W tej chwili
zacząłem się zastanawiać, czy popcorn był dobrym rozwiązaniem? Jak tak dalej
pójdzie, to popcornu zabraknie w całym mieście.
Popatrzyłem znów
na niego i westchnąłem. Dałem mu w końcu to o co prosił, po czym patrzyłem za
jego oddalającą się sylwetką. Wrzuciłem warzywa do garnka, po czym sięgnąłem po
telefon. W końcu się naładował.
- Hyde, ja
naprawdę nie mam zdolności co do wychowywania dzieci. – zawyłem zrozpaczony.
- Oho! Proszę! Pan
ohydny i samotny w końcu zaczął się zamartwiać. Jaki następny przystanek? Depresja
poporodowa? – zażartował, a ja zagryzłem wargi.
Usłyszałem jak
myszkuje w misce z popcornem.
- Raczej w trakcie
porodu. Słuchaj, mam z dzieciakiem problem odnoście jedzenia.
Usłyszałem jak
ktoś do niego mówi, a ten szybko go zbywa. Spojrzałem na zegarek. Była dopiero
dziewiąta (Sam się sobie dziwiłem, że tak szybko wstałem.) a on już miał
nagrania?
- O co dokładnie
ci chodzi?
- Niedługo z
japońskiego rynku zniknie cały popcorn i będzie to zasługa tego dziada. – Ugotowane
warzywa, wsadziłem do sosu i zacząłem powoli mieszać.
- Co? – Zaśmiał
się, ale można było wyczuć w jego głosie zaciekawienie.
- No po prostu
dałem mu wczoraj wieczorem popcorn, bo zaczęliśmy oglądać film…
- Oooo, moje
gołąbeczki już nawet do kina chodzą za rączki! – zaśmiał się, a ja mruknąłem.
- Po pierwsze, to się
nie przerywa, a po drugie byliśmy w domu. Chłopak był chudy, to się wkurzyłem i
kazałem mu jeść. Potem zrobiłem kolejną porcję i kolejną… I no, wiesz. – Przerwałem,
przypominając sobie wczorajszą okupację popcornową. – Jak miałem popcornu całą
szafkę, tak teraz nie mam ani jednego. Fakt faktem, może to moja wina, że
pokazałem mu jak może sobie sam robić popcorn, ale do jasnej… jak, ja się
pytam?
Potrzebowałem
jakiejś otuchy, słowa wsparcia i powiedzenia:,,Tak się zdarza, pewnie był
głodny’’, ale nie. Po co szlachetny Pan Hideto miałby mi pomagać.
- Że niby zjadł
wszystko? O Chryste… - zaśmiał mi się głośno do słuchawki,a ja warknąłem.
- Mógłbyś mi to
jakoś wyjaśnić? Wiesz, że osoba tego dzieciaka nie jest mile widziana w moim
mieszkaniu, to ty go tu ściągnąłeś. I wiesz, nawet chciałem mu dać żarcie,
nakarmić go. NORMALNIE. Mięsem, warzywami, kanapką, ale widocznie odkryli jakiś
nowy wegetarianizm popcornowy.
Zaśmiał się
ostatni raz, a ja polałem makaron sosem. Tak, wiem, była dziewiąta i pora na
coś lekkiego, ale ja wolałem zaliczyć obiad jako śniadanie, a obiad jako
kolacje. Skierowałem się do salonu, a młody siedział w ciszy i przegryzał
napompowane ziarna. Westchnąłem i klapnąłem obok niego.
- Chłopie, dałeś
mu coś do jedzenia, pewnie zjadł coś pierwszy raz od dawien dawna.
- A tamto żarcie u
fryzjera? To co?
- Bał się za
każdym kęsem, zostawił i tak większą połowę. Może ten popcorn mu po prostu
zasmakował. Dostał pozwolenie, ba! Z twojej strony wręcz nakaz. Może teraz musi
dostać zakaz? Skąd wiesz jak on funkcjonuje? – westchnął i znowu odpowiedział
komuś z jego strony.
- Dzięki, że mi
przysłałeś robota. – mruknąłem w słuchawkę, patrząc na małego.
Nie patrzył na
mnie.
- Spróbuj mu
pomóc, hmmm…,,uczłowieczyć’’? Muszę kończyć.
- Wpadniesz
później do nas? – spytałem, nie ukrywając swojego błagającego tonu.
- Ohohoho, do nas?
Do waszego perfekcyjnego i sielankowego gniazdka, zawsze! – zaświergotał i
skończył rozmowę.
Zmarszczyłem
brwi, po czym rozmasowałem sobie kark. Dzisiaj miałem mieć dzień wolny, do
roboty zostawały mi tylko autografy na koszulkach. Była to praca do domu, więc
nie zamierzałem nigdzie wychodzić. Rzadko zdarzały się takie wolne dni, a ja
wykorzystywałem je do końca – leniuchowaniem.
- Mały, rozumiem,
że ci smakuje popcorn, ale może byś spróbował innego żarcia? Co? – Spojrzałem
na niego, włączając przy okazji telewizje. Jak się spodziewałem nie
odpowiedział mi. – Dlaczego mi nie odpowiadasz?
Skończył popcorn
i trzymał nadal miskę, mimo że była już pusta.
- Co lubisz jeść?
Cisza.
- Nie lubię się
powtarzać. – skwitowałem.
Nic.
- Odpowiadaj mi,
jeżeli pytam. – powiedziałem już ostrzej i wyrwałem mu miskę.
- Nie wiem. –
odpowiedział szybko, a jego klatka piersiowa zaczęła się szybciej poruszać.
- Jak to nie
wiesz? Nie wiesz co lubisz? – Odłożyłem miskę na stół i wyłączyłem telewizor.
I tak nie będzie
nic z tego oglądania, więc po co miał się marnować prąd? Mimo, że miał
pieniędzy na pęczki aby to zapłacić, to przecież nie byłem idiotą.
- Nie wiem. – powtórzył się.
Ścisnąłem usta ze
wściekłości.
- Patrz na mnie. –
rzuciłem znów podniosłym tonem, a on natychmiast to zrobił. Mimo swojego
strachu w oczach, które było nie dość, że widać to jeszcze czuć. – Nie lubisz
mięsa?
- Nie wiem.
- Chryste! –
skwitowałem, uderzając pięścią o kanapę i zdenerwowany spojrzałem na niego.
Drgnął. – Jest w ogóle coś co wiesz? I nie odpowiadaj ,,Nie wiem’’!
Ucichł. Zapewne
nie wiedział jak na to zareagować, skoro rozkazałem mu odpowiadać na każde
pytanie, a po chwili zakazałem jedynego słowa, którym odpowiadał. Westchnąłem i
poczochrałem swoje włosy. Skoro był chłopakiem, to w przyszłości stanie się
mężczyzną (Eureka!), nie wiedziałem jednak, że będzie go trzeba uczyć od
podstaw.
- Chodź. –
rzekłem, wstając z kanapy. Spojrzał na mnie zdziwiony.
Nie wstawał.
Załamałem ręce i ostro skomentowałem, po czym wziąłem go za rękę i pociągnąłem
do łazienki. Spokojna głowa, nie będę robił mu nic złego. Trzeba go będzie
nauczyć samodzielności, bo Hyde zapewne nie dał mu nawet gąbki do ręki. Tak się
nie uczy, a na pewno nie wychowuje…chociaż w tej sprawie to miałem mało do
gadania.
Wszedłem z nim
do jasnej łazienki, która była chyba najczystszym miejscem w domu. Zacząłem
ściągać bluzkę, a później jeansy, a gdy zostałem w samych bokserkach,
spojrzałem na niego wyczekująco. I uwaga, uwaga! Popcornowy potwór pierwszy raz
pokazał jakieś emocje na tej swojej twarzy.
Otworzył szeroko oczy, po czym spojrzał w inną stronę, a jego uszy zaczęły
się robić zaczerwienione. Tak samo jak policzki. Patrząc tak na niego,
zaśmiałem się chyba pierwszy raz w jego obecności i złapałem go pod ramię.
Poczochrałem mu trochę włosy i poklepałem po plecach.
- Chłopie, nie
czerwień się jak panienka, jesteś facetem. Ja też. Rozumiem gdybym był jakąś
laską z rozmiarem F. – Tu pokazałem ruchem ręki niewidzialne piersi, a on
zaczerwienił się jeszcze bardziej. – Hideto, opisałby to jako miłą kobietę z
ładną figurą, ale trzeba cię nauczyć języka mężczyzn! Chociaż nie myśl sobie,
że wychowam cię jak kretyna. Będziesz prawdziwym mężczyzną, ale z manierami i
zasadami.
Popatrzyłem
jeszcze raz na niego, po czym zaśmiałem się. Od kiedy stałem się nauczycielem
życia, co?
- No, na co czekasz? Rozbieraj się. – rzekłem, opierając
się o kafelki i lustrując go wzrokiem. Stał w bezruchu.
Westchnąłem.
- No przecież nie
będę cię rozbierał. Jesteś chyba sam do tego zdolny. Nie wiem, czego nauczył
się podczas tamtej kąpieli Hideto, ale zapewne nie robiłeś tego sam. No, ruchy!
– klepnąłem go w plecy i próbowałem się uśmiechnąć naturalnie, ale musiałem
jeszcze nad tym poćwiczyć. Albo po prostu polepszyć nasze relacje.
W końcu ruszył i
ściągnął najpierw bluzkę a później powolnym ruchem, jakoby w zwolnionym tempie,
spodnie. Zacząłem zastanawiać się w między czasie, dlaczego tak nagle się
rozochociłem w stosunku jego wychowania. Byłem jakiś inny i to mnie przerażało.
Przecież ja sprzed kilku godzin i teraz, to zupełnie dwie inne osoby. Miałem złe przeczucia, że Hyde dosypał mi coś
do jedzenia, albo rzucił na mnie jakaś klątwę – co wcale by mnie nie zdziwiło.
Stał teraz w samych bokserkach i nadal wpatrywał się w szybę od prysznica.
Zdjąłem szybko bokserki i pojawiłem się przed nim całkowicie nagi, po czym
odsunąłem drzwiczki. Na początku wytrzeszczył szeroko oczy, a później odbiegł
wzrokiem w sufit. Wyglądało to komicznie.
- Pamiętaj, co ci
mówiłem. Jestem facetem i ty jesteś facetem. Jesteśmy tacy sami, nie mamy się
czego wstydzić. Ściągaj gacie i wchodź do środka.
Gdy tego nie
zrobił, polałem go wodą z poważną miną, a ten odskoczył wrzeszcząc. Zaśmiałem się
i poślizgnąłem się nagle na podłodze od prysznica. Rozmasowałem tylną część
głowy i znów się zaśmiałem. Ja leżałem w rozkroku w wanno-prysznicu, a on
przerażony na samym końcu łazienki. Ponagliłem go ruchem ręki i w końcu
wstałem.
- Wchodź w końcu
pod ten prysznic, bo inaczej sam cię rozbiorę i wsadzę do lodowatej wody. I
zamknę samego w łazience. – Zmroziłem go wzrokiem, mimo że tak naprawdę
świetnie się bawiłem. Nie mogłem się już powstrzymać, żeby się nie zaśmiać,
więc odwróciłem głową w drugą stronę.
Na szczęście
poskutkowało i ściągnął swoje bokserki, po czy wszedł do mnie niepewnie.
Spojrzałem na niego, a on uparcie podziwiał dół prysznica. Był strasznie chudy,
co razem z jego bladą cerą dawało mylne wrażenie o jego płci. Trzeba dać mu czas, był jeszcze młody –
wymężnieje.
- Hej, patrz. –
wziąłem gąbkę w dłoń i nalałem na nią żel. Zgniotłem ją kilka razy, aż pojawiła
się piana. – To jest narzędzie do mycia.
Pierwszorzędna
informacja do przetrwania, Camui. Nie ma co.
Spojrzał na mnie,
unosząc brew, po czym złapał napienioną gąbkę, którą mu rzuciłem. Znalazłem
gdzieś drugą, po czym uczyniłem to samo co wcześniej. Zacząłem ostro pocierać
ciało szorstką stroną gąbki, tak, że skóra aż się zaczerwieniła.
- Rób to samo co
ja i nie ma…- Chciałem powiedzieć ,,nie marudź’’, ale to byłby straszny
paradoks. Więc zmieniłem to w stosunku do zachowania chłopca. – i nie milcz.
Tylko coś mów w końcu, bo mnie wysadzi.
Zaczął lekko
pocierać gąbką, a ja westchnąłem. Chwyciłem jego dłoń i zacząłem mocniej
dociskać do ciała, a on drgnął. Złapałem gąbkę, którą przed chwilą upuścił i
spojrzałem na niego zdziwiony.
- Boisz się
dotyku, czy co? Masz. – Wcisnąłem mu gąbkę w dłonie. – Robisz to dla swojego
własnego dobra i lepszej formy. Nie dość, że pobudzasz tym krążenie, to jeszcze
będziesz czysty jak nigdy.
Wyprostowałem się
i sam zacząłem myć swoje ciało. Później złapałem za szampon i wylałem jego
znaczną część na głowę. Nie patrząc co chłopak robi, wylałem również na niego.
Usłyszałem jak się chyba prawie przewrócił, po czym zaśmiałem się. Miałem twarz
całą w pianie, dlatego nie mogłem go zobaczyć.
- Wylałem ci na
głowę szampon, myj tym włosy. Ja nie będę nic za ciebie robił w porównaniu do
Hyde. To się nazywa samodzielność i odpowiedzialność, dzięki temu daleko
zajdziesz.
Dziwne, że
mówiłem takie poruszające słowa pod prysznicem, w trakcie nauki o myciu…
Spłukałem szybko
głowę i resztę ciała, po czym popatrzyłem na chłopaka. Zaśmiałem się, gdy stał
cały w pianie i nie wiedząc co robić dalej, próbował rozmasowywać sobie kark.
- O masażu innym
razem, do tego są specjaliści. Masz i spłucz to wszystko dokładnie, ja
wychodzę. – podałem mu prysznic, po czym wyszedłem z kabiny i zacząłem suszyć
się ręcznikiem.
Po jakiś kilku
minutach, stojąc w samym ręczniku, zacząłem wmasowywać w ciało balsam. Co jak
co, ale o ciało musiałem dbać. Po krótce podłączyłem suszarkę do kontaktu i
zacząłem suszyć włosy. Usłyszałem jak Chou wyłącza wodę, ale nie wyszedł z
kabiny. Westchnąłem przeciągle i krzyknąłem coś, próbując zagłuszyć odgłos
suszarki.
- Wiesz, jak się
skończy myć, to się zazwyczaj wychodzi.
Po chwili wyszedł,
ale natychmiast potem…leżał na podłodze. Spojrzałem na niego zaskoczony, po
czym wybuchłem gromkim śmiechem. Pomogłem mu wstać i rzuciłem w niego
ręcznikiem.
- Następnym razem
uważaj, jest tu naprawdę ślisko, szczególnie jak się jeszcze wodą ochlapie
kafle. Wycieraj się, a potem masz suszarkę. – W trakcie czego mówiąc,
wyłączyłem suszarkę i położyłem ją na kosz. – Jak skończysz to przyjdź do
swojego salonu, będę na ciebie czekał.
Wyszedłem w końcu
z zaparowanej łazienki i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Sięgnąłem po
reklamówki, w których znajdowały się ubrania dla młodego z wczorajszych
zakupów. Wyciągnąłem jakieś pierwsze lepsze dresy, białą koszulkę i bokserki,
po czym skierowałem się do salonu. Ja mogłem siedzieć w ręczniku ile chciałem,
a jego to…to trzeba jeszcze nauczyć.
Włączyłem znów
telewizor i przełączyłem na stację nadającą sam jrock. Obróciłem się w stronę przejścia,
chcąc wrócić do kuchni w celu przygotowania jakiegoś picia, ale ujrzałem
chłopaka tuż przed sobą.
- Jezu! –
krzyknąłem odskakując. – Nie tak z zaskoczenia, co?
Ruszyłem do
kuchni i rzuciłem jeszcze w drodze jego ubrania.
- Ubieraj się i
przyjdź za chwilę tutaj.
Na szczęście jego
mózg zaczął szybciej działać i od razu ruszył się przebrać. Mruknąłem. Może nie
będzie wcale tak źle? Mogłem go wychować na takiego drugiego siebie…chyba, że
będzie mi przeszkadzał i dalej wkurzał, to go bezceremonialne wywalę do Hyde.
Niech robi sobie z nim później co chce.
Z drugiej jednak
strony… zaczął już trochę rozumować, może tak…
Jasna cholera, od
kiedy to zacząłem być martwiącym się tatusiem?! Doprawdy, nie pasowało mi to
ani trochę. Wolałem życie samotnego łowcy, który interesuje się tylko sobą i od
czasu do czasu pomaga przyjaciołom w gorszych problemach. Byłem pewny, że Hyde
coś dosypał do rozpylacza zapachu nad wejściem. Niedługo zamienię się w mamusię
w różowym fartuszku, z wielkim kiełbie we łbie.
Nalałem nam obu
wody z cytryną i postawiłem na stole, po czym wziąłem swoją szklankę i oparłem się
o blat kuchenny. W końcu zszedł, a ja w końcu zauważyłem jego sterczące we
wszystkie strony kłaki.
- Chyba źle je
wysuszyłeś. – rzekłem, podchodząc do niego i łapiąc za czarne włosy. – No nic,
potem to się naprawi żelem, skoro chcesz być takim bad boyem z włosami niczym
jeż.
Uniósł jedną brew
ku górze i…Oho! Czyżby ukazał kpinę na swojej twarzy! No proszę, proszę, taki
niby odważny? Uśmiechnąłem się łobuzersko, po czym podałem mu wodę.
- Siadaj. –
wskazałem na krzesło i uczyniłem podobnie. – Słuchaj, musimy ustalić kilka
ważnych rzeczy, skoro masz tu mieszkać.
Patrzył już na
mnie normalnie, znów powracając do swojej delikatnej strony.
- Nie chcesz mi powiedzieć
jak masz na imię, albo nie wiesz jak się tak naprawdę nazywasz, więc od teraz
jesteś Chou. – Nic nie zrobił. I dobrze, nie będę się bawił w młode
narzeczeństwo, przeglądające spis miliona imion. – Będziesz robił to co ci każę
i się usamodzielnisz. Wtedy kiedy ja wychodzę, ty zostajesz w domu. Chyba, że
najdzie mnie potrzeba pokazania ci trochę dorosłego świata, w co szczerze
wątpię. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby delikatnisiów w wieku lat ośmiu wpuszczali
do klubów. – Drgnęła mu brew. Czyżby zaczął reagować na moje docinki? –
Pomagasz mi w tym, o co cię proszę. Jeżeli nie proszę, nie wpychasz nosa w
nieswoje sprawy i siedzisz cicho. Jeżeli coś chcesz, to się mnie o to pytasz.
Jeżeli chodzi o naukę,hmmm… - zamyśliłem się. – Trzeba cię będzie zapisać do
szkoły, nie będziesz przecież cały czas siedział w domu. Chociaż na początku,
to trzeba cię szybko podszkolić podstaw, ale tym się zajmę później.
- Mam dwanaście
lat.
Popatrzyłem na
niego, zbity z pantałyku. Po chwili prychnąłem i ściągnąłem z półki papierosa,
po czym go odpaliłem. Coś czuję, że będzie ciekawie.
- Skoro już
przypomniałeś sobie, jak ma się język w gębie, to idź łaskawie po żel, panie
dwunastolatku. – Mruknąłem, uśmiechając się zawadiacko. – Zrobimy coś z tymi twoimi włosami.
*
Nooo! W końcu! Dokładnie niesprawdzony, ale zrobię to w następnym tygodniu, bo mam ferie! Jupitajej! Może niedługo wkleję pierwsze rozdziały opa nowego...albo najpierw je skończę i dopiero wtedy, kiedy będę wiedziała, że mam coś w zapasie. Także tego, dzięki za wszystko i ja ne!~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz