niedziela, 16 listopada 2014

Z Deszczu W Słońce Rozdział 4


       
Po dość długiej nieobecności, wstawiam rozdział 4. Nie przerwiemy, ani nie zawiesimy bloga. 
Jakiś czas temu miał miejsce ciąg bardzo nie fajnych zdarzeń. Między innymi śmierć bardzo bliskiej osoby. Dlatego też rozdziały nie pojawiały się. Później doszła szkoła i cała reszta dupereli. Mam zapasik rozdziałów, jednak niesprawdzonych. Co do sprawdzania. Mam w końcu betę. Co prawda beta też człowiek i jakieś błedy mogą się pojawić. Pod rodziałem wstawię link do jej bloga. 
To chyba tyle. Rodziały powinny się pojawiać co tydzień, max. dwa.
~ Hitomi 

                                                                Rozdział 4 

Mizuki nie do końca wiedział, czy powinien teraz skakać z radości, czy wypchnąć przyjaciela i zaszyć się w tymczasowej sypialni.
- Eeeee
- No co e? Czy ty wiesz, ile ja Cię szukałem? Poza tym, chyba nie masz zamiaru zwalać się komuś obcemu na głowę.
- To nie jest ktoś obcy, to... to jest mój... mój- Keizo widząc, że chłopak zaczął plątać się w słowach dodał.
- Przyjaciel. Drogi panie...
- Akihiko.
- Ah tak. Dogi panie Akihiko. Ja i Mizuki polubiliśmy się podczas jego pobytu tutaj. Świetnie nam się rozmawia, a ja obiecałem mu że może tu zostać tak długo jak chce.- Może nie do końca mówił prawdę, ale w jakiś sposób odczuwał flustracje, gdy tylko pomyślał sobie o wyjeździe Mizukiego.
- Ah... w takim razie rozumiem. Mizuki czy masz może dostęp do telefonu?
- Tak, mam.
- Tak więc masz do mnie dzwonić każdego wieczora i informować i wszystkim. Tu masz mój nowy numer- Podał przyjacielowi kartkę z zapisanymi cyframi po czym przytulił go i po dłuższej chwili oddalił się w stronę miejsca, w którym zaparkował samochód.
            Mizuki chodził niespokojnie po pokoju w te i z powrotem. Keizo patrzył na niego z ukosa z niemą ciekawością w oczach.
- Wydepczesz mi dziurę w podłodze- Chłopak tylko prychnął w odpowiedzi i łaził dalej.
- Usiądź, rozpraszasz mnie. Nie mogę się skupić na tym co czytam. - Rzeczywiście, Keizo już chyba po raz setny czytał to samo zdanie.
- Nie. Denerwuje się.
- Czym?
- Nie wiem to chyba szok albo... nie mam pewności. Po prostu on... Akihiko tak nagle się tu pojawił i pewnie teraz snuje jakieś domysły że Cię uwiodłem dlatego nie chcę wrócić.
- I to Cię tak martwi? Niech myśli co chce. My wiemy swoje. Nic do siebie nie czujemy poza zwykłą akceptacją. - Wstał po czym wyszedł z pomieszczenia.
- Taaa... akceptacja - Mizuki usiadł na wcześniej zajmowanym przez Keizo miejscu i zaczął się zastanawiać co tak naprawdę czuje. Na pewno nie była to już tylko akceptacja i  z tego właśnie powodu było mu przykro, ponieważ ze strony starszego nie mógł liczyć na nic więcej. Keizo wrócił do pokoju z miską pełną chipsów i usadowił się koło Mizukiego.
- Mogę? - Wyciągnął rękę w stronę miski i jakże wielkie było jego zaskoczenie, gdy mężczyzna pacnął go w dłoń.
- Nie, przynieś sobie. Te są moje. - Rzekł z pełnymi ustami, po czym wczytał się z powrotem w swoją książkę.
- Dobrze. Łaski bez. -  Wstał, po czym ruszył w stronę sypialni specialnie tupiąc nagłośniej jak umiał, gdyż wiedział że Keizo tego nie znosi. No ale co on mół poradzić, że chodził od pięty. Nagle ni z tego, ni z owego ktoś chwycił go za ramie i obrócił w swoją stronę. Tyle że ten ktoś to był pan samolób. ( czyt. Keizo )
- Co to miał być za foch? - Warknął na Mizukiego, ale młodszy na tyle zdołał się do tego warczenia przezwyczaić, że już to na nim nie robił żadnego większego wrażenia.
- Bo.Ty. Jesteś. Wstrętnym. Samolubem! - Krzyknął.
- Ja?! Bo Ci chipsów nie chciałem dać? No błagam Cię gówniarzu. Dojrzej trochę.
- Ah.. spadaj - Wyrwał się z jego uścisku i znów ruszył w stronę pokoju. Jednak znowu został powstrzymany. Wręcz boleśnie przyciśnięty do ściany. - C.. co robisz?- Mizuki założyłby się teraz o stówę, że odcień jego twarzy mógłby śmiało konkurować z kolorem buraka.
- Wnerwiasz mnie.
- Cz...czym? - I znów to uczucie. No powiedzmy śmiało, że noga Keizo wciśnięta między uda Mizukiego wcale nie ułatwiała mu skoncentrowania się na tym co mężczyzna mówi. - I... przestań.
- Co przestań?
- Pocierasz nogą moje krocze. Człowieku nie jestem z kamienia!!! - Po tym zrobił się jeszcze czerwieńszy, o ile to jeszcze możliwe, a Keizo z prędkością światła odskoczył od chłopaka na dwa metry.
- Sorki - No to teraz mieli remis. Keizo również na to zdarzenie nie pozostał blady jak zwykle.
- Idę się myć.- Oznajmił po czym ruszył do łazienki chcąc się trochę "ochłodzić". Już nie do końca wiedział, czy zostanie tutaj to był dobry pomysł. Przecież ten mężczyzna go wykończy samą swoją obecnością.
- Tak... tak zrób. - Powiedział jakby sam do siebie, gdyż Mizukiego nie było już w pobliżu i wrócił do czytania książki. Jednak te cholerne literki za chuja nie chciały mu się składać w całość. Ciągle w głowie widniało mu zdarzenie sprzed kilku chwil. Oh co z niego za debil... dlaczego nie zorientował się, że... ah... najgorsze wydało mu się to, że po raz pierwszy w życiu, gdzieś w głębi siebie poczuł satysfakcję z tego, że potrafi komuś sprawić... przyjemność.

            Kolejne dni Mizuki omijał Keizo dalekim łukiem. Rozmawiali tylko kiedy musieli. Mizuki codziennie wieczorami dzwonił do swojego przyjaciela i zapewniał o swoim bezpieczeństwie. Słuchał również jego codziennego sprawozdania dnia. Keizo coraz bardziej denerwował się sytuacją. Mizuki już nawet nie chciał z nim jeździć po drewno, a zima dawała o sobie coraz bardziej znać. Kiedy po raz kolejny mu odmówił nie wytrzymał
- Jezu człowieku co ci do cholery jasnej jest?! Omijasz mnie jak największe zło! Czemu to robisz?
- Bo od tamtej sytuacji czuje się głupio i wstydzę się - No bo niby po co miałby go oszukiwać. Przecież mężczyzna i tak poznałby że kłamie.
- Nie masz czego. To logiczne że mężczyzna reaguje na coś... takiego - Keizo musiał sam przed sobą przyznać, że dziwnie się teraz czuł. Niezręcznie mu się również rozmawiało o takich sprawach.
- Tak... tylko że ja, od tamtego momentu czuje się w twojej obecności dziwnie.
- Czemu?
- Nie wiem... po prostu tak jakoś ja chyba... chyba spodobałeś mi się w ten sposób. Wiem. Obiecałem Ci, że nigdy nie dotknę Cię w sposób intymny dlatego trzymam się od Ciebie z daleka. Nie mam pewności, czy nie przyjdzie mi do głowy coś głupiego.
            Po usłyszeniu tych słów Keizo z wrażenia aż usiadł. Przech chwilę miał ochotę wywieźć chłopaka do tego całego Akihiko, jednak szybko z tego pomysłu zrezygnował. Zawsze sobie powtarzał że od problemów się nie ucieka bo one i tak zawsze wrócą.
- Nie zabije Cię przecież jeśli mnie dotkniesz. Masz mnie za taką osobę?
- Nie, znaczy tak, znaczy nie. To znaczy... - Plątał się w słowach. Co miał mu powiedzieć? Nie miał zielonego pojęcia co mu powiedzieć, więc znów wyłożył wszystkie karty na stół. - Nie zrozum mnie źle, ale boje się Ciebie.
- A - Keizo zrobiło się przykro. Czy on kiedykolwiek dał mu do zrozumienia żeby chłopak się go bał? Chociaż czego on się spodziewał. W końcu prawie każdy się go boi - W takim razie ja również nie będę się do Ciebie zbliżał. Aha i jeszcze coś. Chciałbym żebyś w ciągu tygodnia wrócił do siebie. Tak będzie lepiej.
- Ale... stop! - Zatrzymał meżczyzne który właśnie miał zamiar wyjść z domu. - Dlaczego?
- Jak wyobrażasz sobie życie pod jednym dachem z osobą której się boisz?
- Ja... nie. Nie o to chodzi! Wszystko źle rozumiesz. Nie boje się Ciebie w sensie Ciebie, tylko Ciebie jako Ciebie. - Bredził, ale tak cholernie trudno było wyjaśnić słowami to, co czuje do mężczyzny.
- CO?! - Mina Keizo w tej chwili wyrażała sto procent zdziwienia i niezrozumienia.
- No bo... cholera! Chodzi o to, że boje się Ciebie a raczej twojego odrzucenia.
- Jakiego odrzucenia?
- No bo do cholery. Czy ty jesteś głuchy?! Powiedziałem Ci wszcześniej, że mi się podobasz... nawet bardzo. Za bardzo. Na dodatek cholernie Cię lubię i... zawdzięczam Ci życie, jesteś cholernym, przystojnym gburem który ma w dupie innych, ale troszczy się o nich. Jak mógłbyś mi się nie podobać?! - Później zrozumiał do czego się przyznał i bez zatanowienia podszedł do Keizo szybkim krokiem. Wspiął się na palcach i pocałował w usta. Serce przyśpieszyło swój rytm bicia. Jednocześnie z podekscytowania całą sytuacją jak i strachu że zaraz starszy go uderzy. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Keizo stał w bezruchu jakby zamrożony. Nie oddawał pocałunku. Osobie stojącej obok mogłoby sie wydawać, że nawet nie oddycha, ale Mizuki doskonale czuł na swojej twarzy że Keizo oddycha przez nos. Po chwili zdał sobie sprawę, że na odwzajemnienie pocałunku nie miał co liczyć. Keizo śnił o kobiecie, wiec na pewno jakąś miał. Oznaczało to, że był hetero. Odsunął się od niego i spojrzał mu niepewnie w oczy.
- K...Keizo? - wybełkotał po dłuższej chwili.
- Ja... chciałbym Ci się z czegoś zwierzyć.
- S...słucham? - Czy ten mężczyzna zapomniał, że on go pocałował!!! No do jasnej cholery... nie ma opcji żeby go teraz normalnie wysłuchał - Dobrze. Więc mów.
            Nie ruszyli się z miejsca. Stali tak jak wcześniej. Keizo opierał się o drzwi wejściowe, a Mizuki stał na przeciw niego, oddalony o jakiś metr.
- Ja. Miałem kiedyś żonę. Ona, nazywała się Yoko. Umarła jakiś czas temu. Na początku była moją przyjaciółką. Bardzo bliską. Zawsze mnie wspierała i była dla mnie jak siostra. Nawet pięć lat temu, gdy byłem tak zapracowany, że nigdy nawet nie pomyślałbym o miłości. Nie zastanawiałem się nad niczym związanym z tym. Zarządzałem sporą firmą i nie miałem na takie rzeczy czasu. Jedyna osoba z którą wtedy utrzymywałem kontakt była Yoko, która pewnego dnia, oświadczyła się mi.
-Ona Tobie? - Nie wiedział do końca do czego Keizo zmierza, ale chciał go wysłuchać i jeśli przyjdzie taka potrzeba, wesprzeć.
- Tak. Ona, mi. Była taka radosna a ja wiedziałem że jeśli sie nie zgodzę to zranie ją. Zgodziłem się więc. Kiedy wyznała mi miłość, ja zrobiłem to samo. Mimo, że żywiłem do niej uczucia braterskie. Problem był taki że jakiś czas później spostrzegłem że dziewczyny mi się nie podobają pod tym względem, a na mężczyzn nie zwracałem dużej uwagi. Jednak moja żona uparła się, że jestem homoseksualistą i że ona mnie z tego wyleczy.
- Co za bzdura! Homoseksualizm to nie choroba...
- Wiem. Byłem jednak tak zmęczony kłótniami z nią, że przystałem na jej propozycję, a firme zostawiłem pod opiekę swojej siostrze. Pięć lat. Pięć lat z nią byłem i starałem się jak mogłem by była ze mną na tym odludziu szczęśliwa. Szedłem z nią nawet do łóżka ale nie byłem w stanie spłodzić jej dzieci, bo jakiś czas później okazało się że jestem... bezpłodny. - Westchnął. Ah. Doskonale pamiętał kiedy pokazał żonie wyniki badań a ta wpadła w furię. - Później okazało się, że jest chora na raka. Najgorsze było to, że nie chciała się leczyć. Powiedziała, że i tak jest ze mną nieszczęśliwa, bo nie dałem jej dzieci i tak naprawdę jej nie kochałem. A to nie prawda! Kochałem ją! Tylko, że... jak siostrę. Gdy umierała, ostatnie słowa jakie mi powiedziała to "Ułóż sobie życie z kimś kogo pokochasz. Bądź szczęśliwy." Uśmiechnęła się i umarła. Jednak jak mogę być szczęśliwy, kiedy to moja wina, że jej życie było o dupę rozbić.
- Powinieneś rozpamiętywać raczej szczęśliwe chwile z nią związane, a nie to kiedy bredziła. Była chora. Jestem pewien, że jeśli Cię kochała, to nie ma Ci niczego za złe.
- Tak, może masz rację. Przepraszam że Cię tym obarczam, ale kilka minut temu poczułem dziwną potrzebę zwierzenia się komuś w końcu i padło na Ciebie. Poza tym. Ufam Ci, Mizuki. Zrobiło mi się trochę lżej na duszy i chyba pójdę się położyć.
- W porządku... ah! Keizo - Zatrzymał mężczyznę, który właśnie odchodził w stronę pokoju. - Czy ja mogę tu zostać?
- Ile tylko chcesz. - Uśmiechnął się do chłopaka i już po chwili ponownie został zatrzymany. - Co tym razem?
- Nie masz mi za złe tego... pocałunku? - Zaczerwienił się, więc szybko spuścił głowę patrząc w swoje nagie stopy. Większość podłogi w domku była pokryta dywanami przez co mógł chodzić boso.
- Nie, ale nie rób tego więcej, jeśli nie poproszę. - I wyszedł zostawiając Mizukiego.
            Czy on właśnie dał mu do zrozumienia, że kiedyś poprosi go o pocałunek? O matko. Umarłby ze szczęścia gdyby ta chwila nadeszła. Cóż... ważne, że może mieć nadzieję, a Keizo się na niego nie gniewa.

                                                           *~~~*
                                                  *Trzy dni później *

- Akihiko nie jesteś w pracy? - Spojrzał zdziwiony na słuchawkę. Chłopak zwykle dzwonił wieczorami, a teraz była trzynasta. Właśnie miał jechać z Keizo po drewno, ale telefon przyjaciela go powstrzymał, co Keizo się oczywiście nie spodobało, bo musiał pojechać sam.
= Nie, dziś mam na piętnastą. Poza tym to STO LAT kochany!!!
- Hę?
= Co hę? Dziś 30 grudnia! Twoje urodziny. Nie mów, że zapomniałeś. Jutro po Ciebie przyjadę z tej okazji, aby uczcić jakoś z Tobą ten dzień.
- Ah. Tak racja. Nie, oczywiście, że nie zapomniałem. - Zapomniał. - Nie ma sprawy. O której?
= Oooo - Zamyślił się - 15:00?
- W porządku. To do zobaczenia jutro. No to papa. - Rozłączył się idealnie w momencie kiedy zmęczony Keizo wszedł do domku.
- Keizooooo... - przeciągnął słodko po czym uwiesił się mężczyźnie na ramieniu. Od tamtego dnia wyznań nie było już między nimi tak wielkiego dystansu i mógł sobie śmiało na coś takiego pozwolić. Oczywiście wciąż miał zakaz na całowanie go i inne tego typu czynności.
- Hm? - Spytał nie do końca przejęty. Sciągnowszy buty wszedł w głąb pomieszczenia.
- Weźmiesz mnie dziś na zakupy? - Uśmiechnął się promiennie. Podczas pobytu tutaj był z nim w mieście już dwa razy ale ani razu nie wyciągnął od niego ani jena.
- Po co? Lodówka jest pełna. Wczoraj byliśmy na zakupach.
- Ale mi chodzi o takie inne zakupy. Chciałbym jakąś koszulkę i spodnie.
- Oooo nie. Jestem zmęczony i mam zamiar się położyć. Ściągnął koszulę i ruszył w stronę kuchni, zapewne po jabłko które jadł co jakiś czas. Mizukiego wciąż rozpalał lekko widok nagiego od pasa w górę Keizo, więc delikatnie spojrzał w inną stronę.
- Proszę.
- Co Ci tak zależy na tych zakupach? Nie chodzi o to że nie chcę Ci nic kupić tylko... nie możemy jutro?
- Nie. Jutro wyjeżdżam. - Nim zdążył się poprawić mężczyzna krzyknął
- Co?! Dokąd?!
- No jutro Akihiko mnie zabiera do miasta na kilka godzin.
- Matko, nie strasz mnie tak. Myślałem że...
- Bałeś się że wyjadę? - Mizuki wpadł w leciutki stan eufori, a Keizo na chwile się zawiesił
- Nie, po prostu zdenerowałem się, że tak późno się dowiaduje.
- Ta jasne... to co? Pojedziesz ze mną dziś na zakupy?
- Eh... w porządku. Tylko poczekaj jakieś dziesięć minut. Musze się przebrać.


                                               ***
W mieście byli już kilka godzin i siedzieli właśnie w lodziarni z zakupionymi porcjami deserów. Mizuki był zadowolony, że mężczyzna zgodził się kupić mu dwie pary spodni i bluzkę.
- Nigdy Cię jakoś nie ciągneło na zakupy.
- Tak... tylko, że - Obżerał się i mówił z pełną buzią za co został skarcony. Ponownie zabrał głos dopiero po przełknięciu lodów. - tylko że dziś są moje urodziny. - Uśmiechnął się promiennie, a Keizo spojrzał na niego z gromem w oczach. - No co?
- Mówisz mi o tym dopiero teraz? Dlaczego nie powiedziałeś mi już w domu.
- Nie wiem. Tak jakoś. - Spojrzał ze zdziwieniem na Keizo, który właśnie wstał i zaczął zakładać kurtkę - Dokąd idziesz?
-  Poczekaj tu jak jesteś jeszcze głodny to zamów sobie coś. Wrócę za godzinę.
- C..co? - Nie doczekał się niczego więcej, gdyż mężczyzna wyszedł, a on został sam jak kołek. Czyżby był zły za to, że powiedział mu o swoich urodzinach dopiero teraz, ale przecież to dziecinne zachowanie. Spojrzał tempo w swój deser po czym postanowił sporzyć danie do końca. Następnie wściekły na Keizo, za jego idiotyczne zachowanie, specialnie zamówił jeszcze dwie porcję pucharów lodowych, których oczywiście nie dał rady zjeść do końca. Na dworze robiło się ciemno, a Keizo wciąż nie było. Zaczynał się powoli martwić. Właśnie miał zacząć poszukiwania swojego obiektu westchnień, gdy nagle osoba ta weszła do lodziarni. Keizo usiadł na przeciw niego z uśmiechem od ucha do ucha. Trochę to zaintrygowało Mizukiego.
- Najedzony?
- T...tak - Teraz zrobiło mu się głupio że tyle zamówił. Keizo będzie musiał naprawdę wydać przez niego sporo pieniędzy.
- To chodź, tylko poczekaj. Jeszcze zapłacę. - Wrócił po chwili, wciąż z tą samą miną. Uśmiech nie schodził mu z twarzy aż do powrotu do domu. Chociaż tam też wciąż zachowywał się jakoś inaczej. W końcu usiadł obok Mizukiego na kanapie i poprosił chłopaka by ten zamknął oczy. Mizuki niechętnie wykonał polecenie. Po chwili poczuł dotyk mężczyzny przy swoim karku. Zadrżał na ten gest jak i również na dotyk zimnych dłoni na swojej gorącej skórze.
- Możesz otworzyć. - Mizuki spojrzał na swoją szyję i spostrzegł srebrny naszyjnik z wisiorkiem na którym wygraferowane było jego imię.
- J...jejku. Dziękuję.
- Wszystkiego najlepszego Mizuki. Przepraszam, że tak Cię wtedy zostawiłem, ale nie wiedziałem do której czynne są sklepy z biżuterią. - Mizuki chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie do końca wiedział co, więc tylko przytulił Keizo na co ten na chwilę znieruchomiał lecz po chwili również go objął.
- Keizo.
- Hm?
- Mogę... dobra nic - Odsunał się lekko speszony.
- No powiedz.
- Czy... czy mogę Cię pocałować? - Powiódł niepewnie wzrokiem do oczu Keizo.
- Dziś są twoje urodziny więc... w porządku. - Mizuki aż się sam sobie dziwił, że się teraz zestresował. Tak bardzo chciał żeby ten pocałunek spodobał się Keizo.
- A... oddasz go?
- Jeśli mi się spodoba. - Uśmiechnął się z wyższością, a Mizukiemu żołądek skręcił się jeszcze bardziej, jednak po chwili zdecydował się wykonać jakiś krok i niepewnie zbliżył się ponownie do Keizo. Przejechał dłonią po jego policzku zatrzymując dłoń na jego szczęce. W końcu dotknął swoimi ustami warg mężczyzny i zaczął je powoli pieścić. Bał się co dało się wyczuć również w pocałunku. Keizo nie oddawał go. Mizuki miał ochotę się rozpłakać i kiedy  już miał się odsunąć od starszego ten, przyciągnął go bliżej, oplatając talię chłopaka swoim ramieniem. Keizo szybko odwzajemnił pieszczotę, widząc, że chłopak ma zamiar przestać. Delikatne muśnięcia ust zmieniały się z każdą chwilą w coraz bardziej zachłanne pocałunki, a Keizo chyba po raz pierwszy w życiu poczuł, że naprawdę się podniecił. Nie wiedział do końca na co był gotowy, więc odsunął od siebie Mizukiego, żegnając jego usta przeciągłym liźnięciem warg.
- Chyba pora już spać. - Zostawił młodszego z rumieńcami na twarzy i wzwodem w spodniach, co wyraźnie było widać. Poszedł do ich pokoju, po czym zastanawiając się któryś raz z rzędu co tak napradę czuje do Mizukiego, przebrał się i położył do łóżka. Nie spał jednak. W jego głowie siedziało ciągle jedno pytanie "Co dalej?" . Nie zdawał sobie nawet sprawy ile czasu minęło odkąd leżąc z zamkniętymi oczami szukał odpowiedzi na to jedno pytanie. Jednak po chwili poczuł jak materac się ugina. Czyżby był tak zamyślony, że nie usłyszał nawet Mizukiego krzątającego się po sypialni? Coś mu jednak nie pasowało. Poczuł rękę chłopaka oplatającą go w pasie co oznaczało, że chłopak nie jest pod swoją kołdrą. Dlaczego? Właśnie miał zamiar spytać o to młodszego gdy doznał uczucia, jakby dotyku motylich skrzydeł, na swoim policzku. Mizuki go pocałował. Tak delikatnie. Aż się musiał upewnić więc otworzył oczy. Mizuki zamarł.
- Myślałem że śpisz
- Jak widać nie. - Powiedział trochę zbyt ostrym tonem za co zaraz skarcił się w myślach. - Nie jesteś pod swoją pościelą? - Spytał już łagodniej
- Emm... No bo. Dzisiaj jest strasznie zimno.
- I?
- Pomyślałem że może moglibyśmy przepać się razem pod dwoma kołdrami.
- Mnie jest ciepło.
- Mnie nie. - Keizo nie odpowiedział tylko odwróćił się plecami do chłopaka i westchnął.
- Keizo...
- Co? - warknął.
- Mi naprawdę jest zimno. Mogę? - Spytał zaraz po tym jak wtulił się w jego nagie plecy, opatulając się przed tym szczelniej ich kołdrą.
- Po co pytasz skoro i tak już się przytuliłeś.
- Czyli mogę?
- Jezu, Mizuki. - Mężczyzna znów z nerwów obrócił się przez co leżeli teraz twarzami do siebie - Z Tobą to gorzej niż z dzieckiem. Tak, możesz. - Mizuki na te słowa tylko jeszcze mocniej przytulił się do drugiego, ciepłego ciała. Keizo poczuł jak chłopak drży, więc mimo, że jemu było cholernie gorąco, to nakrył ich jeszcze drugą kołdrą i objął Mizukiego swoim ramieniem. Fakt że płonął i praktycznie się pocił nie przeszkodził mu w zaśnięciu obok drugiego ciała.
            Rano, gdy wstał obok nie było chłopaka. Trochę go zaskoczył ten fakt, gdyż to zwykle on wstawał wcześniej. Słyszał, że ktoś krząta się po kuchni. Z zamiarem zobaczenia co takiego wyczynia jego współlokator, wstał i z ociągnięciem powlókł się do kuchni. Mizuki krzątał się to w tą, to w tamtą, najwyraźniej usilnie czegoś szukając i kląc pod nosem. Na blacie stała jajecznica i sok pomarańczowy w szklance. Młody odwrócił się z zamiarem sprawdzenia kolejnej półki i krzyknął na widok Keizo, któróry wyrósł przed nim nie wiadomo skąd.
- Myślałem że jeszcze śpisz.
- No jak widać już nie. Mógłbyś wyjaśnić mi dlaczego moja kuchnia wygląda jak po czterech tornadach i przynajmniej jednym tsunami?
- Ehhh... chciałem Ci zrobić śniadanie...
- Do łóżka? Jak żona mężowi? - Uniósł brwi i kąciki ust w kpiącym uśmieszku.
- Nie. Jak ktoś, kto chce się jakoś odwdzięczyć.
- Za co? - Nie przejmując się kompletnie chłopakiem, wziął naszykowane dla niego śniadanie i usiadł przy mini barku, napełniając od razu swój domagający się jedzenia żołądek.
- Cóż... kupiłeś mi wisiorek, zabrałeś do miasta na deser i ogólnie dzięki Tobie wspaniale spędziłem dzień. - Oparł się o blat i nieśmiało spoglądał na "wielką górę mięśni porzerającą swój posiłek".
- To były twoje urodziny.
- Taaa... a właśnie. Powinienem już się zbierać.
- Hę? Dokąd? - Uniósł wzrok znad pustego już talerzyka i spojrzał z niepokojem na chłopaka.
- Mówiem Ci że jadę z Akihiko na miasto.
- A.. ah. Rozumiem. W takim razie miłego dnia. Jadę po drewno. - Wstał z krzesła i zaczął się pośpiesznie ubierać w dresy, które nie wiadomo kiedy znalazły się na oparciu kanapy. -  Będziesz do północy?
- Oczywiście... Keizo... nie jesteś zły prawda?
- Nie. Zatrzaśnij drzwi jak wyjdziesz. - Wyszedł.
            Mizuki został więc sam i nie tracąc czasu zaczął ubierać się, w nowo zakupione ubrania.
                                                                   
                                                                        *~* 

Nie wiem czy wypada po tak krótkim prowadzeniu bloga, ale... zostawiajcie komentarze ( jeśli już przeczytaliście rozdział). To super uczucie kiedy się go dostaje. Co do bety: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz