Betowała: Savae ^^
~~
Rozdział 6
Następnego dnia w pracy Mizuki
rzeczywiście miał lekkie wyrzuty sumienia.
Nie powinien tak osądzać mężczyzny tym
bardziej, że znał go przecież i wiedział iż Keizo nie należy do osób lubiących
grać uczuciami innych. Po prostu... ta nagła zmiana jego zachowania wywarła na
nim dość wielkie zaskoczenie, przez co zaczął snuć domysły, że może Keizo
zmienił się też pod innym kątem.
Kiedy mężczyzna wszedł do biura już
wiedział, że musi i chce przeprosić. Wszedł więc do jego gabinetu wcześniej
pukając. Keizo najwyraźniej wydawał się zaskoczony jego wizytą bo aż drgnął na
widok chłopaka.
- Słucham? - Przybrał swój zwyczajowy
ton, którym zwykle zwracał się do obojętnych mu pracowników.
- Ja... chciałem pana... znaczy... o
jezu. Keizo chciałem Cię przeprosić za wczoraj i za to jak Cię osądziłem, ale
po prostu. Ty tak nagle się zmieniłeś, że wydało mi się to aż dziwne.
- Nigdy więcej nie myśl, że traktuje Cię
jak pierwszą lepszą, jak ty to ująłeś „ dupę“. - Podszedł do chłopaka i stanął
na przeciw.
- Wiem. Przepraszam. Nie wiedziałem, że
to Cię aż tak... dotknie.
-
Ogólnie jest mi to obojętne jeśli mówi mi to ktoś obcy lub zwykły
znajomy, ale z Tobą spędziłem dość dużo czasu i nie jesteś dla mnie kimś...
zwykłym.
Mizuki nic nie odpowiedział tylko
podszedł do niego i najzwyczajniej w
świecie się wtulił, chowając głowę przy szyi mężczyzny.
- Pracownik nie powinien tulić się do
swojego szefa. - Mimo swoich słów objął chłopaka jeszcze bardziej do siebie
dociskając.
- Chrzanię to. - Nieświadomie owiał jego
skórę ciepłym powietrzem, na co Keizo naturalnie zadrżał.
- Mizuki.
- Hm?
- Chciałbym się z Tobą kochać. - Chcąc
nie chcąc na te słowa Mizuki praktycznie wlazł na Keizo, by nikt nie zobaczył
teraz jego krwiście czerwonej twarzy. On też chciał, bardzo chciał, ale musiał
wiedzieć co tak naprawdę mężczyzna o nim myśli. Na czym stoi.
- Kim dla Ciebie jestem? - Mogłoby się
wydawać że drastycznie zmienia temat, jednak wypowiedział to takim głosem, że
współgrało to idealnie z całą sytuacją.
- Jesteś ważny. Zależy mi na Tobie.
Czy mu to wystarczyło? Oczywiście, że nie
ale bliskość i zapach tego faceta działał na niego tak mocno, że postawił
wszystko na jedną kartę i docisnął do niego biodra tym samym mrucząc mu do
ucha.
- Nie chce się kochać w biurze.
- Wiem. - Chwycił chłopaka za rękę po
czym wypadł z biura niczym tajfun. Nie przejmował się tym, że podniecenie i
chęć bliższego kontaktu z chłopakiem go opuści. To było praktycznie niemożliwe.
Bał się raczej myśli, że Mizuki się rozmyśli. Choć pewnie i tak by go
zrozumiał.
Drogę jakoś przejechali całując się na
każdych światłach. Raz samochód z tyłu musiał dwa razy trąbnąć, by się choć
trochę ogarnęli. Mizuki będąc prowadzonym przez mężczyznę do środka wieżowca,
najwyraźniej apartamentowca, bo przy wejściu stał oczywiście pan, który
otworzył im drzwi, nawet nie zauważył jak wyposażone jest mieszkanie. Jak
wygląda. Nie zwracał na to uwagi. Sama wizja tego co będą robili, robiła mu z
ciała jedną wielką galaretę. Przy każdym dużym pocałunku pozbawiali się ubrań i
ocierali mocno, niemalże boleśnie. Nawet nie zauważył kiedy Keizo przeniósł go
na łóżko. Mężczyzna miał na sobie jeszcze spodnie i bokserki. Do cholery!
Dlaczego ten koleś był ubrany? Mizuki natomiast leżał pod nim całkowicie
nagusieńki jakim go pan Bóg stworzył. Zdał sobie z tego sprawę, przez co mimo
wielkiego podniecenia, zaczerwienił się po sam czubek głowy.
- Jesteś słodki - Keizo widząc pod sobą
ciało koloru buraczka, aż się zaśmiał pod nosem. Nie przejmując się na razie
swoim ubraniem zaczął schodzić pocałunkami na szyję chłopaka. Gryząc go
niekiedy. Po ugryzieniach były liźnięcia, które przynosiły ze sobą nowe
doznania. Gdzieś głęboko w swojej podświadomości Mizuki cieszył się, że
mężczyzna już wie co i jak. Keizo na moment odsunął się od chłopaka, by móc się
przyjrzeć jego ciału. Z uwielbieniem patrzył na sutki i inne miejsca. Najdłużej
zatrzymując wzrok na intymnych rejonach ciała młodego. Chłopak nie był ładny,
on był piękny. Całkiem w jego stylu. Przez te sześć miesięcy zdążył już poznać
swój gust na tyle, by wiedzieć, że Mizuki jest jego ideałem. Chłopak po
dłuższej chwili nie wytrzymał i z zażenowaniem odwrócił twarz w inną stronę.
Mimo wstydu podniecało go widoczne zainteresowanie jego ciałem, ale on też był
ciekawy jak Keizo wygląda pod spodniami. Wiedział już że zawsze będzie czcił
jego górne partie ciała. Mężczyzna powalał swoją budową na łopatki.
- Keizo - Jęknął gdy zaczął się lekko
niecierpliwić.
- Rozłóż nogi. - Zgodnie z prośbą zaczął
sunąć dłonią od łydki w górę czekając, aż chłopak spełni prośbę. - Proszę -
Nachylił się do chłopaka i szepnął chłopakowi do ucha jednocześnie lekko je
przygryzając, by po chwili polizać.
-O matko - Jęknął i dla mężczyzny
rozchylił uda. O boże, jak bardzo czuł się teraz skrępowany. Nie do opisania.
Podniecenie jednak robiło swoje. Keizo z uśmiechem na ustach, powiódł ręką
dalej na udo chłopaka.
- Proszę. -Aż się uniósł na łokciach. Był
tak bardzo podniecony, a mężczyzna jeszcze bardziej go dręczył uciskając i
delikatnie głaszcząc wnętrze jego ud, niby przypadkiem co jakiś czas trącając
jądra.
- O co prosisz? - O tak. Właśnie o to mu
chodziło. Widok błagającego Mizukiego wzbudzał w nim jeszcze większą rządzę. On
też nie mógł się już dłużej z chłopakiem bawić. Coś czuł, że jeszcze trochę i
dojdzie od samego dźwięku i widoku. Z pożądaniem widocznym w oczach, chwycił w
dłoń dużej wielkości męskość chłopaka i wpatrzony w jego reakcje zaczął kolejną
torturę. Mizuki aż wygiął się w łuk czując na swoim przyrodzeniu szorstką dłoń.
Zaciskał dłonie na prześcieradle i starał się nie krzyczeć jednocześnie
zagryzając wargi.
- Nie powstrzymuj się kochany, ściany są
grube. Nikt Cię nie usłyszy choćbyś zdzierał gardło. - Kochanie? Ah... na to
słowo Mizukiemu jęk sam wydostał się z ust. Później chłopak już całkowicie
zrzucił bariery. Wił się na łóżku, czując co jakiś czas usta mężczyzny to na
swoim członku, to na sutkach, często na własnych wargach. - Keizo... matko...
proszę już.
Usatysfakcjonowany jękami chłopaka
sięgnął do szafki obok po oliwkę i położył ją na pościeli obok. Wstał na chwile
by zdjąć spodnie. Aż się zdziwił że jego bokserki jeszcze nie mają dziury. Był
twardy jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Cóż. Najwyraźniej dość dobry materiał.
Zdjął z siebie resztę odzienia cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z Mizukim.
Widział fascynacje i strach w jego oczach na widok odsłoniętej w końcu
męskości.
- Ah... nie Keizo. To się nie uda. - Dla
Mizukiego to było wręcz nierealne, by ten mężczyzna zmieścił się w nim. On sam
nie miał małego, ale to co zobaczył to było jedno wielkie monstrum. Co mu się w
pewien sposób spodobało.
- Hah. Spokojnie. - Podszedł do chłopaka
i ponownie nakrył go swoim ciałem jednocześnie przyciskając do siebie ich
przyrodzenia. Fakt. Matka natura nie cackała się ze szczegółami tworząc go,
więc był wszędzie w pełni rozwinięty. Chłopak wyraźnie się rozluźniał. Keizo
sprytnie odwracał jego uwagę pocałunkami od tego co robił. Wylał sobie dość
sporą ilość oliwki na palce i zaczął
pieścić nimi wejście chłopaka. Pomarszczona skóra wyraźnie reagowała co chwilę
się zaciskając i ponownie uchylając. Mizuki nie był w stanie teraz oddać
żadnego pocałunku. Odchylił głowę do tyłu i łapał powietrze jak ryba wyjęta z
wody. To było zajebiste. Nigdy nie czuł czegoś takiego, bo mimo jego orientacji
zawsze krępował się tam dotykać w taki sposób. Wstydził się sam przed sobą, a
teraz ten mężczyzna spełniał jego ciche pragnienia. Wszystko zaczął odczuwać
potrójnie. Czuł zagłębiające się w nim palce. Najpierw jeden, później kolejny
aż w końcu przy kolejnym poczuł ból i lekki dyskomfort. Oh, jakże się cieszył,
że Keizo miał w sobie tyle cierpliwości. Ani razu go nie ponaglił przy
rozluźnianiu się. Widać z resztą było, że jego samego też podnieca rozciąganie
chłopaka. Po kilku głębszych oddechach rozluźnił się, a wtedy palce weszły w
niego dalej uderzając o czułą prostatę. Tak. Jęk Mizukiego w tamtej chwili był
dla Keizo rzeczą bezcenną, którą powinni zamknąć w puszcze Pandory i postawić w
muzeum za gablotką. Była to właściwie muzyka dla jego uszu. Zbyt podniecające.
Nie mógł dłużej czekać. Tak bardzo podobało mu się rozpalanie chłopaka i
trzymanie go na granicy, ale on sam jeszcze trochę i wybuchłby. Wyjął z
chłopaka swoje palce i ponownie wylał na nie oliwkę rozsmarowując ponownie
sporą ilość przy w okolicach odbytu chłopaka. Naprawdę nie chciał sprawić mu
bólu.
- Mizuki?
- Hn? - Sapnął jednocześnie próbując coś
powiedzieć.
- Chcesz z prezerwatywą?
- A jesteś zdrowy?
- Gdybym nie był to bym nawet nie
pytał.
- W takim razie nigdy prezerwatyw.
Keizo widocznie rozbawiony słowami
chłopaka musnął jego usta i zaczął powoli zagłębiać się w chłopaku, swoją
nawilżoną już męskością. W połowie drogi musiał się zatrzymać. Mizuki był tak
ciasny, że z wrażenia aż zakręciło mu się w głowie. Widział też, że chłopak
mimo dobrego przygotowania zmaga się z bólem. Nie torturując dłużej jego i
siebie wbił się w niego do końca wyrywając z Mizukiego bolesny krzyk. Nie
poruszając biodrami, położył się powoli na chłopaku.
- Przepraszam. - Zcałowywał kolejne łzy
wypływające spod zaciśniętych powiek chłopaka.
- J... jest w porządku. Tylko jesteś
taki... ahh - Sapnął starając się rozluźnić. Keizo widząc, że chłopak nie chce
się wycofać mimo bólu zaczął pieścić jego już nie tak twardego, jak na początku
penisa. Mizukiemu wyraźnie to pomagało, bo po kilku minutach sam zaczął powoli
poruszać biodrami. Keizo nie poganiał go, ani nie wykonywał żadnego ruchu.
- Możesz... już - Uchylił powieki i
pogłaskał mężczyznę po udzie.
Keizo spełniając prośbę chłopaka, zaczął
wykonywać powolne ruchy biodrami.
Z początku powoli, później szybciej.
Później już całkowicie się nie powstrzymując. Nabrali jednego wspólnego tempa.
Jeden wychodził drugiemu na przeciw. Mizuki z każdym pchnięciem wyjękiwał imię
mężczyzny. Wtedy nawet wstyd poszedł się pieprzyć. Kochali się długo.
Namiętnie. Mizuki z każdym pchnięciem
dotykał nieba i wzlatywał do gwiazd. Może nie dosłownie, ale czuł się
niesamowicie. Gdyby nie zmęczenie mógłby tak trwać aż do śmierci. Keizo czuł
dokładnie to samo. Nie mieli jednak siły wymienić się swoimi odczuciami. Mizuki
już praktycznie stracił głos, a Keizo mimo iż nie jęczał tak głośno, tylko
sapał był tak wyczerpany, że wypowiedzenie choć jednej sylaby zwaliłoby go z
nóg.
- Mizuki ja... - Miał wyjść z chłopaka.
Obiecywał to sobie przed stosunkiem, gdyż nie miał pewności czy chłopakowi
spodoba się uczucie rozlewającej się w jego ciele spermy. Nie dał rady. Nie
myślał. Doszedł w chłopaku wbijając się
w niego mocno, po same jądra.
- Ah... - To jedyne na co było go stać
gdy dochodził. Czując gorąco w sobie wygiął się w łuk i wytrysnął, obficie
zalewając brzuch Keizo jak i również swój.
Zmęczony opadł na chłopaka nie
zastanawiając się nawet czy za mocno go nie przygniata. Jeszcze z niego nie
wyszedł, ale był taki zmęczony.
- Nie zgniatam Cię? - Wysapał w końcu.
- Nie. To przyjemny ciężar.- Jakby na
dowód objął nogami mężczyznę i zaczął głaskać go po głowie.
- Jak...O jezu... jak było? - Uniósł
głowę i spojrzał na chłopaka
- Nieziemsko. Nie umiem tego opisać, bo
nie ma takich słów. - Uśmiechnięty i cudownie zmęczony puścił mężczyznę, by ten
swobodnie mógł się od niego odsunąć wyjmując jednocześnie całkiem, swoją miękką
już męskość.
Ułożył się obok Mizukiego i nakrył ich
kołdrą, zrzucając przez przypadek oliwkę. Miał nadzieję że była zakręcona.
- Mnie też się podobało. - Sapnął z
uśmiecham i przyciągnął do siebie chłopaka. - Jest jeszcze jasno, ale mimo to
bardzo chce mi się spać.
- Mnie też. Keizo.
- Hm? - Mruknął z zamkniętymi już oczami
- Mogę tu dziś nocować? Tylko dzisia,j
bo...
- Nie wygoniłbym Cię teraz... po naszym
upojnym akcie. - Uśmiechnął się do chłopaka szalenie zmęczony. -Nie tłumacz mi
się. Przecież przez jakiś czas mieszkaliśmy ze sobą. Nie przeszkadza mi twoja
obecność. Możesz się tu pojawiać kiedy chcesz i na jak długo chcesz, a teraz
pozwó,l że unormuje oddech i przestane gadać. - Pocałował chłopaka w czoło i
schował go ciaśniej w swoich objęciach praktycznie go miażdżąc. Może chłopak
nie był masochist,ą ale mimo to podobał mu się ten ciężar i ta siła która
dawała mu pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Nie chciał się jeszcze
przejmować co będzie gdy wstaną. Był na to zbyt zmęczony więc po chwili,
zasnął.
*~*
Ranek nastał jak dla niego za szybko.
Zawsze myślał że po swojej pierwszej nocy minie chwila nim sobie wszystko
przypomni. Tak zwykle było w książkach. Jednak jego, obrazy tego cudownego
seksu nawiedzały nawet we śnie, więc gdy tylko się obudził wszystko pamiętał.
Odwrócił się w drugą stronę i jakże wielkie było jego zdziwienie gdy nie
znalazł obok siebie Keizo. Przez chwilę poczuł się wykorzystany, ale prędko
odgonił od siebie takie myśli. Wstał i założył na siebie pierwszą lepszą
koszule którą znalazł na ziemi. Był z natury lekko wstydliwy, więc nie widziało
mu się bieganie po czyimś domu nago. Z postanowieniem zwiedzenia mieszkania
ruszył ku, jak podejrzewał, kuchni. Nowoczesna jak cała reszta domu. Łazienkę
też obejrzał. Była przestronna i miała dość spore okno z widokiem na miasto.
Pełen luksus tyle, że wolał tamten domek.
Nie pamiętał do końca czy mężczyzna mu mówił co zrobił z domkiem w górach. Po
dłuższym włóczeniu się bezczynnie po mieszkaniu, usiadł w kuchni i dopiero
wtedy w oczy rzuciła mu się karteczka.
"Przepraszam że nie zostałem z Tobą
do rana. Nie wyobrażaj sobie żadnych dziwnych rzeczy. Dostałem po prostu bardzo
pilny telefon z pracy. Okazało się, że nie mogę przełożyć spotkania na inny
dzień. To dość skomplikowane. Będę musiał zostać w pracy do późna. Jeśli chcesz
to możesz przyjechać do biura lub zostać w moim mieszkaniu i poczekać na mnie.
Naprawdę Cię przepraszam.
Keizo."
Czy był zły? Może nie tyle zły co
zawiedziony. Miał nadzieję, że Keizo wyszedł tylko na zakupy czy coś, a tu się
okazuje że miało go nie być do wieczora, albo i późnej. Na pewno nie miał też
zamiaru jechać do biura. Nie chciało mu się. Wolał poczekać na mężczyznę
tutaj.
Zrobiwszy sobie coś do jedzenia zaczął
szukać telewizora. No jak to? Nigdzie nie ma telewizora? Jak to możliwe skoro
pilot leżał na kanapie? W końcu gryząc kanapkę zrozpaczony oparł się o ścianę i
chyba coś wcisnął, gdyż nagle ze ściany wysunęła się plazma.
- Wow. - Podszedł do kanapy ówcześnie
chwytając pilota. Usadowił się wygodnie i puścił sobie jakiś film sensacyjny.
Korciło go do obejrzenia horroru, bo akurat jakiś leciał, ale zawsze później
bał się zostawać sam. Niby uważał się już za dorosłego, ale mimo to bał się
horrorów. Jak się później okazało, zupełnie przeciwnie do właściciela
mieszkania. Gdy film zaczął go nudzić znów zaczął się rozglądać za czymś co
zabije czas i właśnie wtedy wypatrzył gablotkę z filmami, z których 80% to
horrory. W pewnej chwili usłyszał pukanie do drzwi. Zaskoczony kim może być ta
osoba zaczął zmierzać w stronę drzwi. Nim jednak podszedł na tyle blisko, by je
otworzyć ujrzał że ktoś klamkuje. No jak to możliwe? Przecież to była taka
bezpieczna dzielnica. Może to jego kuzyn. Nie, jednak się nie mylił. Ktoś na
sto procent grzebał przy zamku a jego totalnie sparaliżowało. Chciałby stąd
teraz uciec. Oh, jakże on nienawidził takich sytuacji. Nie mógł się ruszyć,
stał jak kretyn. Kiedy ktoś ewidentnie już prawie poradził sobie z zamkiem,
sądząc po dźwięku jaki Mizuki usłyszał, chłopak natychmiastowo się pozbierał.
Keizo, jak już Mizuki zdążył zauważyć miał jedno pomieszczenie w którym była i
kuchnia, hol oraz jadalnia i tylko niewysoki fundament z połową ścianki
oddzielał sypialnie. Może był jakimś supermenem, ale jego rozum nagle zaczął mu
podpowiadać dużo niesamowitych pomysłów. Szybko pobiegł do kuchni po patelnie.
Miał zamiar nieciekawie przywitać włamywacza jak to widział na filmach. Nie był
głupi, więc szybko jeszcze poszukał telefonu i zaczął wybierać numer na policje
i składać doniesienie.
Skończył w sam raz gdy usłyszał że ktoś
właśnie wyłamał zamek i otworzył drzwi. Odłożył szybko telefon i schował się za
ścianą. Włamywacz raczej nie miał zamiaru zwiedzać kuchni. Wyglądając co chwile
z za ściany dostrzegł iż obcy kieruje się w stronę gablotki obok łóżka w której
Keizo trzymał swoją kolekcje zegarków ( zdążył sprawdzić gdy wstał x3). Mając
pewność, że człowiek go nie zobaczy, praktycznie bezszelestnie podążył za nim.
Gdy był tuż za zamaskowanym człowiekiem jego serce biło jak oszalałe, a sam
Mizuki starał się nawet nie oddychać. Uniósł patelnie w górę i gdy ktoś ten
ktoś się odwracał, uderzył tak mocno jak tylko potrafił.
- Kurwa! - O dziwo ten ktoś nie stracił
przytomności lecz jedynie upadł łapiąc się za głowę. Po głosie można było
poznać że to facet. Mizuki widząc że facet sięga po coś do paska, nie wahając się
przywalił mu jeszcze raz. Facet zemdlał, a Mizuki najzwyczajniej w świecie się
popłakał i zjechał po ścianie, siadając tuż obok. Drzwi były otwarte, więc
policja wejdzie bez problemu. W tej chwili on sam nie miał siły się nawet
podnieść. To wszystko stało się tak szybko. Za szybko i za dużo na raz. Nerwy
mu totalnie puściły. Czuł, że zaczyna się powoli uspokajać, jednak mimo to w
uszach wciąż mu dudniło. Nie miał pewności czy facet leżący wciąż obok nie
umarł przypadkiem. Miał to wszystko gdzieś. Usłyszał tylko, że ktoś wbiega do
pokoju. Nie ktoś tylko policja. Zrobiło się dość głośno, a on sam zmuszony był
wstać. Przeliczył się jednak, bo nogi się pod nim ugięły i runął na ziemię
mdlejąc jak wcześniej włamywacz.
Chyba miał deja vu. Budził się drugi raz
w tym samym pokoju, w tym samym mieszkaniu. Różnica była taka, że za pierwszym
razem jego spojrzenie padło na sufit. Teraz miał jednak przed sobą nieciekawe
spojrzenie właściciela mieszkania, który przestał mu właśnie obmywać twarz
zimną wodą. Uniósł się opierając o wezgłowie łóżka.
- Jak się czujesz? - Spytał i obdarzył
chłopaka zimnym spojrzeniem.
- Nieźle. Jesteś na mnie zły?
- Nie. -
Uśmiechnął się z przymusu. - Po prostu wściekłem się paroma sprawami w
pracy i tym, że jak wróciłem do domu przekonany, że odpocznę spotkały mnie
prawie wyłamane drzwi, policjantka i ty leżący na łóżku, kompletnie
nieprzytomny. Poza tym musisz wiedzieć, że ten facet co się włamał chce podać
Cię do sądu za pobicie. Twierdzi, że nie było ono nawet w obronie własnej.
-C..co?! Ale.. ale przecież ja musiałem
jakoś zareagować. On... on Cię okradał. - Miotał się w słowach, ale był tak
bardzo zaskoczony tym czego się dowiedział i przede wszystkim był zły.
- Też tak uważam. Nie denerwuj się.
Wystarczy, że ja chodzę wkurwiony. Mimo wszystko cieszę się, że nie pozwoliłeś
by mnie okradli. - Pochylił się nad chłopakiem i na dowód podziękowania cmoknął
go w usta.
- Wiesz już kto to był? - Uśmiechnął się
na ten niewielki gest ze strony Keizo.
- Jeszcze nie. Jak przyjechałem, okazało
się, że już jest na komisariacie i dopiero jutro mam się tam pojawić żeby
złożyć zeznania i takie tam. Posuń się. - Kiedy Mizuki spełnił jego prośbę
położył się obok chłopaka i wtulił głowę w jego uda. - Strasznie jestem
zmęczony. Tam w górach... wszystko było takie łatwe.
- Sprzedałeś tam dom, bo nie pamiętam?
- Tak, a co masz ochotę się tam wybrać? -
Uniósł spojrzenie w górę na twarz chłopaka
- Możliwe. Keizo... tak właściwie to ja
chyba powinienem wracać do domu.
- Dlaczego? - Jedyne na co było go teraz
stać, to obrzucenie Mizukiego smutnym spojrzeniem.
- Bo...nie zrozum mnie źle, ale nie mogę
ciągle siedzieć u Ciebie w domu. Nie mam rzeczy na zmianę i mam pracę.
- Tak. U mnie w biurze i jestem twoim
szefem, więc ja ustalam kiedy pracujesz, a kiedy nie. - Chcąc nie chcąc na usta
Keizo wpłynął zadziorny uśmieszek.
- Ale Keizo! Ja muszę zarabiać - Spojrzał
na mężczyznę wzrokiem mówiącym „zaraz się fochne“.
- Jak czegoś potrzebujesz to po prostu mi
powiedz.
Mizuki nie wytrzymując podniósł się z
łóżka i stanął obok mebla patrząc na leżącego oskarżycielskim wzrokiem.
- Keizo nie zachowuj się jak dzieciak.
Nie jestem twoją własnością. Chciałbym sam na siebie zarabiać i żyć
samodzielnie. Nie możesz za mnie wiecznie płacić i mnie tu więzić.
- Nie uwięziłem Cię. Możesz stąd teraz
wyjść jeśli chcesz. - Wstał ponownie wzburzony i ruszył w stronę drzwi do
łazienki.
- Jasne, a ty się wtedy obrazisz. -
Spojrzał na wstającego mężczyznę z zaskoczeniem. - No i widzisz? Właśnie o tym
mówię. Jak dziecko. Nie wychodź teraz tylko porozmawiaj ze mną!
- No przecież rozmawiam. - Odwrócił się w
stronę Mizukiego, wyraźnie niezadowolony.
- Eh... Keizo. Mam z Tobą mieszkać?
- Dlaczego nie. - Ani trochę się nie
rozpogodził. Wciąż stał i patrzył z nerwami widniejącymi na jego twarzy.
- Jak? Jak wyobrażasz sobie, że będziemy
razem mieszkać. Zgoda, okej. Już kiedyś mieszkaliśmy, ale okoliczności były
inne. Poza tym kłóciliśmy się ciągle. Teraz też jest bardzo niedaleko do
awantury, a jestem tu niecałe dwa dni.
- Życie bez kłótni byłoby nudne.
- Keizo...
- Okej. Zgoda - W geście obronnym uniósł
w górę ręce, które zaraz opuścił totalnie wyczerpany. - Zostań chociaż dziś na
noc.
- Dobrze.
Keizo słysząc zgodę uśmiechnął się i
poszedł umyć. MIzukiemu właściwie też przydałby się prysznic po całym
dzisiejszym dniu.
Trochę bijąc się z myślami zapukał do
łazienki. Nie było słychać strumieni,a więc mężczyzna pewnie dopiero się
rozbierał.
- Hm? -Otworzył mu drzwi całkowicie nagi.
Mizuki widział go już nago, mimo to się
zaczerwienił. - Chcesz się ze mną umyć? - Na jego usta ponownie wstąpił pełen
energii uśmiech. Mizuki kiwnął jedynie głową i minął mężczyznę wchodząc do
łazienki. Zdjął z siebie jego koszulę i bokserki. Wszedł do kabiny i poczekał
aż Keizo dołączy do niego. Kiedy tylko spełniło się to o co prosił i drzwi
kabiny się zamknęły, a ciepła woda zaczęła znaczyć ich ciała, wzniósł się na
palcach i pocałował mężczyznę łapczywie pożerając jego wargi. Keizo oddawał
pocałunek przyszpilając chłopaka do ściany. W innej sytuacji wziąłby go tu i
teraz, ale w tej chwili był zbyt zmęczony, więc z niechęcią oderwał chłopaka od
swoich ust.
- Mizuki ja jestem taki zmęczony. - Na
dowód swych słów oparł głowę o ramię chłopaka.
- W porządku. - Uśmiechnął się po czym
chwycił w rękę namydloną wcześniej gąbkę i zaczął samemu myć ciało Keizo,
szczególnie dużą uwagę poświęcając klatce piersiowej i ramionom mężczyzny które uwielbiał. Uwielbiał gdy dawały mu
poczucie bezpieczeństwa, tuląc go.
Keizo nie stawiał oporu. Wręcz przeciwnie
odsunął się od chłopaka, by dać mu do siebie lepszy dostęp. Później sam umył
twarz włosy pozostawiając w rękach Mizukiego. Chłopak nie zdając sobie sprawy z
tego jaką przyjemność sprawia mężczyźnie masując mu skórę głowy, kontynuował
tak długo aż nie spostrzegł, że Keizo przysypia. Potrząsnął nim delikatnie i
opłukał mu głowę.
- Już jesteś czysty idź spać.
- Nie chcesz żebym Cię umył?
- Obawiam się, że mogłoby się to źle
skończyć.
- Tak. Chyba tak. Ogrzeje Ci łóżko.
- Tylko nie zaśnij rozwalony na całym
łóżku jak to masz w zwyczaju.
- Okej - Wymusił uśmiech po czym nie
trudząc się wkładaniem piżamy poszedł spać nago.
Mizuki dokończył swój prysznic,
posprzątał po nich łazienkę zbierając porozrzucane ubrania do kosza na pranie.
Następnie, jak to zrobił poprzednik, poszedł spać nago.
Wtulił się w plecy swojego wybawcy
pocałowawszy go wcześniej w łopatkę. Mężczyzna drgnął co znaczyło, że nie spał.
- Nie śpisz? - Podniósł się na rękach by
spojrzeć na twarz mężczyzny.
- Nie mogę.
- Przecież byłeś zmęczony.
- Wiem to wszystko przez dzisiejszy
dzień. Za dużo się wydarzyło. Poza tym męczy mnie świadomość, że jutro jak
wrócę z pracy wieczorem to Ciebie tu już nie będzie. - Westchnął i obrócił się
w stronę chłopaka dzięki czemu ten mógł się z powrotem położyć.
- Keizo rozmawialiśmy o tym .
-Wiem, wiem. Nieważne.
Mizuki po dłuższym zastanowieniu,
ponownie zabrał głos.
- Keizo. Będę z Tobą mieszkał.
- Naprawdę? - Mężczyzna jakby po wypiciu
trzech redbulli aż się podniósł i usiadł z uśmiechem na ustach.
- Tak jeśli pomożesz mi jutro wziąć
rzeczy z moje mieszkania.
- Pomogę.
- Wiesz.. Keizo czy... to może być głupie
pytanie, ale jesteśmy razem? W sensie w związku?
- Tak. Ty należysz do mnie, a ja jestem
cały Twój. - Pochylił się nad chłopakiem całując go w usta. Czule i delikatnie,
schodząc pocałunkami na jego szyję. Mizuki zadowolony obrotem spraw odchylił
głowę do tyłu dając Keizo większy dostęp do swojego ciała.
- Ponoć nie miałeś sił.
- Na seks nie mam. - Z uśmiechem mówiącym
wszystko schował głowę pod kołdrę, a Mizuki już po kilku sekundach mógł odczuć
ciepło na swoim członku. Mając pewność, że nie musi się hamować jęczał za
każdym razem gdy Keizo zasysał się na nim.
- Keizo ja... - Mężczyzna mruknął coś
powodując wibracje, co było zbyt dużą dawką podniecenia dla młodego chłopaka.
Doszedł, obficie i głośno wciąż ruszając biodrami, jakby w transie. Dopiero
kiedy jego ciało opadło swobodnie na pościel Keizo wyjął z ust jego członka i
powrócił na swoje miejsce. Był podniecony, gdyż sprawianie przyjemności
Mizukiemu podziałało na niego bardzo mocno, nie chciał jednak zmuszać do
niczego chłopaka tym bardziej po tym co mu się przydarzyło przed ich
spotkaniem. Mizuki jakby czytając w myślach mężczyzny chwycił w dłoń nadbrzmiałego,
grubego członka. Nie miał odwagi robić dokładnie tego samego co Keizo. Nie
tylko ze względu na nieciekawe wspomnienia, ale też przez strach, że coś zrobi
nie tak. Starszy jednak nie narzekał i sam wychodził na przeciw dłoni chłopaka
poruszając biodrami raz szybciej, raz wolniej. Ze względu zmęczenia też nie
wytrzymał długo i nie chcąc zrazić chłopaka do czegokolwiek zabrał jego dłoń i
dokończył własną. Prowadzony orgazmem, chwycił drugą ręką głowę młodego i
pocałował go namiętnie wpychając mu do ust swój język. Kiedy opadł z sił wytarł
rękę w pościel i oderwał się od ust Mizukiego na co ten jęknął
niezadowolony.
- No... to... znów jesteśmy brudni. -
Wysapał po dłuższej chwili z błogim uśmiechem na ustach.
- Trudno. - Wtulił się w mężczyznę i
zasnął. Keizo też długo nie musiał patrzeć w sufit. Jego ciało oddało się
odpoczynku dokładnie w tej samej chwili.
Następnego dnia Keizo obudził się w łóżku
z Mizukim. Na całe szczęście, bo obawiał się że chłopak rano wstanie i pojedzie
do domu. Jednak wręcz przeciwnie, młodzieniec spał jeszcze, wtulony w jego
pierś. Mężczyzna jakby odruchowo zaczął przeczesywać jego włosy palcami. Mizuki
najwyraźniej nie spał mocno, gdyż ocknął się przy którymś dotknięciu.
Uniósł głowę i spojrzał w oczy
sprawcy.
- Lubisz budzić ludzi? -Wyszczerzył się w
uśmiechu.
- Nie ludzi, Ciebię. - Oddał uśmiech i
wcześniej wyplątując się z objęć chłopaka.
- Mmmm, musiałeś wstać. - Mruknął pod
nosem niezadowolony Mizuki.
- Tak bo kto rano wstaje temu...?
- Nie wierzę w Boga.
- Nie martw się ja też nie. Idę pod
prysznic, bo jak zapewne wiesz cały się lepie. - Z zadziornym uśmieszkiem na
ustach, udał się do łazienki w zamierzonych wcześniej celach. Nie musiał długo
czekać, bo chłopak dołączył do niego.
- Wiesz... dziś nie jestem zmęczony - Bez
żadnego uprzedzenia przyszpilił chłopaka do kafelek.
- Ale ja nie jestem w stanie. -
Wymarudził.
- Jeszcze wczoraj wieczorem chciałeś...
- Droczyłem się. Keizo mnie tam jeszcze
boli - W zażenowaniu spuścił wzrok.
- Jeśli będziemy robić długie przerwy, to
nigdy nie przywykniesz do jego wielkości.
- I tak nie będziemy kochać się
codziennie, bo każdy z nas ma własne życie.
- Wczoraj mówiłeś, że dasz się wyciągnąć
z tych slumsów i zamieszkasz ze mną.
- Owszem, ale mam też własne potrzeby.
- Tak? A jakie? - Odwracając uwagę
chłopaka zaczął zjeżdżać pocałunkami na jego szyję.
Zasysać się na niej, kąsać, lizać.
- Keizo! - Sapnął. - Nie. - Odepchnął
mężczyznę dość niedelikatnie. - Nie dziś. - Z niezadowoloną miną spojrzał na
starszego. - Już jestem czysty więc wychodzę. A te moje sprawy to między innymi
spotkania z przyjaciółmi i praca.
W wyniku nie lekkiego popchnięcia Keizo
poleciał na ściankę na przeciw. Z lekkim grymasem bólu na twarzy odepchnął się
od ścianki.
- W porządku. Dziś 14:00 jesteś w
pracy.
- Miałeś mi pomóc z rzeczami.
- Przypomniałem sobie, że musze gdzieś
być za godzinę. - Ze swoją urażoną dumą wyszedł z pod prysznica i nie
zaszczycając Mizukiego ani jednym słowem ubrał się, spakował swoją walizkę do
pracy i wychodząc rzucił jeszcze.
- Wymieniłem zamki. Zamek teraz jest na
kod. Zostawiłem Ci go na karteczce w kuchni. Drzwi się zatrzaskują. Do
wieczora. - I wyszedł. Jasnowłosy stał teraz owinięty ręcznikiem, zszokowany i
zdenerwowany. No wmurowało go. Będzie się musiał przyzwyczaić do „dumy“ i
„honoru“ tego mężczyzny. Nie użalając się nad sobą stworzył plan dnia. Najpierw
pojedzie do pracy a jak skończy to poprosi Keizo o pomoc z rzeczami, skoro miał
się do niego wprowadzić. Miał nadzieję, że do wieczora mężczyźnie
przejdzie.
W pracy Keizo był zszokowany, że Mizuki
pojawił się dwie godziny przed czasem. Wszystko jednak wyjaśnił i powiedział,
że chce po prostu wyjść wcześniej.
Keizo zgodził się bez zastanowienia,
jednak wciąż traktował Mizukiego oschle. Wiedział, że to dziecinne, ale już tak
miał i nie potrafił inaczej.
Szedł właśnie korytarzem i by się
przewrócił gdyby nie to, że w ostatniej chwili złapał go kuzyn Keizo. Pan James
jeśli go pamięć nie myliła.
- Dziękuję. - Wydukał kiedy złapał równowagę
i odsunął się od mężczyzny. Mężczyzna uśmiechnął się do niego i zaproponował,
że pomoże mu z dokumentami które niósł. Niby miał sprzątać i takie tam, ale
większość pracowników często go wykorzystywała wiedząc, że i tak nic nie
ukradnie, gdyż zna szefa osobiście. Jemu też by to nie przeszkadzało gdyby ktoś
mu za to płacił, ale wciąż otrzymywał zapłatę za „ sprzątacza“. Mając dużo do
noszenia, zgodził się więc na pomoc i ni stąd ni z owąd. James wydawał mu się
naprawdę sympatycznym kolesiem. Dowiedział się trochę o rodzinie Keizo. O! Na
przykład dotąd nie miał pojęcia, że jego facet ma siostrzenice. Ponoć miała
niedługo przyjechać. On nie miał takiej rodziny. Miał matkę, na której
wspomnienie zrobiło mu się przykro.
- Coś nie tak? - Rozmówca najwyraźniej
wyłapał zmianę jego nastroju.
- Nie, wszystko w porządku. - Uśmiechnął
się na powrót. Nie miał zamiaru zwierzać się James’owi. Uważał, że o takich
rzecz mógł rozmawiać jedynie z Akihiko czy Keizo. A właśnie, Akihiko! Czy on
się przypadkiem tydzień temu z nim nie umawiał na dziś. Olśniło go. Boże! No i
jak on to wszystko zdąży ogarnąć w jeden dzień.
- To tu. - Wyrwał go z zamyślenia
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - Oddał mu część
dokumentów i poszedł załatwiać swoje sprawy.
Odłożył dokumenty na swoje miejsce i wrócił do swoich obowiązków. Dzień
w pracy minął mu dość spokojnie. Choć parę osób jak zawsze bywało
nieuprzejmych. Skończył około 16. Szybko, aby zdążyć na spotkanie z Akihiko
udał się do gabinetu Keizo aby poprosić go żeby wieczorem, przyjechał jednak
pomóc mu z rzeczami. Jak się okazało, nie zastał go gdyż miał on zebranie czy
inną pierdołę. Lekko załamany pojechał na spotkanie z przyjacielem.
- ... No i mówię Ci, że tak strasznie
chciałbym ją zaprosić, ale wiesz ona ostatnio powiedziała, że już nigdy więcej
nie będzie miała chłopaka. - Już od początku spotkania żalił się Mizukiemu, że
chciałby poprosić Teruyo o to by została jego dziewczyną, ale cały czas
wymyślał jakieś „ale“. Mizuki szedł i wysłuchiwał w skupieniu opowiadania
Akihiko.
- Wiesz. Nie lubię jej, więc Ci nie
pomogę.
- Tak, wiem. Niby nic Ci wtedy nie
zrobiła więc...
- Wiem. Po prostu mam do niej jakiegoś
rodzaju żal o to, że mi wtedy nie pomogła. Nie rozmawiajmy o tym.
- Sorki. - Usiedli właśnie na jakiejś
ławce i w ciszy wpatrywali się w gołębie przed sobą.
- Akihiko.
- Taaaak? - Uśmiechnął się do przyjaciela
- Pomógłbyś mi dziś z rzeczami?
Wyprowadzam się.
- Przecież dopiero co się wprowadziłeś!
Dokąd?!
- Cicho, nie krzycz. Do Keizo.
- Znów? - Zadziorny uśmieszek sam
wpełznął na jego usta. - Wy coś ten tego? W sensie... wiesz.
- Nooo... tak. Znaczy niby jesteśmy
razem.
- Niby? - Na dowód swojego olbrzymiego
zainteresowania usiadł przodem do przyjaciela, jednocześnie okrakiem na
ławce.
- No bo zrobiliśmy to już i w ogóle.
Tylko, że ja się czuję tak jakby on miał za chwilę znaleźć sobie kogoś innego.
Jest starszy niż ja i może nie rajcują go już tacy gówniarze jak my. Poza tym
nie powiedział mi jeszcze, że mnie kocha, a jeśli nawet powiedział to ja tego nie
pamiętam.
- O jejku Mizuki, czy ty zawsze musisz
wszystko komplikować. - Westchnął. - Słuchaj, gejem nie jestem, ale pasujecie
do siebie i nie wygląda mi na kogoś kto bawi się uczuciami innych lub skacze z
kwiatka na kwiatek. Mamusia zawsze mówiła żeby patrzeć na oczy i usta. Z oczu
mu dobrze patrzy, a usta też ma w porządku.
- Ej. - Szturchnął go łokciem. Jakoś tak
nagle zrobił się zazdrosny. - Wiem, że taki nie jest. Poza tym dziś jak go w
pracy widziałem jak rozmawiał z jakąś babką i tak się do niej szczerzył to aż
mnie coś...
- Hahaha. Mizuki to normalne, że jesteś
zazdrosny. Choć trochę mnie dziwi fakt, że o kobietę skoro Keizo jest
homo.
- No tak, jest. Tylko, że ona go
podrywała, a on się do niej szczerzył.
- Bo to jakaś klientka?
- Możliwe. A właśnie. Mówiłem Ci jak
bardzo zmienił się Keizo?
- Że bardziej pewny siebie i takie tam?
- Mhm
- Wspomiałeś. Mizukiiii jak ja mam ją
zaprosić? - Wracając do tematu, załamany uderzył się z otwartej dłoni w
czoło.
- Po ludzku. Ah, Aki co z tą przeprowadzką?
- No dziś tak nie bardzo bo jade z nią do
kina.
- No trudno. Jakoś sobie poradzę.
- Może weź po prostu ubrania, póki co i innego dnia pojedziesz po
resztę.
- Taki mam zamiar. Dobra ja się zmywam,
bo już późno.
- Która jest? - Spojrzał na Mizukiego w
oczekiwaniu. Miał telefon, ale nie chciało mu się go wyciągać. Przyjaciel
spojrzał na zegarek.
- Dziewiętnasta.
- Musisz sobie w końcu kupić
telefon.
- Miałem, ale zgubiłem.
- Jejku.
- Obiecuję, że jak uzbieram forsy to coś
kupię. - Kontynuując rozmowę udali się na przystanek.
- Uważaj na siebie. Pa!
- Ty też. Cześć! - Krzyknął do
oddalającego się przyjaciela. Na autobus nie czekał długo a do slumsów, w
których mieszkał też nie daleko.
Wchodząc do mieszkania rzucił okiem na
bajzel jaki panował i aż usiadł żeby pomyśleć od czego zacząć. Jednak siedząc
zaczął rozmyślać nad tym, czy na pewno dobrze robi. Czy Keizo nie znudzi się
nim po jakimś czasie, jeśli na przykład długo nie będzie chciał uprawiać z nim
seksu. Czy powinien rezygnować z tego mieszkania, skoro tak często się kłócą.
Był zmęczony dzisiejszym dniem i nie chciało mu się wstawać, uważał jednak, że
jeśli nie wróci do mieszkania Keizo dziś to mężczyzna uzna, że się pogniewał i
zrezygnował i co gorsza zerwie z nim. Chyba dramatyzował, ale tak strasznie się
tym przejmował. Z niechęcią podniósł się, a jego wzrok padł na zbite zdjęcie,
jego i jego ojca kiedy jeszcze był mały. Na zdjęciu, w tle była jeszcze jego
mama. Dlaczego było zbite? Przerażony udał się do sypialni i aż upadł na
kolana. Pościel była pocięta na kawałki,
ubrania wyrzucone z szafek na ziemię też. Wszystkie zdjęcia zniszczone. Okno
otwarte. Lampa zbita, dywan był z krwi. Czyja to była krew? Dlaczego? Kto?
Miliony pytań nie opuszczały jego głowy. Jeszcze się trzymał. Na dworze
rozpętała się burza z wichurą, niedaleko uderzył piorun. Światła z całym
mieszkaniu zgasły, a z ust Mizukiego wydobył się pełen przerażenia krzyk. Nie
wytrzymał. Rozpłakał się. Nie miał telefonu żeby po kogoś zadzwonić. Siedział w
kącie skulony i płakał. Bał się chyba bardziej niż przez całe swoje życie. Po
dziesięciu minutach włączyli z powrotem prąd, a Mizuki wstał i roztrzęsiony
ruszył w stronę łazienki. Na powrót się rozpłakał. Oczy go nie myliły. Prysznic
był rozwalony. Lustro zbite, a na ścianie napis, również napisany krwią. „ Giń“
dudniło mu w głowie. W co on się wplątał? Kiedy? Jakaś sekta? Przerażony
wycofał się do przedpokoju i biegiem nie siląc się nawet na zabranie torby lub
zamknięcie drzwi wybiegł z budynku. Płakał jak jeszcze nigdy. Jego serce biło
jak oszalałe kiedy biegł w stronę centrum. Adrenalina buzowała w jego żyłach.
Nie męczył się. Liczyło się teraz tylko dotarcie do mieszkania Keizo. Biegł i
biegł. Miał wrażenie, że z każdego budynku ktoś celuje w niego z broni. Miał
wrażenie, że ktoś go goni z nożem. Dotarł już do bogatej dzielnicy, do wieżowca
w którym jeszcze niedawno czuł się bezpieczny. W ramionach meżczyzny, który nie
pozwoli go skrzywdzić. Na wspomnienia samego Keizo jego serce zaczęło się
uspokajać, adrenalina go opuściła. Może nie całkiem, ale po schodach wbiegał
coraz wolniej łapiąc powietrze. Nie pamiętał kodu do drzwi. Oby tylko Keizo był
już w domu. Zapłakany i łapiący powietrze jak ryba wyjęta z wody walił w drzwi
pięścią bez opamiętania. Każda sekunda była jak minuta. Na szczęście drzwi się
otworzyły, a w nich stanęła postać Keizo. Tak się cieszył, że jest bezpieczny,
że dotarł. Wciąż nie mógł się uspokoić i złapać tchu. Rzucił się na Keizo i
rozpłakał jak dziecko.
~
Okej, mam nadzieję że było ok. Jak dla mnie trochę zepsułam scenę seksu ale nie mam jeszcze wprawy w takich opisach ;-;
No trudno. Nie zamierzałam już później zmieniać tego rozdziału więc jest, jaki jest. Dziękuje ^^
No trudno. Nie zamierzałam już później zmieniać tego rozdziału więc jest, jaki jest. Dziękuje ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz