiele podziałów. Głównymi podziałami byli łowcy, którzy świetnie polowali, lotnicy, którzy dosiadali smoków i...
- Smoki nie istnieją. - Mimo że żyłam tu już parę lat to wciąż pozostały we mnie pozostałości człowieczeństwa, a smoki jakoś za bardzo kłóciły się z tym w co wierzyłam. Fakt że często o nich marzyłam, ale to tak jak każde dziecko.
- I najważniejsi - kontynuowała – Władcy. Walczyli umysłem. Telepatia i takie tam. Cóż. W każdym razie władzę sprawowali najsilniejsi i najbardziej wpływowi przedstawiciele podziałów. W dniu sądu, nie chcąc żeby ich rasa wyginęła na zawsze, zwrócili się z pomocą do wiedźmy. Naszej bogini. Była najwspanialszą wiedźmą w historii czarownic. Dlatego wiele z nas uważa ją za boginie. Wracając. - Słuchałam tej kobiety, nie będąc w stanie jej przerwać, a każde słowo chłonęłam jak gąbka. - Wiedźma obiecała im że kobieta, której uda się ujść z życiem urodzi dziecko. Dziewczynkę, przy której porodzie umrze, składając jednocześnie siebie w ofierze. Dziewczynka ta będzie połączeniem każdej grupy ich rasy. Łowców, lotników i władców. Jednak żeby nie było za pięknie będzie ona uzależniona od jednej osoby i ta jedna, jedyna osoba będzie miała nad nią władzę. Jak myślisz, kto? - Uśmiechnęła się do mnie ze łzami w oczach, a ja zrozumiałam.
- Tula. Pani córka.
- Dokładnie. Kiedy się dowiedziałam byłam wniebowzięta, bo wiem że razem możecie zmienić wszystko na lepsze. Możecie połączyć światy, żeby nikt nie musiał już cierpieć tak jak Ty. Żeby portal runął.
- Pani córka... - Jakoś wciąż to do mnie nie docierało. W głowie zaczęły się pojawiać pytania. Co jeśli się nie polubimy? Jeśli... nie dokończyłam myśli bo oczywiście Lidia wszystko usłyszała
- Osoby będące dla siebie przeznaczeniem są połączone zwykle taką więzią, że wątpię by którakolwiek z was stanęła przeciw drugiej.
- Ah... Mam pytanie. Dlaczego Hiro nie chciał mi o tym powiedzieć, no i jak nazywa się moja rasa?
- Ahhh... Hiro. Haha. Jego przodkowie od zawsze pragnęli pozbyć twoją rasę władzy. Po śmierci wszystkich twoich przodków, udało się im. Teraz głównym władcą jest Hiro. Niewiedza opóźnia rozwój twoich zdolności. Zapewne chciał żeby to się nigdy w Tobie nie obudziło. Co do rasy. Wydaje mi się że już za dużo Ci powiedziałam. Sama w swoim czasie odkryjesz ich nazwę. Wiedz jednak że jesteś cholernym przeznaczeniem i tak jak na filmach, wszystko zależy od Ciebie. Licz się też z tym, że z czasem gdy wszystko zacznie się uwalniać i będziesz potrafiła coraz więcej, pojawiać się będzie coraz więcej przeciwników, o których Ci się nawet nie śniło. Hiro, to będzie wtedy najmilsze co Cię spotka. Dlatego warto wierzyć. - Nie zdążyłam się zastanowić nad wszystkim, w momencie w którym drzwi trzasnęły, a ja ujrzałam przed sobą dziewczynę. Możecie mi nie wierzyć ale poczułam się tak jakby głębia, którą kryły w sobie jej oczy, była cząstką mnie. Wydawało mi się że się polubimy do momentu, w którym się nie ukłoniła.
- Hej. Jestem Tula. Bardzo miło mi Cię poznać. - Powiedziała to tak spokojnym głosem że aż coś we mnie zawrzało.

~
No i pojawił się kolejny rozdział Rzeczywistości. Wszystko co jest tutaj opisane to mój wymysł. Na pewno informacje na temat czarownic jakie będą tu zawarte nie będą pokrywały sie z tym co jest przyjęte w rzeczywistości. Podobnie będzie z innymi stworzeniami, no ale co się dziwić... w końcu to opowiadanie fantasy. Mam nadzieję że miło się czytało! ;)
~` Hitomi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz