Tsuzuku i Metuś (wygląd Tzk to ten z Emily, a Meto z Messiah). Okej. Wstawiam wreszcie jakiegoś one shot'a. Wczoraj mnie naszło na pisanie, mimo że weny jakoś dużo nie było. Wynikiem czego jest właśnie to, nie długie opko. Miało być słodko, romantycznie. Znów nic z tego nie wyszło, przez moją totalną improwizaje i wymyślanie dalszego ciągu na bieżąco. Tak czy siak w jakiś 40% jestem z siebie zadowolona.
Betowała Savae ^^
- Ja Ci mówię, że to jakiś kosmita jest.
– Już od paru minut narzekał na nowego w klasie. Denerwował go nieźle i musiał
się komuś wygadać.
- Tsuu... spokojnie, bo Ci żyłka nie
wytrzyma. – Z rozbawieniem pokiwał głową i zerknął na przyjaciela.
- Nie martw się. Jest bardziej elastyczna niż twój symetryczny
nos... – Prychnął.
- Ej kurde przesadzasz. Naprawdę. Nie
naskakuj na mnie.
- Sorki... Ahhh, no bo on tak się patrzy
jakby coś miał do mnie.
- Wiesz... a może to jest tak, że on chce
Cię lepiej poznać i zaprzyjaźnić się?
- Hah... to się zawiedzie. Robi z siebie
jakąś Lady Gage...
- Tsuu... mamy dwudziesty pierwszy wiek.
Tokio. Miasto, w którym spotykają się różne subkultury. Lady Gaga nie zrobiłaby
tu furory... chyba.
- Skończmy już o niej. Nie przepadam za
pop’em.
- Ten nowy... on chyba też nie?
- Po jego ciuchach obstawiam, że nawet
nie wie co to. Ciągle łazi z misiem jak jakiś powalony otaku.
- Ej! - Mia musiał odburknąć. No po
prostu musiał. Sam lubił mangę oraz anime i nie znosił, kiedy przyjaciel tak
się odnosił.
- Sorki.
- Tsuzuku. Ględzisz o tym chłopaku już od
godziny. W drodze do metra, w metrze i teraz też. Umów się z nim i będzie po
sprawie. Widzę, jak na niego patrzysz. Poza tym rajcuje go ten sam zespół co
Ciebie. Widziałem przypinkę. Dogadacie się.
- Pewnie jest hetero. – Mruknął baaardzo
cicho.
- Ha! Wiedziałem że Ci się podoba.
Tylko... czemu się go tak czepiasz?
- No bo skupia uwagę... nie tylko moją
ale też innych. Wszyscy uwielbiają go i wyczekują aż przyjdzie na zajęcia żeby
zobaczyć coraz to nowsze kreacje. Wczoraj wyglądał jak kobitka. Rzygać mi się
chciało...
- Haa... jasne. Musiałbym Cię nie znać.
Jesteś zbyt nienormalny, żeby Ci się to nie podobało. Nie czepiaj się go tak.
Pamiętasz zainteresowanie wokół Ciebie, kiedy rozciąłeś sobie język i zrobiłeś
tatuaże... kolczyki.
- Ale nie robiłem tego po to, żeby skupić
na sobie uwagę.
- Nie znasz jego powodu. Może po prostu z
nim pogadaj. Módl się żeby nie był hetero. Ja też się pomodlę, bo nie chcę
przez kolejny rok wysłuchiwać o tym jakie to życie jest złe i niedobre. Cześć! – Mia na dowód swojego temperamentu (
którego prawie nie było) trzasnął drzwiami od domku i nie przejmując się
rozmyślającym przyjacielem ruszył w głąb przedpokoju.
Fakt. Stali pod domem Mii już od parunastu minut. Mógł się kapnąć, że
to się tak skończy. Koleżka uwielbiał grać groźnego i nadpobudliwego, jednak
rzeczywistość była inna. Dlatego nigdy się w nim nie zakochał , a był taki
okres czasu, że bał się iż do tego dojdzie. Ograniczył wtedy ich spotkania do
minimum, jednak Mia gdy tylko zorientował się w sytuacji... dał mu nieźle
popalić. Ogarnięty tysiącem myśli, ruszył w stronę domu.
Kolejny dzień w szkole. Naprawdę miał się
przełamać. Miał zagadać. Jednak już trzecią godzinę lekcyjną siedział jak ten
dekiel i irytował z powodu swojego braku wyobraźni. Kompletnie nie wiedział jak
zacząć. Kurde. Ciężko być gejem... chociaż, moment. Czy hetero nie mają przypadkiem
tego samego problemu? Agrrr. Chwycił się za głowę jakby ból rozrywał mu skronie
i wtedy jego obiekt westchnień sam zdobył się na pierwszy ruch. Nie powiedział
nic. Odciągnął mu tylko dłonie od głowy i pokazał tabletki na ból głowy. Serio?
- Nie boli mnie głowa. – Zbyt szorstko
zawiadomił o tym chłopaka, jednak ten niezrażony uśmiechnął się i odszedł do
swojej ławki.
Kolejna lekcja, kolejna. Kolejna.
Ostatnia i w końcu zebrał się w sobie, by podejść do tego dziwacznego czegoś,
co za nic nie chciało wyjść mu z głowy. A może on sam tego nie chciał? Nie był
pewien... nie ważne. W końcu nikt nie przeżyje twojego życia za Ciebie.
- Hej. Masz... czy masz... – Naprawdę nie
do końca wiedział jak być miłym i o co spytać, ale zostało mu niewiele czasu,
co wywnioskował po chłopaku który już pakował zeszyty.
- Czy mam? – Chcąc nie chcąc chłopak
uśmiechnął się.
- Jak masz na imię? – To chyba
najnormalniejsze co w tej chwili przyszło mu do głowy.
- Meto. Znaczy... mów mi Meto.
- Dobrze, Meto. Jestem Tsuzuku.
- Tsuzuku – Powtórzył sam sobie, po czym
wyciągnął dłoń w stronę nowopoznanego. –
Fajnie. Wybacz, ale śpieszę się do domu. Dojeżdżam autobusem.
- Rozumiem. – Chłopak właśnie
wychodził... i co? Miał go tak po prostu puścić?! Teraz kiedy przemógł się w
sobie? A co będzie jutro? – Czekaj. Czy nie miałbyś ochoty się spotkać może?
- Jako przyjaciele?
- No tak... – No, a cóż innego miał mu
odpowiedzieć? Że chciałby zabrać go na randkę, a potem sprawdzić czy pod tą
toną make-up’u i bez soczewek również jest tak uroczy? Że ma ochotę go dla
siebie zaklepać od pierwszego ich spotkania w nowym roku szkolnym? Hah...
- Wiesz. Nie wiem czy to dobry pomysł.
Jestem homoseksualistą. Nie chcę Cię zrazić, ale jesteś zbyt fajny. – Tsuzuku
chyba nie do końca zorientowany w tym, co przed chwilą usłyszał otworzył buzię
i patrzył na Meto w osłupieniu.
- Ja...
- Spoko. Możesz się wygadać innym. Nie
przeszkadza mi coming out.
- Nie! Ja też. Znaczy. Chciałem...
próbowałem być jakiś taki normalny. Nie śpieszyć się ani nic. Choć raz w życiu
kogoś wyrwać normalnie i nie zrażać moją zawziętością, ale proszę bardzo... co
z tego mam? Prawie wyszedłem na hetero, a moja zdobycz prawie mi uciekła.
Słuchaj no Meto. To nie dla mnie. Nie będę się tak bawił. Chcę się jutro z Tobą
spotkać. Wieczorem. Napisze Ci sms’a z miejscem spotkania – Totalnie bez
pytania wyrwał chłopakowi telefon, zapisał numer po czym oddał sprzęt
właścicielowi. – No... teraz to ty wyglądasz jak głupek. – Uśmiechnął się i
wyszedł. Omijając chłopaka cmoknął go w policzek..
- Ja... - Stał w totalnej ciszy. Ten Tsu
go zaskoczył. Nie był pewien, czy podoba mu się taki typ chłopaka, ale cieszył
się, że nie jest on w rzeczywistości taki nieśmiały jakiego grał. Niczym
zauroczona gimnazjalistka chwycił się za policzek, na którym chwile temu
spoczął pocałunek.
~`
Mijały dni, a on nie dostał żadnego
sms’a. Na dodatek Tsuzuku też nie
pojawiał się w szkole. Niby nie powinno
go to obchodzić, jednak coś mu w głębi
duszy podpowiadało, że on mu się podoba. Że to może wypalić. Póki co wiedział o
nim tylko tyle, że lubi ten sam gatunek muzyki, jest przystojny, ma lekko
umięśniony brzuch co zdążył zauważyć na wychowaniu fizycznym no i oczywiście
rozcięty język. Często się ostatnio zastanawiał, jakby to było całować się z...
ah nieee... dość! Wracał ze szkoły i z nerwów aż kopnął w jakiś kamień. W
pewnej chwili, kiedy jego wzrok podążył za ofiarą, ujrzał go. Opierał się o
auto i rozmawiał z jakimś chłopakiem. Chyba chłopakiem. Miał różowe włosy, okulary
i ewidentnie flirtował z czarnowłosym. Nie zastanawiając się nawet, że
zachowuje się jak skończony kretyn, podszedł do nich. Czuł się dość dziwnie,
gdyż każdy z nich był wyższy.
- O Tsuu chyba jakiś chłopczyk się
zgubił. – Z kpiną w głosie zwrócił uwagę rozmówcy na blondyna.
- Meto... – W szoku spojrzał na chłopaka.
– Potrzebujesz czegoś?
- Tak. Rozmowy... – Był zły. Bardzo zły.
Czuł się jak zwierz, bo miał ochotę rzucić się na tą „pinkilalke” i wyrwać jej
wszystko co odstawałoby od tułowia. Wbrew pozorom uważał, że w jego rękach jest
siła i byłby w stanie to zrobić.
- W porządku. – Odszedł z naburmuszonym
znajomym na bok i uniósł brwi w geście, że czeka na pytanie.
- Mieliśmy się spotkać. Nie napisałeś.
Nic. Dziwny jesteś wiesz? Co z naszym spotkaniem? Co z tym, że Ci się podobam?
– Bez skrępowania patrzył mu w oczy.
- Tak. Było minęło. Szybko mi mija.
Zajmij się swoją nauką chłopczyku. Nie interesujesz mnie już.
Meto nie zastanawiając się nawet przez
chwilę, z całą swoją siłą, z otwartej dłoni, uderzył chłopaka w twarz.
- Nigdy więcej ze mną nie pogrywaj.
Jesteś jak wszyscy inni wiesz? Obyś spłonął w piekle. – Nie chciało mu się
płakać. Był wściekły sam na siebie za swoją naiwność.
Tsuzuku stał w szoku i patrzył na
blondyna. Nie spodziewał się po nim tego. Chłopak zaczął interesować go jeszcze
bardziej. Tylko jak miał się do niego zbliżyć ponownie.
- Przepraszam. – Był idiotą i chyba
jakimś niewyżytym samcem, bo ciągle szukał kogoś na jedną noc. Dlatego
stwierdził, że da sobie spokój z chłopakiem. Jednak teraz nie był tego taki
pewien.
- Odpierdol się. Jesteś... nie
zasługujesz na ani jedno moje spojrzenie, czy słowo pokierowane w Twoim
kierunku. – Jak powiedział tak zrobił. Odwrócił głowę. Zamknął usta i ruszył w
stronę domu. Miał nadzieję, że szybko zapomni o długowłosym.
Ah, jakże się mylił. Koleś był jak
zaraza. Wszędzie było go pełno. Raz się natkniesz, to już się nie pozbędziesz.
Widać było, że usilnie stara się odpracować to co zrobił i zasłużyć na choć
jedno jego spojrzenie. Na lekcjach, kiedy tylko widział że chłopak czegoś nie
miał, oddawał od razu. Ołówek, długopis, zadanie. Wszystko. Meto nie był jednak
pierwszym lepszym i na każdym kroku dawał mu do zrozumienia że gardzi nim.
Jednak kiedy dwa tygodnie później ktoś zadzwonił
do drzwi, nie był już pewny swych postanowień. Tsuzuku stał przed drzwiami w
kapeluszu, przemoknięty z bombonierką i kwiatkiem w ręce. Naturalnie wpuścił go
do domu. Nie chciał wiedzieć skąd ma jego adres. Bał się odpowiedzi.
- Co tu robisz? – Z obojętnością, jednak
już bez pogardy, spojrzał mu w oczy.
- Odezwałeś się. – W jego słowach było
słychać wszystkie emocje jakie nim do tej pory targały: ulgę, radość, strach,
gniew.
- Nie zostawiłeś mi wyboru. A więc?
- Chciałem Cię przeprosić, bardzo. Byłem
głupi. Bałem się spróbować czegoś więcej. Bałem się zaangażować. Jakkolwiek
dziwne by to nie było, jestem uzależniony od bliskości mężczyzn. Zawsze
skakałem z kwiatka na kwiatek, bo zawsze miałem kogoś pod ręką. Mówię Ci to w
nadziei, że zrozumiesz. Kiedy już się z Tobą umówiłem... spanikowałem.
- Dlatego zdecydowałeś się potraktować
mnie jak nic nie wartego śmiecia? – Ponownie zły wziął bukiet stojący w wazonie
i zaczął okładać przybysza po głowie. – Ty idioto! Ty skończony idioto! –
Tsuzuku nie reagował. Kolejne płatki zostawały na jego włosach i kapeluszu. W
końcu klęknął i zdjął kapelusz. - Co robisz? Jeszcze nie skończyłem!
Wstań...
Tsuzuku lekko zdezorientowany wstał
oczekując kolejnego uderzenia, jednak dostał coś o wiele bardziej przyjemnego.
Ciało chłopaka w swoich ramionach.
- Jesteś w cholere mokry. Mogłeś mi
powiedzieć od razu, że jesteś seksoholikiem...
- Nie jestem seksoholikiem. Jestem po
prostu...
- No tłumacz sobie to jak chcesz. Jeśli
chcesz tu zostać i jeszcze coś uratować to ściągaj te łachy i choć ze mną, a
jeśli boisz się, że zrobię Ci krzywdę jeśli mnie zdradzisz...- Chwila, co?! To
zabrzmiało tak śmiesznie, że Tsu aż nie wytrzymał i parsknął śmiechem. – Nie
śmiej się. Te rączki to sama magia. Mogą wszystko. – Dumnie wypiął pierś i z
założonymi rękoma obserwował jak gość ściąga mokry płaszcz i spodnie. Spodnie.
Spodnie... chwilunia. On ściągał spodnie. - Co robisz?
- Pokaż mi co potrafią te twoje rączki.
Jest mi zimno, a skoro ty zaakceptowałeś już moją „ chorobę” to wiesz...
- Prawie się nie znamy. – Przełykał ślinę
ledwo co. Nie mógł unieść wzroku. Jak zaklęty wciąż patrzył się na jego
bokserki.
- No cóż... w takim razie nic tu po mnie.
– Doskonale wiedział, że chłopak nie da mu odejść więc, gdy tylko się odwrócił,
a drobna dłoń chwyciła go za przedramię
uśmiechnął się. Odwrócił i nie bawiąc
się w kolejne gówna, pocałował chłopaka. Wreszcie czuł, że ma to co chciał
mieć. Był chory. Miał obsesję i czuł, że jeśli ktoś będzie próbował odebrać mu
chłopca, to zabije. Najpierw tego kogoś, później jego, na końcu siebie. Bał się
tego strasznie więc kiedy po kolejnej godzinie, spoceni już, leżeli w łóżku wyznał wszystko
chłopakowi. Nie chciał mieć tajemnic.
- Tsuzuku. Każdy jest na swój chory
sposób nienormalny. Jeśli to Cię uszczęśliwi mogę z Tobą spędzać całe dnie.
- Znudzimy się sobą, a ty będziesz
nieszczęśliwy. – Zamyślony odwrócił się plecami do chłopaka.
- Mylisz się Tsu. Ja też mam swoje
obsesje. – Przytulił się do pleców ciemnowłosego i dość mocno ugryzł go w
łopatkę.
- Sss... odkryje je?
- Jeśli się nie wystraszysz.
- Pff... nie rób z siebie monstrum.
- Tsuzuku. Świętoszku ty mój. Jak mało
widzisz we mnie wad. Jak bardzo musisz być zaślepiony uczuciem do mnie, żeby
ich nie dostrzegać. – Wciąż szeptał mu do ucha, a z rany po ugryzieniu wypłynęła
strużka krwi. – Dzięki temu wiem, że nic mi nie zrobisz i dzięki temu masz
pewność, że ja Tobie również nic nie zrobię. – Scałował krew, oblizał ranę po
czym zasnął wtulony w jego plecy.
Tak jak przypuszczał, całowanie „własnego
Lucyfera” z rozdwojonym językiem było niesamowite. Seks z nim był niesamowity.
Ich przyszłość, choć nienormalna, wręcz chora, również była niesamowita.
~~~~
Oki. Mam nadzieję że się podobało. W jakimkolwiek stopniu. Po prostu musiałam coś dodać ^u^ ~ Hitomi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz