sobota, 17 stycznia 2015

Chairo no Chō - Rozdział drugi




  W tej chwili zacząłem się zastanawiać, czy popcorn był dobrym rozwiązaniem? Jak tak dalej pójdzie, to popcornu zabraknie w całym mieście.
  Popatrzyłem znów na niego i westchnąłem. Dałem mu w końcu to o co prosił, po czym patrzyłem za jego oddalającą się sylwetką. Wrzuciłem warzywa do garnka, po czym sięgnąłem po telefon. W końcu się naładował.
 - Hyde, ja naprawdę nie mam zdolności co do wychowywania dzieci. – zawyłem zrozpaczony.
 - Oho! Proszę! Pan ohydny i samotny w końcu zaczął się zamartwiać. Jaki następny przystanek? Depresja poporodowa? – zażartował, a ja zagryzłem wargi.
  Usłyszałem jak myszkuje w misce z popcornem.
 - Raczej w trakcie porodu. Słuchaj, mam z dzieciakiem problem odnoście jedzenia.
  Usłyszałem jak ktoś do niego mówi, a ten szybko go zbywa. Spojrzałem na zegarek. Była dopiero dziewiąta (Sam się sobie dziwiłem, że tak szybko wstałem.) a on już miał nagrania?
 - O co dokładnie ci chodzi?
 - Niedługo z japońskiego rynku zniknie cały popcorn i będzie to zasługa tego dziada. – Ugotowane warzywa, wsadziłem do sosu i zacząłem powoli mieszać.
 - Co? – Zaśmiał się, ale można było wyczuć w jego głosie zaciekawienie.
 - No po prostu dałem mu wczoraj wieczorem popcorn, bo zaczęliśmy oglądać film…
 - Oooo, moje gołąbeczki już nawet do kina chodzą za rączki! – zaśmiał się, a ja mruknąłem.
 - Po pierwsze, to się nie przerywa, a po drugie byliśmy w domu. Chłopak był chudy, to się wkurzyłem i kazałem mu jeść. Potem zrobiłem kolejną porcję i kolejną… I no, wiesz. – Przerwałem, przypominając sobie wczorajszą okupację popcornową. – Jak miałem popcornu całą szafkę, tak teraz nie mam ani jednego. Fakt faktem, może to moja wina, że pokazałem mu jak może sobie sam robić popcorn, ale do jasnej… jak, ja się pytam?
  Potrzebowałem jakiejś otuchy, słowa wsparcia i powiedzenia:,,Tak się zdarza, pewnie był głodny’’, ale nie. Po co szlachetny Pan Hideto miałby mi pomagać.
 - Że niby zjadł wszystko? O Chryste… - zaśmiał mi się głośno do słuchawki,a ja warknąłem.
 - Mógłbyś mi to jakoś wyjaśnić? Wiesz, że osoba tego dzieciaka nie jest mile widziana w moim mieszkaniu, to ty go tu ściągnąłeś. I wiesz, nawet chciałem mu dać żarcie, nakarmić go. NORMALNIE. Mięsem, warzywami, kanapką, ale widocznie odkryli jakiś nowy wegetarianizm popcornowy.
  Zaśmiał się ostatni raz, a ja polałem makaron sosem. Tak, wiem, była dziewiąta i pora na coś lekkiego, ale ja wolałem zaliczyć obiad jako śniadanie, a obiad jako kolacje. Skierowałem się do salonu, a młody siedział w ciszy i przegryzał napompowane ziarna. Westchnąłem i klapnąłem obok niego.
 - Chłopie, dałeś mu coś do jedzenia, pewnie zjadł coś pierwszy raz od dawien dawna.
 - A tamto żarcie u fryzjera? To co?
 - Bał się za każdym kęsem, zostawił i tak większą połowę. Może ten popcorn mu po prostu zasmakował. Dostał pozwolenie, ba! Z twojej strony wręcz nakaz. Może teraz musi dostać zakaz? Skąd wiesz jak on funkcjonuje? – westchnął i znowu odpowiedział komuś z jego strony.
 - Dzięki, że mi przysłałeś robota. – mruknąłem w słuchawkę, patrząc na małego.
  Nie patrzył na mnie.
 - Spróbuj mu pomóc, hmmm…,,uczłowieczyć’’? Muszę kończyć.
 - Wpadniesz później do nas? – spytałem, nie ukrywając swojego błagającego tonu.
 - Ohohoho, do nas? Do waszego perfekcyjnego i sielankowego gniazdka, zawsze! – zaświergotał i skończył rozmowę.
  Zmarszczyłem brwi, po czym rozmasowałem sobie kark. Dzisiaj miałem mieć dzień wolny, do roboty zostawały mi tylko autografy na koszulkach. Była to praca do domu, więc nie zamierzałem nigdzie wychodzić. Rzadko zdarzały się takie wolne dni, a ja wykorzystywałem je do końca – leniuchowaniem.
 - Mały, rozumiem, że ci smakuje popcorn, ale może byś spróbował innego żarcia? Co? – Spojrzałem na niego, włączając przy okazji telewizje. Jak się spodziewałem nie odpowiedział mi. – Dlaczego mi nie odpowiadasz?
  Skończył popcorn i trzymał nadal miskę, mimo że była już pusta.
 - Co lubisz jeść?
  Cisza.
 - Nie lubię się powtarzać. – skwitowałem.
  Nic.
 - Odpowiadaj mi, jeżeli pytam. – powiedziałem już ostrzej i wyrwałem mu miskę.
 - Nie wiem. – odpowiedział szybko, a jego klatka piersiowa zaczęła się szybciej poruszać.
 - Jak to nie wiesz? Nie wiesz co lubisz? – Odłożyłem miskę na stół i wyłączyłem telewizor.
  I tak nie będzie nic z tego oglądania, więc po co miał się marnować prąd? Mimo, że miał pieniędzy na pęczki aby to zapłacić, to przecież nie byłem idiotą.
  - Nie wiem. – powtórzył się.
  Ścisnąłem usta ze wściekłości.
 - Patrz na mnie. – rzuciłem znów podniosłym tonem, a on natychmiast to zrobił. Mimo swojego strachu w oczach, które było nie dość, że widać to jeszcze czuć. – Nie lubisz mięsa?
 - Nie wiem.
 - Chryste! – skwitowałem, uderzając pięścią o kanapę i zdenerwowany spojrzałem na niego. Drgnął. – Jest w ogóle coś co wiesz? I nie odpowiadaj ,,Nie wiem’’!
  Ucichł. Zapewne nie wiedział jak na to zareagować, skoro rozkazałem mu odpowiadać na każde pytanie, a po chwili zakazałem jedynego słowa, którym odpowiadał. Westchnąłem i poczochrałem swoje włosy. Skoro był chłopakiem, to w przyszłości stanie się mężczyzną (Eureka!), nie wiedziałem jednak, że będzie go trzeba uczyć od podstaw.
 - Chodź. – rzekłem, wstając z kanapy. Spojrzał na mnie zdziwiony.
  Nie wstawał. Załamałem ręce i ostro skomentowałem, po czym wziąłem go za rękę i pociągnąłem do łazienki. Spokojna głowa, nie będę robił mu nic złego. Trzeba go będzie nauczyć samodzielności, bo Hyde zapewne nie dał mu nawet gąbki do ręki. Tak się nie uczy, a na pewno nie wychowuje…chociaż w tej sprawie to miałem mało do gadania.
   Wszedłem z nim do jasnej łazienki, która była chyba najczystszym miejscem w domu. Zacząłem ściągać bluzkę, a później jeansy, a gdy zostałem w samych bokserkach, spojrzałem na niego wyczekująco. I uwaga, uwaga! Popcornowy potwór pierwszy raz pokazał jakieś emocje na tej swojej twarzy.  Otworzył szeroko oczy, po czym spojrzał w inną stronę, a jego uszy zaczęły się robić zaczerwienione. Tak samo jak policzki. Patrząc tak na niego, zaśmiałem się chyba pierwszy raz w jego obecności i złapałem go pod ramię. Poczochrałem mu trochę włosy i poklepałem po plecach.
 - Chłopie, nie czerwień się jak panienka, jesteś facetem. Ja też. Rozumiem gdybym był jakąś laską z rozmiarem F. – Tu pokazałem ruchem ręki niewidzialne piersi, a on zaczerwienił się jeszcze bardziej. – Hideto, opisałby to jako miłą kobietę z ładną figurą, ale trzeba cię nauczyć języka mężczyzn! Chociaż nie myśl sobie, że wychowam cię jak kretyna. Będziesz prawdziwym mężczyzną, ale z manierami i zasadami.
  Popatrzyłem jeszcze raz na niego, po czym zaśmiałem się. Od kiedy stałem się nauczycielem życia, co?
- No, na co czekasz? Rozbieraj się. – rzekłem, opierając się o kafelki i lustrując go wzrokiem. Stał w bezruchu.
 Westchnąłem.
 - No przecież nie będę cię rozbierał. Jesteś chyba sam do tego zdolny. Nie wiem, czego nauczył się podczas tamtej kąpieli Hideto, ale zapewne nie robiłeś tego sam. No, ruchy! – klepnąłem go w plecy i próbowałem się uśmiechnąć naturalnie, ale musiałem jeszcze nad tym poćwiczyć. Albo po prostu polepszyć nasze relacje.
  W końcu ruszył i ściągnął najpierw bluzkę a później powolnym ruchem, jakoby w zwolnionym tempie, spodnie. Zacząłem zastanawiać się w między czasie, dlaczego tak nagle się rozochociłem w stosunku jego wychowania. Byłem jakiś inny i to mnie przerażało. Przecież ja sprzed kilku godzin i teraz, to zupełnie dwie inne osoby.  Miałem złe przeczucia, że Hyde dosypał mi coś do jedzenia, albo rzucił na mnie jakaś klątwę – co wcale by mnie nie zdziwiło. Stał teraz w samych bokserkach i nadal wpatrywał się w szybę od prysznica. Zdjąłem szybko bokserki i pojawiłem się przed nim całkowicie nagi, po czym odsunąłem drzwiczki. Na początku wytrzeszczył szeroko oczy, a później odbiegł wzrokiem w sufit. Wyglądało to komicznie.
 - Pamiętaj, co ci mówiłem. Jestem facetem i ty jesteś facetem. Jesteśmy tacy sami, nie mamy się czego wstydzić. Ściągaj gacie i wchodź do środka.
  Gdy tego nie zrobił, polałem go wodą z poważną miną, a ten odskoczył wrzeszcząc. Zaśmiałem się i poślizgnąłem się nagle na podłodze od prysznica. Rozmasowałem tylną część głowy i znów się zaśmiałem. Ja leżałem w rozkroku w wanno-prysznicu, a on przerażony na samym końcu łazienki. Ponagliłem go ruchem ręki i w końcu wstałem.
 - Wchodź w końcu pod ten prysznic, bo inaczej sam cię rozbiorę i wsadzę do lodowatej wody. I zamknę samego w łazience. – Zmroziłem go wzrokiem, mimo że tak naprawdę świetnie się bawiłem. Nie mogłem się już powstrzymać, żeby się nie zaśmiać, więc odwróciłem głową w drugą stronę.
  Na szczęście poskutkowało i ściągnął swoje bokserki, po czy wszedł do mnie niepewnie. Spojrzałem na niego, a on uparcie podziwiał dół prysznica. Był strasznie chudy, co razem z jego bladą cerą dawało mylne wrażenie o jego płci.  Trzeba dać mu czas, był jeszcze młody – wymężnieje.
 - Hej, patrz. – wziąłem gąbkę w dłoń i nalałem na nią żel. Zgniotłem ją kilka razy, aż pojawiła się piana. – To jest narzędzie do mycia.
  Pierwszorzędna informacja do przetrwania, Camui. Nie ma co.
  Spojrzał na mnie, unosząc brew, po czym złapał napienioną gąbkę, którą mu rzuciłem. Znalazłem gdzieś drugą, po czym uczyniłem to samo co wcześniej. Zacząłem ostro pocierać ciało szorstką stroną gąbki, tak, że skóra aż się zaczerwieniła.
 - Rób to samo co ja i nie ma…- Chciałem powiedzieć ,,nie marudź’’, ale to byłby straszny paradoks. Więc zmieniłem to w stosunku do zachowania chłopca. – i nie milcz. Tylko coś mów w końcu, bo mnie wysadzi.
  Zaczął lekko pocierać gąbką, a ja westchnąłem. Chwyciłem jego dłoń i zacząłem mocniej dociskać do ciała, a on drgnął. Złapałem gąbkę, którą przed chwilą upuścił i spojrzałem na niego zdziwiony.
 - Boisz się dotyku, czy co? Masz. – Wcisnąłem mu gąbkę w dłonie. – Robisz to dla swojego własnego dobra i lepszej formy. Nie dość, że pobudzasz tym krążenie, to jeszcze będziesz czysty jak nigdy.
  Wyprostowałem się i sam zacząłem myć swoje ciało. Później złapałem za szampon i wylałem jego znaczną część na głowę. Nie patrząc co chłopak robi, wylałem również na niego. Usłyszałem jak się chyba prawie przewrócił, po czym zaśmiałem się. Miałem twarz całą w pianie, dlatego nie mogłem go zobaczyć.
 - Wylałem ci na głowę szampon, myj tym włosy. Ja nie będę nic za ciebie robił w porównaniu do Hyde. To się nazywa samodzielność i odpowiedzialność, dzięki temu daleko zajdziesz.
  Dziwne, że mówiłem takie poruszające słowa pod prysznicem, w trakcie nauki o myciu…
  Spłukałem szybko głowę i resztę ciała, po czym popatrzyłem na chłopaka. Zaśmiałem się, gdy stał cały w pianie i nie wiedząc co robić dalej, próbował rozmasowywać sobie kark.
 - O masażu innym razem, do tego są specjaliści. Masz i spłucz to wszystko dokładnie, ja wychodzę. – podałem mu prysznic, po czym wyszedłem z kabiny i zacząłem suszyć się ręcznikiem.
  Po jakiś kilku minutach, stojąc w samym ręczniku, zacząłem wmasowywać w ciało balsam. Co jak co, ale o ciało musiałem dbać. Po krótce podłączyłem suszarkę do kontaktu i zacząłem suszyć włosy. Usłyszałem jak Chou wyłącza wodę, ale nie wyszedł z kabiny. Westchnąłem przeciągle i krzyknąłem coś, próbując zagłuszyć odgłos suszarki.
 - Wiesz, jak się skończy myć, to się zazwyczaj wychodzi.
  Po chwili wyszedł, ale natychmiast potem…leżał na podłodze. Spojrzałem na niego zaskoczony, po czym wybuchłem gromkim śmiechem. Pomogłem mu wstać i rzuciłem w niego ręcznikiem.
 - Następnym razem uważaj, jest tu naprawdę ślisko, szczególnie jak się jeszcze wodą ochlapie kafle. Wycieraj się, a potem masz suszarkę. – W trakcie czego mówiąc, wyłączyłem suszarkę i położyłem ją na kosz. – Jak skończysz to przyjdź do swojego salonu, będę na ciebie czekał.
  Wyszedłem w końcu z zaparowanej łazienki i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Sięgnąłem po reklamówki, w których znajdowały się ubrania dla młodego z wczorajszych zakupów. Wyciągnąłem jakieś pierwsze lepsze dresy, białą koszulkę i bokserki, po czym skierowałem się do salonu. Ja mogłem siedzieć w ręczniku ile chciałem, a jego to…to trzeba jeszcze nauczyć.
  Włączyłem znów telewizor i przełączyłem na stację nadającą sam jrock. Obróciłem się w stronę przejścia, chcąc wrócić do kuchni w celu przygotowania jakiegoś picia, ale ujrzałem chłopaka tuż przed sobą.
 - Jezu! – krzyknąłem odskakując. – Nie tak z zaskoczenia, co?
  Ruszyłem do kuchni i rzuciłem jeszcze w drodze jego ubrania.
 - Ubieraj się i przyjdź za chwilę tutaj.
  Na szczęście jego mózg zaczął szybciej działać i od razu ruszył się przebrać. Mruknąłem. Może nie będzie wcale tak źle? Mogłem go wychować na takiego drugiego siebie…chyba, że będzie mi przeszkadzał i dalej wkurzał, to go bezceremonialne wywalę do Hyde. Niech robi sobie z nim później co chce.
  Z drugiej jednak strony… zaczął już trochę rozumować, może tak…
  Jasna cholera, od kiedy to zacząłem być martwiącym się tatusiem?! Doprawdy, nie pasowało mi to ani trochę. Wolałem życie samotnego łowcy, który interesuje się tylko sobą i od czasu do czasu pomaga przyjaciołom w gorszych problemach. Byłem pewny, że Hyde coś dosypał do rozpylacza zapachu nad wejściem. Niedługo zamienię się w mamusię w różowym fartuszku, z wielkim kiełbie we łbie.
  Nalałem nam obu wody z cytryną i postawiłem na stole, po czym wziąłem swoją szklankę i oparłem się o blat kuchenny. W końcu zszedł, a ja w końcu zauważyłem jego sterczące we wszystkie strony kłaki.
 - Chyba źle je wysuszyłeś. – rzekłem, podchodząc do niego i łapiąc za czarne włosy. – No nic, potem to się naprawi żelem, skoro chcesz być takim bad boyem z włosami niczym jeż.
  Uniósł jedną brew ku górze i…Oho! Czyżby ukazał kpinę na swojej twarzy! No proszę, proszę, taki niby odważny? Uśmiechnąłem się łobuzersko, po czym podałem mu wodę.
 - Siadaj. – wskazałem na krzesło i uczyniłem podobnie. – Słuchaj, musimy ustalić kilka ważnych rzeczy, skoro masz tu mieszkać.
  Patrzył już na mnie normalnie, znów powracając do swojej delikatnej strony.
 - Nie chcesz mi powiedzieć jak masz na imię, albo nie wiesz jak się tak naprawdę nazywasz, więc od teraz jesteś Chou. – Nic nie zrobił. I dobrze, nie będę się bawił w młode narzeczeństwo, przeglądające spis miliona imion. – Będziesz robił to co ci każę i się usamodzielnisz. Wtedy kiedy ja wychodzę, ty zostajesz w domu. Chyba, że najdzie mnie potrzeba pokazania ci trochę dorosłego świata, w co szczerze wątpię. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby delikatnisiów w wieku lat ośmiu wpuszczali do klubów. – Drgnęła mu brew. Czyżby zaczął reagować na moje docinki? – Pomagasz mi w tym, o co cię proszę. Jeżeli nie proszę, nie wpychasz nosa w nieswoje sprawy i siedzisz cicho. Jeżeli coś chcesz, to się mnie o to pytasz. Jeżeli chodzi o naukę,hmmm… - zamyśliłem się. – Trzeba cię będzie zapisać do szkoły, nie będziesz przecież cały czas siedział w domu. Chociaż na początku, to trzeba cię szybko podszkolić podstaw, ale tym się zajmę później.
 - Mam dwanaście lat.
  Popatrzyłem na niego, zbity z pantałyku. Po chwili prychnąłem i ściągnąłem z półki papierosa, po czym go odpaliłem. Coś czuję, że będzie ciekawie.
 - Skoro już przypomniałeś sobie, jak ma się język w gębie, to idź łaskawie po żel, panie dwunastolatku. – Mruknąłem, uśmiechając się zawadiacko.  – Zrobimy coś z tymi twoimi włosami. 

*

Nooo! W końcu! Dokładnie niesprawdzony, ale zrobię to w następnym tygodniu, bo mam ferie! Jupitajej! Może niedługo wkleję pierwsze rozdziały opa nowego...albo najpierw je skończę i dopiero wtedy, kiedy będę wiedziała, że mam coś w zapasie. Także tego, dzięki za wszystko i ja ne!~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz