Po dość długiej nieobecności, wstawiam rozdział 4. Nie przerwiemy, ani nie zawiesimy bloga.
Jakiś czas temu miał miejsce ciąg bardzo nie fajnych zdarzeń. Między innymi śmierć bardzo bliskiej osoby. Dlatego też rozdziały nie pojawiały się. Później doszła szkoła i cała reszta dupereli. Mam zapasik rozdziałów, jednak niesprawdzonych. Co do sprawdzania. Mam w końcu betę. Co prawda beta też człowiek i jakieś błedy mogą się pojawić. Pod rodziałem wstawię link do jej bloga.
To chyba tyle. Rodziały powinny się pojawiać co tydzień, max. dwa.
~ Hitomi
~ Hitomi
Rozdział 4
Mizuki nie do końca wiedział, czy powinien teraz skakać z radości, czy
wypchnąć przyjaciela i zaszyć się w tymczasowej sypialni.
- Eeeee
- No co e? Czy ty wiesz, ile ja Cię szukałem? Poza tym, chyba nie masz zamiaru zwalać się komuś
obcemu na głowę.
- To nie jest ktoś obcy, to... to jest mój... mój-
Keizo widząc, że chłopak zaczął plątać się w słowach dodał.
- Przyjaciel. Drogi panie...
- Akihiko.
- Ah tak. Dogi panie Akihiko. Ja i Mizuki polubiliśmy
się podczas jego pobytu tutaj. Świetnie nam się rozmawia, a ja obiecałem mu że może tu zostać tak długo jak
chce.- Może nie do końca mówił prawdę, ale w jakiś sposób odczuwał flustracje, gdy tylko pomyślał sobie o wyjeździe
Mizukiego.
- Ah... w takim razie rozumiem. Mizuki czy masz może
dostęp do telefonu?
- Tak, mam.
- Tak więc masz do mnie dzwonić każdego wieczora i
informować i wszystkim. Tu masz mój nowy numer- Podał przyjacielowi kartkę z
zapisanymi cyframi po czym przytulił go i po dłuższej chwili oddalił się w
stronę miejsca, w którym zaparkował samochód.
Mizuki
chodził niespokojnie po pokoju w te i z powrotem. Keizo patrzył na niego z
ukosa z niemą ciekawością w oczach.
- Wydepczesz mi dziurę w podłodze- Chłopak tylko
prychnął w odpowiedzi i łaził dalej.
- Usiądź, rozpraszasz mnie. Nie mogę się skupić na tym
co czytam. - Rzeczywiście, Keizo już chyba po raz setny czytał
to samo zdanie.
- Nie. Denerwuje się.
- Czym?
- Nie wiem to chyba szok albo... nie mam pewności. Po
prostu on... Akihiko tak nagle się tu pojawił i pewnie teraz snuje jakieś domysły
że Cię uwiodłem dlatego nie chcę wrócić.
- I to Cię tak martwi? Niech myśli co chce. My wiemy
swoje. Nic do siebie nie czujemy poza zwykłą akceptacją. - Wstał po czym wyszedł
z pomieszczenia.
- Taaa... akceptacja - Mizuki usiadł na wcześniej
zajmowanym przez Keizo miejscu i zaczął się zastanawiać co tak naprawdę czuje.
Na pewno nie była to już tylko akceptacja i
z tego właśnie powodu było mu przykro, ponieważ ze strony starszego nie
mógł liczyć na nic więcej. Keizo wrócił do pokoju z miską pełną chipsów i
usadowił się koło Mizukiego.
- Mogę? - Wyciągnął rękę w stronę miski i jakże
wielkie było jego zaskoczenie, gdy mężczyzna
pacnął go w dłoń.
- Nie, przynieś sobie. Te są moje. - Rzekł z pełnymi ustami, po czym wczytał się z powrotem w swoją książkę.
- Dobrze. Łaski bez. - Wstał, po czym ruszył w stronę sypialni specialnie tupiąc
nagłośniej jak umiał, gdyż wiedział że Keizo tego nie znosi. No ale co on
mół poradzić, że chodził od pięty. Nagle ni z tego, ni z owego ktoś
chwycił go za ramie i obrócił w swoją stronę. Tyle że ten ktoś to był pan
samolób. ( czyt. Keizo )
- Co to miał być za foch? - Warknął na Mizukiego, ale młodszy na tyle zdołał się do tego warczenia
przezwyczaić, że już to na nim nie robił żadnego większego wrażenia.
- Bo.Ty. Jesteś. Wstrętnym. Samolubem! - Krzyknął.
- Ja?! Bo Ci chipsów nie chciałem dać? No błagam Cię
gówniarzu. Dojrzej trochę.
- Ah.. spadaj - Wyrwał się z jego uścisku i znów ruszył
w stronę pokoju. Jednak znowu został powstrzymany. Wręcz boleśnie przyciśnięty
do ściany. - C.. co robisz?- Mizuki założyłby się teraz o stówę, że odcień jego twarzy mógłby śmiało konkurować z
kolorem buraka.
- Wnerwiasz mnie.
- Cz...czym? - I znów to uczucie. No powiedzmy śmiało, że noga Keizo wciśnięta między uda Mizukiego wcale nie
ułatwiała mu skoncentrowania się na tym co mężczyzna mówi. - I... przestań.
- Co przestań?
- Pocierasz nogą moje krocze. Człowieku nie jestem z
kamienia!!! - Po tym zrobił się jeszcze czerwieńszy, o ile to jeszcze możliwe, a Keizo z prędkością światła odskoczył od chłopaka na
dwa metry.
- Sorki - No to teraz mieli remis. Keizo również na to
zdarzenie nie pozostał blady jak zwykle.
- Idę się myć.- Oznajmił po czym ruszył do łazienki chcąc się trochę "ochłodzić". Już nie do końca wiedział, czy zostanie tutaj to był dobry pomysł. Przecież ten mężczyzna go wykończy
samą swoją obecnością.
- Tak... tak zrób. - Powiedział jakby sam do siebie, gdyż Mizukiego nie było już w pobliżu i wrócił do
czytania książki. Jednak te cholerne literki za chuja nie chciały mu się składać
w całość. Ciągle w głowie widniało mu zdarzenie sprzed kilku chwil. Oh co z
niego za debil... dlaczego nie zorientował się, że... ah... najgorsze wydało mu się to, że po raz pierwszy w życiu, gdzieś w głębi siebie
poczuł satysfakcję z tego, że potrafi komuś sprawić... przyjemność.
Kolejne dni Mizuki omijał Keizo dalekim łukiem. Rozmawiali tylko kiedy
musieli. Mizuki codziennie wieczorami dzwonił do swojego przyjaciela i zapewniał
o swoim bezpieczeństwie. Słuchał również jego codziennego sprawozdania dnia.
Keizo coraz bardziej denerwował się sytuacją. Mizuki już nawet nie chciał z nim
jeździć po drewno, a zima dawała o sobie coraz bardziej znać. Kiedy po
raz kolejny mu odmówił nie wytrzymał
- Jezu człowieku co ci do cholery jasnej jest?!
Omijasz mnie jak największe zło! Czemu to robisz?
- Bo od tamtej sytuacji czuje się głupio i wstydzę się
- No bo niby po co miałby go oszukiwać. Przecież mężczyzna i tak poznałby że kłamie.
- Nie masz czego. To logiczne że mężczyzna reaguje na
coś... takiego - Keizo musiał sam przed sobą przyznać, że dziwnie się teraz czuł. Niezręcznie mu się również
rozmawiało o takich sprawach.
- Tak... tylko że ja, od tamtego momentu czuje się w
twojej obecności dziwnie.
- Czemu?
- Nie wiem... po prostu tak jakoś ja chyba... chyba
spodobałeś mi się w ten sposób. Wiem. Obiecałem Ci, że nigdy nie dotknę Cię w sposób intymny dlatego
trzymam się od Ciebie z daleka. Nie mam pewności, czy nie przyjdzie mi do głowy coś głupiego.
Po usłyszeniu
tych słów Keizo z wrażenia aż usiadł. Przech chwilę miał ochotę wywieźć chłopaka
do tego całego Akihiko, jednak szybko z tego pomysłu zrezygnował. Zawsze
sobie powtarzał że od problemów się nie ucieka bo one i tak zawsze wrócą.
- Nie zabije Cię przecież jeśli mnie dotkniesz. Masz
mnie za taką osobę?
- Nie, znaczy tak, znaczy nie. To znaczy... - Plątał się w słowach. Co miał mu powiedzieć? Nie
miał zielonego pojęcia co mu powiedzieć, więc znów wyłożył wszystkie karty na stół. - Nie zrozum mnie źle, ale boje się Ciebie.
- A - Keizo zrobiło się przykro. Czy on kiedykolwiek
dał mu do zrozumienia żeby chłopak się go bał? Chociaż czego on się spodziewał.
W końcu prawie każdy się go boi - W takim razie ja również nie będę się do
Ciebie zbliżał. Aha i jeszcze coś. Chciałbym żebyś w ciągu tygodnia wrócił do
siebie. Tak będzie lepiej.
- Ale... stop! - Zatrzymał meżczyzne który właśnie miał
zamiar wyjść z domu. - Dlaczego?
- Jak wyobrażasz sobie życie pod jednym dachem z osobą
której się boisz?
- Ja... nie. Nie o to chodzi! Wszystko źle rozumiesz.
Nie boje się Ciebie w sensie Ciebie, tylko Ciebie jako Ciebie. - Bredził, ale tak cholernie trudno było wyjaśnić słowami to, co czuje do mężczyzny.
- CO?! - Mina Keizo w tej chwili wyrażała sto procent
zdziwienia i niezrozumienia.
- No bo... cholera! Chodzi o to, że boje się Ciebie a raczej twojego odrzucenia.
- Jakiego odrzucenia?
- No bo do cholery. Czy ty jesteś głuchy?! Powiedziałem
Ci wszcześniej, że mi się podobasz... nawet bardzo. Za bardzo. Na
dodatek cholernie Cię lubię i... zawdzięczam Ci życie, jesteś cholernym,
przystojnym gburem który ma w dupie innych, ale troszczy się o nich. Jak mógłbyś mi się nie podobać?! - Później
zrozumiał do czego się przyznał i bez zatanowienia podszedł do Keizo szybkim
krokiem. Wspiął się na palcach i pocałował w usta. Serce przyśpieszyło swój
rytm bicia. Jednocześnie z podekscytowania całą sytuacją jak i strachu że zaraz
starszy go uderzy. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Keizo stał w bezruchu
jakby zamrożony. Nie oddawał pocałunku. Osobie stojącej obok mogłoby sie wydawać, że nawet nie oddycha, ale Mizuki doskonale czuł na swojej twarzy że Keizo
oddycha przez nos. Po chwili zdał sobie sprawę, że na odwzajemnienie pocałunku nie miał co liczyć. Keizo śnił o
kobiecie, wiec na pewno jakąś miał. Oznaczało to, że był hetero. Odsunął się od niego i spojrzał mu
niepewnie w oczy.
- K...Keizo? - wybełkotał po dłuższej chwili.
- Ja... chciałbym Ci się z czegoś zwierzyć.
- S...słucham? - Czy ten mężczyzna zapomniał, że on go pocałował!!! No do jasnej cholery... nie ma
opcji żeby go teraz normalnie wysłuchał - Dobrze. Więc mów.
Nie
ruszyli się z miejsca. Stali tak jak wcześniej. Keizo opierał się o drzwi wejściowe, a Mizuki stał na przeciw niego, oddalony o jakiś metr.
- Ja. Miałem kiedyś żonę. Ona, nazywała się Yoko. Umarła jakiś czas temu. Na początku była moją
przyjaciółką. Bardzo bliską. Zawsze mnie wspierała i była dla mnie jak siostra.
Nawet pięć lat temu,
gdy byłem tak zapracowany, że nigdy nawet nie pomyślałbym o miłości. Nie zastanawiałem się nad
niczym związanym z tym. Zarządzałem sporą firmą i nie miałem na takie rzeczy
czasu. Jedyna osoba z którą wtedy utrzymywałem kontakt była Yoko, która pewnego
dnia, oświadczyła się mi.
-Ona Tobie? - Nie wiedział do końca do czego Keizo
zmierza, ale chciał go wysłuchać i jeśli przyjdzie taka
potrzeba, wesprzeć.
- Tak. Ona, mi. Była taka radosna a ja wiedziałem że
jeśli sie nie zgodzę to zranie ją. Zgodziłem się więc. Kiedy wyznała mi miłość, ja zrobiłem to samo. Mimo, że żywiłem do niej uczucia braterskie. Problem był
taki że jakiś czas później spostrzegłem że dziewczyny mi się nie podobają pod
tym względem, a na mężczyzn nie zwracałem dużej uwagi. Jednak moja żona
uparła się, że jestem homoseksualistą i że ona mnie z tego
wyleczy.
- Co za bzdura! Homoseksualizm to nie choroba...
- Wiem. Byłem jednak tak zmęczony kłótniami z nią, że przystałem na jej propozycję, a firme zostawiłem pod opiekę swojej siostrze. Pięć
lat. Pięć lat z nią byłem i starałem się jak mogłem by była ze mną na tym
odludziu szczęśliwa. Szedłem z nią nawet do łóżka ale nie byłem w stanie spłodzić
jej dzieci, bo jakiś czas później okazało się że jestem... bezpłodny. - Westchnął. Ah. Doskonale pamiętał kiedy pokazał żonie
wyniki badań a ta wpadła w furię. - Później okazało się, że jest chora na raka. Najgorsze było to, że nie chciała się leczyć. Powiedziała, że i tak jest ze mną nieszczęśliwa, bo nie dałem jej dzieci i tak naprawdę jej nie kochałem.
A to nie prawda! Kochałem ją! Tylko, że... jak siostrę. Gdy umierała, ostatnie słowa jakie mi powiedziała
to "Ułóż sobie życie z kimś kogo pokochasz. Bądź szczęśliwy." Uśmiechnęła się i umarła. Jednak jak mogę być szczęśliwy, kiedy to moja wina, że jej życie było o dupę rozbić.
- Powinieneś rozpamiętywać raczej szczęśliwe chwile z
nią związane, a nie to kiedy bredziła. Była chora. Jestem pewien, że jeśli Cię kochała, to nie ma Ci niczego za złe.
- Tak, może masz rację. Przepraszam że Cię tym
obarczam, ale kilka minut temu poczułem dziwną potrzebę
zwierzenia się komuś w końcu i padło na Ciebie. Poza tym. Ufam Ci, Mizuki.
Zrobiło mi się trochę lżej na duszy i chyba pójdę się położyć.
- W porządku... ah! Keizo - Zatrzymał mężczyznę, który właśnie odchodził w stronę pokoju. - Czy ja mogę
tu zostać?
- Ile tylko chcesz. - Uśmiechnął się do chłopaka i już po chwili ponownie został
zatrzymany. - Co tym razem?
- Nie masz mi za złe tego... pocałunku? - Zaczerwienił
się, więc szybko spuścił głowę patrząc w swoje nagie
stopy. Większość podłogi w domku była pokryta dywanami przez co mógł chodzić boso.
- Nie, ale nie rób
tego więcej, jeśli nie poproszę. - I wyszedł zostawiając
Mizukiego.
Czy
on właśnie dał mu do zrozumienia, że kiedyś poprosi go o pocałunek? O matko. Umarłby ze szczęścia
gdyby ta chwila nadeszła. Cóż... ważne, że może mieć nadzieję, a Keizo się na niego nie gniewa.
*~~~*
*Trzy dni później *
- Akihiko nie jesteś w pracy? - Spojrzał zdziwiony na
słuchawkę. Chłopak zwykle dzwonił wieczorami, a teraz była trzynasta. Właśnie miał jechać z Keizo po drewno, ale telefon przyjaciela go powstrzymał, co Keizo się oczywiście nie spodobało, bo musiał pojechać sam.
= Nie, dziś mam na piętnastą. Poza tym to STO LAT
kochany!!!
- Hę?
= Co hę? Dziś 30 grudnia! Twoje urodziny. Nie mów, że zapomniałeś. Jutro po Ciebie przyjadę z tej okazji, aby uczcić jakoś z Tobą ten dzień.
- Ah. Tak racja. Nie, oczywiście, że nie zapomniałem. - Zapomniał. - Nie ma sprawy. O której?
= Oooo - Zamyślił się - 15:00?
- W porządku. To do zobaczenia jutro. No to papa. - Rozłączył się idealnie w momencie kiedy zmęczony
Keizo wszedł do domku.
- Keizooooo... - przeciągnął słodko po czym uwiesił się
mężczyźnie na ramieniu. Od tamtego dnia wyznań nie było już między nimi tak
wielkiego dystansu i mógł sobie śmiało na coś takiego pozwolić. Oczywiście wciąż
miał zakaz na całowanie go i inne tego typu czynności.
- Hm? - Spytał nie do końca przejęty. Sciągnowszy buty
wszedł w głąb pomieszczenia.
- Weźmiesz mnie dziś na zakupy? - Uśmiechnął się
promiennie. Podczas pobytu tutaj był z nim w mieście już dwa razy ale ani razu
nie wyciągnął od niego ani jena.
- Po co? Lodówka jest pełna. Wczoraj byliśmy na
zakupach.
- Ale mi chodzi o takie inne zakupy. Chciałbym jakąś
koszulkę i spodnie.
- Oooo nie. Jestem zmęczony i mam zamiar się położyć. Ściągnął
koszulę i ruszył w stronę kuchni, zapewne po jabłko które jadł co jakiś czas.
Mizukiego wciąż rozpalał lekko widok nagiego od pasa w górę Keizo, więc delikatnie spojrzał w inną stronę.
- Proszę.
- Co Ci tak zależy na tych zakupach? Nie chodzi o to że
nie chcę Ci nic kupić tylko... nie możemy jutro?
- Nie. Jutro wyjeżdżam. - Nim zdążył się poprawić mężczyzna
krzyknął
- Co?! Dokąd?!
- No jutro Akihiko mnie zabiera do miasta na kilka
godzin.
- Matko, nie strasz mnie tak. Myślałem że...
- Bałeś się że wyjadę? - Mizuki wpadł w leciutki stan
eufori, a Keizo na chwile się zawiesił
- Nie, po prostu zdenerowałem się, że tak późno się dowiaduje.
- Ta jasne... to co? Pojedziesz ze mną dziś na zakupy?
- Eh... w porządku. Tylko poczekaj jakieś dziesięć
minut. Musze się przebrać.
***
W mieście byli już kilka godzin i siedzieli właśnie w
lodziarni z zakupionymi porcjami deserów. Mizuki był zadowolony, że mężczyzna zgodził się kupić mu dwie pary spodni i
bluzkę.
- Nigdy Cię jakoś nie ciągneło na zakupy.
- Tak... tylko, że - Obżerał się i mówił z pełną buzią za co został skarcony.
Ponownie zabrał głos dopiero po przełknięciu lodów. - tylko że dziś są moje
urodziny. - Uśmiechnął się promiennie, a Keizo spojrzał na niego z gromem w oczach. - No co?
- Mówisz mi o tym dopiero teraz? Dlaczego nie
powiedziałeś mi już w domu.
- Nie wiem. Tak jakoś. - Spojrzał ze zdziwieniem na
Keizo, który właśnie wstał i zaczął zakładać kurtkę - Dokąd
idziesz?
- Poczekaj tu
jak jesteś jeszcze głodny to zamów sobie coś. Wrócę za godzinę.
- C..co? - Nie doczekał się niczego więcej, gdyż mężczyzna wyszedł, a on został sam jak kołek. Czyżby był zły za to, że powiedział mu o swoich urodzinach dopiero teraz,
ale przecież to dziecinne zachowanie. Spojrzał tempo w swój deser po czym
postanowił sporzyć danie do końca. Następnie wściekły na Keizo, za jego
idiotyczne zachowanie, specialnie zamówił jeszcze dwie porcję pucharów
lodowych, których oczywiście nie dał rady zjeść do końca. Na dworze robiło się
ciemno, a Keizo wciąż nie było. Zaczynał się powoli martwić.
Właśnie miał zacząć poszukiwania swojego obiektu westchnień, gdy nagle osoba ta weszła do lodziarni. Keizo usiadł
na przeciw niego z uśmiechem od ucha do ucha. Trochę to zaintrygowało
Mizukiego.
- Najedzony?
- T...tak - Teraz zrobiło mu się głupio że tyle zamówił.
Keizo będzie musiał naprawdę wydać przez niego sporo pieniędzy.
- To chodź, tylko poczekaj. Jeszcze zapłacę. - Wrócił
po chwili, wciąż z tą samą miną. Uśmiech nie schodził mu z twarzy aż do powrotu
do domu. Chociaż tam też wciąż zachowywał się jakoś inaczej. W końcu usiadł
obok Mizukiego na kanapie i poprosił chłopaka by ten zamknął oczy. Mizuki niechętnie
wykonał polecenie. Po chwili poczuł dotyk mężczyzny przy swoim karku. Zadrżał
na ten gest jak i również na dotyk zimnych dłoni na swojej gorącej skórze.
- Możesz otworzyć. - Mizuki spojrzał na swoją szyję i
spostrzegł srebrny naszyjnik z wisiorkiem na którym wygraferowane było jego imię.
- J...jejku. Dziękuję.
- Wszystkiego najlepszego Mizuki. Przepraszam, że tak Cię wtedy zostawiłem, ale nie wiedziałem do której czynne są sklepy z biżuterią.
- Mizuki chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie do końca wiedział co, więc tylko przytulił Keizo na co ten na chwilę znieruchomiał lecz po
chwili również go objął.
- Keizo.
- Hm?
- Mogę... dobra nic - Odsunał się lekko speszony.
- No powiedz.
- Czy... czy mogę Cię pocałować? - Powiódł niepewnie
wzrokiem do oczu Keizo.
- Dziś są twoje urodziny więc... w porządku. - Mizuki
aż się sam sobie dziwił, że się teraz zestresował. Tak bardzo chciał żeby ten
pocałunek spodobał się Keizo.
- A... oddasz go?
- Jeśli mi się spodoba. - Uśmiechnął się z wyższością, a Mizukiemu żołądek skręcił się jeszcze bardziej, jednak po chwili zdecydował się wykonać jakiś krok i
niepewnie zbliżył się ponownie do Keizo. Przejechał dłonią po jego policzku
zatrzymując dłoń na jego szczęce. W końcu dotknął swoimi ustami warg mężczyzny
i zaczął je powoli pieścić. Bał się co dało się wyczuć również w pocałunku.
Keizo nie oddawał go. Mizuki miał ochotę się rozpłakać i kiedy już miał się odsunąć od starszego ten, przyciągnął
go bliżej, oplatając talię chłopaka swoim ramieniem. Keizo szybko odwzajemnił
pieszczotę, widząc, że chłopak ma zamiar przestać. Delikatne muśnięcia ust
zmieniały się z każdą chwilą w coraz bardziej zachłanne pocałunki, a Keizo chyba po raz pierwszy w życiu poczuł, że naprawdę się podniecił. Nie wiedział do końca na co
był gotowy, więc odsunął od siebie Mizukiego, żegnając jego usta
przeciągłym liźnięciem warg.
- Chyba pora już spać. - Zostawił młodszego z rumieńcami
na twarzy i wzwodem w spodniach, co wyraźnie było
widać. Poszedł do ich pokoju, po czym zastanawiając się któryś raz z rzędu co
tak napradę czuje do Mizukiego, przebrał się i
położył do łóżka. Nie spał jednak. W jego głowie siedziało ciągle jedno pytanie
"Co dalej?" . Nie zdawał sobie nawet sprawy ile czasu minęło odkąd leżąc z zamkniętymi
oczami szukał odpowiedzi na to jedno pytanie. Jednak po chwili poczuł jak
materac się ugina. Czyżby był tak zamyślony, że nie usłyszał nawet Mizukiego krzątającego się po sypialni? Coś mu
jednak nie pasowało. Poczuł rękę chłopaka oplatającą go w pasie co oznaczało, że chłopak nie jest pod swoją kołdrą. Dlaczego? Właśnie
miał zamiar spytać o to młodszego gdy doznał uczucia, jakby dotyku motylich
skrzydeł, na swoim policzku. Mizuki go pocałował. Tak delikatnie. Aż się musiał
upewnić więc otworzył oczy. Mizuki zamarł.
- Myślałem że śpisz
- Jak widać nie. - Powiedział trochę zbyt ostrym tonem
za co zaraz skarcił się w myślach. - Nie jesteś pod swoją pościelą? - Spytał już
łagodniej
- Emm... No bo. Dzisiaj jest strasznie zimno.
- I?
- Pomyślałem że może moglibyśmy przepać się razem pod
dwoma kołdrami.
- Mnie jest ciepło.
- Mnie nie. - Keizo nie odpowiedział tylko odwróćił się
plecami do chłopaka i westchnął.
- Keizo...
- Co? - warknął.
- Mi naprawdę jest zimno. Mogę? - Spytał zaraz po tym
jak wtulił się w jego nagie plecy, opatulając się przed tym szczelniej ich kołdrą.
- Po co pytasz skoro i tak już się przytuliłeś.
- Czyli mogę?
- Jezu, Mizuki. - Mężczyzna znów z nerwów obrócił się przez co leżeli teraz twarzami do
siebie - Z Tobą to gorzej niż z dzieckiem. Tak, możesz. - Mizuki na te słowa
tylko jeszcze mocniej przytulił się do drugiego, ciepłego ciała. Keizo poczuł
jak chłopak drży, więc mimo, że jemu było
cholernie gorąco, to nakrył ich jeszcze drugą kołdrą i objął Mizukiego
swoim ramieniem. Fakt że płonął i praktycznie
się pocił nie przeszkodził mu w zaśnięciu obok drugiego ciała.
Rano, gdy wstał obok nie było chłopaka. Trochę go zaskoczył
ten fakt, gdyż to zwykle on wstawał wcześniej. Słyszał, że ktoś krząta się po kuchni. Z zamiarem zobaczenia co
takiego wyczynia jego współlokator, wstał i z ociągnięciem powlókł się do
kuchni. Mizuki krzątał się to w tą, to w tamtą, najwyraźniej usilnie czegoś
szukając i kląc pod nosem. Na blacie stała jajecznica i sok pomarańczowy w
szklance. Młody odwrócił się z zamiarem sprawdzenia kolejnej półki i krzyknął
na widok Keizo, któróry wyrósł przed nim nie wiadomo skąd.
- Myślałem że jeszcze śpisz.
- No jak widać już nie. Mógłbyś wyjaśnić mi dlaczego
moja kuchnia wygląda jak po czterech tornadach i przynajmniej jednym tsunami?
- Ehhh... chciałem Ci zrobić śniadanie...
- Do łóżka? Jak żona mężowi? - Uniósł brwi i kąciki
ust w kpiącym uśmieszku.
- Nie. Jak ktoś, kto chce się jakoś odwdzięczyć.
- Za co? - Nie przejmując się kompletnie chłopakiem,
wziął naszykowane dla niego śniadanie i usiadł przy mini barku, napełniając od
razu swój domagający się jedzenia żołądek.
- Cóż... kupiłeś mi wisiorek, zabrałeś do miasta na
deser i ogólnie dzięki Tobie wspaniale spędziłem dzień. - Oparł się o blat i
nieśmiało spoglądał na "wielką górę mięśni porzerającą swój posiłek".
- To były twoje urodziny.
- Taaa... a właśnie. Powinienem już się zbierać.
- Hę? Dokąd? - Uniósł wzrok znad pustego już talerzyka
i spojrzał z niepokojem na chłopaka.
- Mówiem Ci że jadę z Akihiko na miasto.
- A.. ah. Rozumiem. W takim razie miłego dnia. Jadę po
drewno. - Wstał z krzesła i zaczął się pośpiesznie ubierać w
dresy, które nie wiadomo kiedy znalazły się na oparciu kanapy. - Będziesz do północy?
- Oczywiście... Keizo... nie jesteś zły prawda?
- Nie. Zatrzaśnij drzwi jak wyjdziesz. - Wyszedł.
Mizuki
został więc sam i nie tracąc czasu zaczął ubierać się, w nowo zakupione ubrania.
*~*
Nie wiem czy wypada po tak krótkim prowadzeniu bloga, ale... zostawiajcie komentarze ( jeśli już przeczytaliście rozdział). To super uczucie kiedy się go dostaje. Co do bety:
www.martwi-wewnatrz.blogspot.com Proszę :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz