Dzwonek do drzwi.
Wstałem ledwo przytomny, obijając się o puszki i ruszyłem wolnym krokiem w stronę...kuchni. Bez przesady, ale jeszcze nie zgłupiałem do tego stopnia, aby biegać do ludzi w wolny dzień. Jeżeli jest to wolne, to sobie on czy ona poczeka.
Ktoś widocznie chciał za wszelką cenę dostać się szybko do domu, bo dzwonił już w odstępie dwóch sekund. Zanim doszło do awarii, otworzyłem drzwi popijając wodę.
- Hyde? - Spojrzałem zdziwiony, obserwując jak wchodzi zdenerwowany z pięcioma torbami, w których mieściły się wszystkie możliwe produkty spożywcze i ubrania, zapewne z Mitsukoshi.
- Gdzie on jest?
- Kto?
Zamiast odpowiedzi, otrzymałem ciszę i mordercze spojrzenie. Zaczął biegać po domu, w te i we wte. Usiadłem więc, dopijając wodę i włączyłem telewizor. Kolejne zabójstwo w metrze, wielki spadek sprzedaży słodyczy o smaku przypominającym szpinak, wypadki, zabójstwa, nowa firma produkująca majtki dla lalek. Zwykły dzień w Tokio.
Nagle usłyszałem chrząknięcie za sobą. Głośne chrząknięcie. Obróciłem się w końcu, po czym ujrzałem Hyde z zaciśniętymi pięściami, który trzymał za ramię...
- A. To.
- Nie to, tylko dziecko. Ty wiesz gdzie ono było? A może sam go tam wsadziłeś?
Wyłączyłem telewizor i zmierzwiłem włosy, po czym spojrzałem na małego. Znów na mnie nie patrzył.
- To, nawet mówić nie potrafi. - skomentowałem, patrząc z kpiną na bachora.
Uniosłem wzrok na Hyde, uśmiechając się ironicznie, a ten zacisnął mocniej palce na ramieniu chłopaka.
- Też bym nic nie mówił, gdybym trafił pod dach takiego czegoś. - odburknął.
Zmrużyłem oczy, słysząc jak nazywa mnie tym czymś z wielką pogardą. Co to, to nie.
- Wybacz, akurat ja mam swoje imię i potrafię się porozumieć z człowiekiem. On nawet nie potrafi tego zrobić na poziomie podstawowym. Imienia swojego też mi nie powiedział.
- Bo nie ma.
Westchnąłem wiedząc, że go już nie przegadam. Oparłem się o kanapę i spojrzałem znów na chłopca. Pozostał w takich łachmanach, w jakich był. Tłuste, roztrzepane włosy, za długie, wchodzące mu w oczy. Można powiedzieć, ze w ogóle nie wyglądał jak dziecko.
- Ja rozumiem, że nie masz ochoty niańczyć tego chłopca, ale mógłbyś mu chociaż dać dom, jedzenie i ubrania. Nie wymagam od ciebie uczuć, bo wiem, że mu tego nie dasz. Do jasnej cholery, chyba cię stać na coś takiego. - Przybliżył chłopaka do siebie, po czym ruszył z nim w stronę łazienki. - Idę go umyć, a później jadę z nim do fryzjera. I tak, jedziesz z nami.
- Umyć to się może chyba sam. - stwierdziłem, prychając i drapiąc się po policzku.
- Może i umyć potrafi się sam, ale aby ściągnąć ten brud to już musi mu ktoś pomóc. A jaśnie Pan tego raczej nie zrobi.
I zniknęli za drzwiami łazienki.
Siedziałem u Guu już od dwóch godzin, gdyż ten próbował doprowadzić włosy chłopaka do jakiegoś normalnego stanu. Może wszystko byłoby prostsze, gdyby nie Hyde. Raz był za tym, żeby zrobić mu nieziemski balejaż, drugim razem stawiał na proste cięcie z bardziej wyciętymi bokami, a na koniec błagał, aby ścięli mu tylko końcówki, bo takich długich włosów nie można przecież zniszczyć. Błąd. Zniszczone to one już były - całe.
Chłopak jak był cichy, tak siedział bez słowa.
- Nie możecie mu po prostu ich ściąć? Może w końcu będzie w stanie popatrzeć mi prosto w oczy.
- Wątpliwe... Wiesz co, Guu, myślę że lekko pocieniowane w lewą stronę będą dobrym wyjściem.
- No błagam... - jęczał Guu, a ja westchnąłem.
Odłożyłem gazetę, po czym ruszyłem w ich stronę. Guu stał z nożyczkami i jeżeli kiedykolwiek widzieliście wkurzonego fryzjera, to uwierzcie, to Guu to teraz taki właśnie wkurzony, zniecierpliwiony fryzjer razy tysiąc.
- Zetnij mu te włosy na krótko, normalnie, tak jak się ścinają chłopcy w jego wieku. Muszą mu przecież odrosnąć jakieś nowe, suchych nie ma co zapuszczać. - skomentowałem, patrząc na chłopaka, a ten zadrżał.
- Dzięki, Gackt. Uwielbiam cię. - położył mi dłoń na ramieniu i wziął się za robotę, a ja zawinąłem się w stronę kanapy.
- Camui, czekaj chwile. - zaszedł mnie od tyłu Hideto. - Weź idź do jakiejś knajpy i kup coś ciepłego do żarcia.
- Dla kogo? Nie jestem na razie głodny.
- Ale on pewnie jest, ja też zjem, Guu też sie załapie. Stawiasz, miłej drogi! - poklepał mnie po plecach i wrócił do chłopaków, uśmiechając się szeroko.
Skoro nie mam nic innego do roboty, to mogę się chociaż przejść do knajpy. Może dadzą mi w końcu spokój.
Po godzinie wróciłem z gotowymi daniami, lekko zdziwiony ciszą w salonie. Gdy wszedłem do pomieszczenia, nikogo w nim nie było. Postawiłem makaron na blacie i rozejrzałem się po salonie. Nagle usłyszałem jak ktoś wychodzi z pomieszczenia dla personelu. Odwróciłem się w tamtą stronę i zmrużyłem oczy.
- Guu, gdzie się podziewa tamta dwójka?
- Ooo, makaronik. Hyde siedzi z tym bobasem w personalnym, przymierzają ubrania.
Uniosłem jedną brew w geście zdziwienia.
- Powiedz mi, w którym momencie on kupił te ubrania...
- Mnie nie pytaj. Mimo wszystko, powiem ci, że okazał się mieć całkiem ładną buźkę. Chłopiec z okładki ,,perfekcyjny uczeń''.
Uśmiechnąłem się i wziąłem pozostałe trzy makarony, po czym ruszyłem w stronę pokoju dla personelu. Od razu na wejściu przywitała mnie niebieska koszulka, którą odrzuciłem, aby cokolwiek widzieć.
- Czy to wszystko musi się tak walać? Jezu, Hyde, kiedy ty... - Zatrzymałem się w połowie zdanie, gdy ujrzałem obraz chłopaka. Zamknąłem usta, po czym spojrzałem na dumnego Hideto. Napuszył się jak jakiś paw, westchnąłem. - Spakuj go, musimy już iść. Chcę spędzić ten dzień z telewizorem i popcornem, a wy mi go skracacie.
- Ooo, jak miło. Kupiłeś już żarcie. Masz, Arata, poczęstuj się. - Podał chłopcu pudełko gorącego makaronu z warzywami, a ja oparłem się o ścianę.
- Arata?
- Tak. Masz z tym problem? Nie chciałeś go nazwać, to musiałem coś wymyślić. W końcu teraz jest czysty!*
Mruknąłem, po czym spojrzałem znów na chłopaka. Jadł powoli makaron, jakoby bał się, że za chwilę ktoś mu go odbierze. Miał krótko ścięte włosy, które zaczęły układać się w małe fale. Był strasznie chudy, co pokazywały ubrania, które powinny opinać jego ciało, a po prostu na nim wisiały. Dodatkowo pastelowe kolory bluzki i spodni, które wybrał Hyde, podkreślały jego bladą cerę. Każda kobieta z pewnością by mu tego zazdrościła. W końcu na mnie spojrzał, co spowodowało ścisk w moim brzuchu. Nie chodzi tutaj o ,,młodzieńcze zauroczenie'', w takie rzeczy się nie bawimy. Miał po prostu niesamowitą barwę tęczówek, co musiałem przyznać.
- Ty chyba nie tak na poważnie, Hyde? - spytałem, odrywając wzrok od chłopaka.
- Z czym?
- Z jego imieniem.
Popatrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem, który za chwilę został wytłumaczony jego słowami:
- O proszę, proszę. Ktoś tu się zaczął interesować.
- Po prostu patrzę na to okiem artysty. Arata do niego nie pasuje.
Po zjedzeniu makaronów pojechaliśmy do galerii w celu zakupienia futonu i innych potrzebnych rzeczy. Trzeba mu było kupić piżamę, za co później oczywiście oberwałem (Hyde:,,Jak możesz kupić chłopcu piżamę w kaczuszki, a nie w samochodziki? Co z ciebie za mężczyzna!''). Zaliczyliśmy kino i supermarket, zdjęcia do wywiadu dla gazety ,,Shoticon'' i po około sześciu godzinach wróciliśmy do mieszkania.
- W lodówce masz wszystko co chcesz, więc jak jesteś głodny to sobie coś zrób. Ja idę pod prysznic.
Popatrzyłem na niego, gdy odwieszałem klucze. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Westchnąłem i ruszyłem do łazienki.
Gdy wróciłem, siedział na kanapie z podkurczonymi nogami. Nawet sobie nie włączył telewizora (o jedzeniu już nie wspominając).
- Nie chcesz niczego oglądać?
Usiadłem koło niego, wycierając włosy ręcznikiem, a tamten drgnął, po czym przesunął się bliżej rogu kanapy. Mruknąłem i wzruszyłem ramionami. Jak nie, to nie. Sięgnąłem po pilot i włączyłem ulubiony kanał. Akurat leciał jakiś serial, o nadprzyrodzonych mocach.
Gdy nastąpiła krótka przerwa, zerwałem się w stronę kuchni, w celu przygotowania sobie popcornu i czegoś do picia.
- Idę robić popcorn, chcesz swoją porcję?
Cisza.
- Pytam się, czy chcesz popcorn? Chociaż daj tą krótką odpowiedź: tak czy nie?
- Nie. - powiedział cicho, nawet nie patrząc w moją stronę.
- Ok, jak chcesz. - odpowiedziałem, lekko zdenerwowany.
Przygotowałem popcorn i chwyciłem za butelkę coli, po czym wróciłem na kanapę. Rozłożyłem nogi na stoliku i podsunąłem sobie poduszkę pod głowę. Mały jak siedział w rogu, tak został. Zacząłem go obserwować, a gdy w końcu dotarłem do jego wyrazistych żeber, podsunąłem mu popcorn pod nos.
- Bierz i nie gadaj.
W końcu na mnie spojrzał, lekko przestraszony moją reakcją, ale jego ręka już po chwili wylądowała w misce. Jakoby na to czekał. Westchnąłem tylko i wróciłem znów do oglądania serialu.
Po trzech godzinach oglądania, mały usnął. Spojrzałem na niego trochę uważniej i próbowałem zrozumieć swoje zachowanie i uczucia co do zaistniałej sytuacji. Jeszcze nigdy nie musiałem wychowywać dziecka, w dodatku chłopca, który bał się cokolwiek powiedzieć i zrobić. Moje zachowanie było raczej oschłe w porównaniu do Hideto. Było trudno mnie i chłopakowi, dlaczego więc Hyde nie wziął go do siebie?
Zarzuciłem na niego swój koc, a sam podciągnąłem nogi. Zagryzłem dolną wargę i spojrzałem na jego twarz.
- Będziesz nazywał się Chou...Arata jest prostackie.
*
No więc konieeec..trololololo
W końcu pierwszy rozdział! Yeah...
tak, tak wiem. Postaram się poprawić. Mogą pojawić się pewne błędy, ale postaram sie je zniwelować jakoś w weekend, albo piątek. Przede mna jeszcze lekcje .o.
Ogólnie podoba mi się rozdział, nie wiem jak wam. Hyde i Gackt trochę traktują Chou jak zabawkę...ale o to chodzi, bo później to rozwinę xD Mam nadzieję, ze wszystko jest ok :) Dzięki za przeczytanie i Adious!
*Chodzi tutaj o znaczenie słowa(imienia) Arata - według japońskiego zbioru imion, kojarzony jest z czystością, czysty. O to chodziło Hyde :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz