sobota, 31 maja 2014

Z Deszczu W Słońce

Przedstawiam nowe opowiadanie yaoi. Zapraszam do czytania ;3 ~Hitomi 





*~~~~*


Słońce wychylało się powoli znad wzgórza, któremu przyglądał się pewien mężczyzna. Patrzył na to słońce codziennie, kiedy wracał z lasu niosąc pod pachą zrąbane drewno. Żył tu od bardzo dawna – w górach, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji.
Keizo czując słońce pieszczące swoimi promieniami jego twarz, położył drewno w tym miejscu co zwykle i wszedł do swojego drewnianego domku. Dom Fukady był mały, zbudowany z bali na jednym z wielu wzgórz w tej okolicy. Czasami chciał się stąd wyprowadzić i rozpocząć życie na nowo, ale nie mógł. Karał się za śmierć swojej ukochanej. Ona uwielbiała to miejsce. Nienawidziła ludzi, więc kiedy tylko się pobrali, przeprowadzili się do tego domu. Serce krajało mu się na samo wspomnienie o niej. Zmęczony, poszedł zaparzyć sobie kawę. Ostatnio nie sypiał. Dręczyły go koszmary, w których jego żona nawiedzała go, wmawiając mu, że zmarła przez niego. Nieszczęśliwa, bez dzieci. Czuł się winien i to bardzo. Tak więc często, zamiast spać, jeździł do miasta na cmentarz by spędzać cały swój wolny czas przy grobie żony. Ostatnią noc również spędził przy jej grobie. Wracając do swojego domu stwierdził, że skoro nie zaśnie to chociaż drewna narąbie. Była zima. Sroga zima. Logiczną więc rzeczą było to, że każdego dnia w kominku nieustannie musiało się palić. Usiadł ze swoją parującą ciągle kawą przy stole i odpalił telewizor, kładąc nogi na stół.

W wiadomościach ciągle informowali o pogorszeniu pogody.
=... Ostrzegamy również przed bardzo dużymi śnieżycami. Kierowcom oczywiście przypominamy o zachowaniu jak największej ostrożności na drogach, gdyż może pojawić się wiele atmosferycznych utrudnień. Droga... =
Nie słuchając dłużej klepiącej jęzorem pogodynki, przełączył na jakiś film. Po raz 3 w ciągu tygodnia puszczali film „Pokojówka na Manhattanie“. Był mężczyzną, co nie oznaczało, że nie lubił takich filmów. Obejrzał końcówkę filmu dopijając swoją kawę. Przejechał zmęczony ręką po twarzy.

- No ofermo życiowa, trzeba się w końcu ogolić - powiedział sam do siebie, po czym ruszył do łazienki w której wziął się za golenie kilkutygodniowego zarostu.

Patrząc na tego mężczyznę miało się wrażenie, że to człowiek nieznający litości. Takie wrażenie sprawiała jego postura. Był człowiekiem bardzo rozbudowanym. Szerokie barki, dość umięśniony i nagi w tej chwili tors. Błękitne, wręcz białe oczy wpatrzone teraz w lustro i ruchy swojej dłoni. Ciemne i długie włosy spięte w samurajski kucyk. Wyglądał jak ktoś kto chętnie wdaje się w bójki. Bardzo często w sklepach lub na mieście, kiedy to wybierał się po zakupy kobiety wręcz ze strachem schodziły mu z drogi. Mężczyźni również. W sklepach kasjerki zawsze unikały jego wzroku. Zresztą, musiałyby chyba złamać kark żeby dojrzeć jego oczu, tym bardziej w pozycji siedzącej. Mężczyzna mający 198 cm był w tym miasteczku niecodziennym widokiem. Posturę odziedziczył po ojcu, który był Amerykaninem. Jednak cały charakter miał po matce, rodowitej Japonce z krwi i kości. To jednak tylko pozory, ten mężczyzna, który zaciął się w tej chwili i klął na cały dom był tak naprawdę dość... romantycznym człowiekiem, który i tak nie miał komu okazywać swych uczuć. Wiązać się nie chciał. Co to, to nie. Powtarzał sobie na okrągło że już raz był żonaty i nigdy więcej.
-Kurwa! Gdzie te pierdolone waciki?!- Przeszukiwał już chyba 16 szufladę gdy wreszcie znalazł białe waciki. Nalał na nie wody utlenionej i przemył szramę na kości policzkowej. Potrafił się golić, ale długi odstęp czasowy sprawił, że wyszedł z wprawy.
Po chwili stwierdził że jednak jest padnięty i musi się położyć. Umył się jeszcze szybko i poszedł spać znudzony swoim trybem życia.




*~~~~*

Mizuki’ego obudził przeklęty budzik. Podniósł się rozleniwiony z łóżka. Nie chciało mu się wstawać. Co miał robić? Całymi dniami łaził bezczynnie po ulicach Tokio. Nie chodził na studia, bo nie miał pieniędzy na opłaty. Odkąd matka wywaliła go z domu z powodu jego orientacji, żerował na gościnności swojego najlepszego przyjaciela - Akihiko. Mieszkał w jego wynajętym mieszkaniu i dokładał się czasami do rachunków. Jeśli starczało mu pieniędzy z tego co otrzymywał w zarabianiu po kątach. Nie miał stałej pracy. Po prostu, raz na jakiś czas wyprowadzał psy, mył samochody, zajmował się jakimiś starszymi osobami lub robił za kogoś zakupy. Marne za to były pieniądze, ale nie mógł siedzieć bezczynnie na tyłku i nic nie robić. Na początku, kiedy jeszcze był zdołowany po tym jak własna matka się go wyrzekła, postanowił zarabiać swoim ciałem. No bo... brzydki nie był. Miał krótkie jasne włosy i ciemne oczy. Smukłą sylwetkę. Tak więc, próbował to jakoś wykorzystać, jednak przyjaciel porządnie wybił mu to z głowy. Dosłownie. Przywalił mu w łeb podczas kłótni, tak mocno że chłopak fochnął się na jakiś czas, ale już kilka dni później dziękował przyjacielowi za to, że ten go powstrzymał. Teraz siedział na łóżku i zastanawiał się co ma robić. Była dopiero dwunasta w południe. Powlókł się do łazienki i wszedł rozebrany pod prysznic. Odkręcił ciepłą wodę. Ohh, jak dobrze mu było. Nienawidził zimna więc gorący prysznic był dla niego zbawieniem w te zimowe dni i noce. Nalał sobie na dłoń niewielką ilość żelu i naniósł na ciało, myjąc dokładnie każdy skrawek ciała. Następnie umył włosy i po szybkim opłukaniu się i wytarciu zaczął się ubierać. Właściwie to chciał się ubrać, ale nie miał w co. Wszystko było w praniu. W pewnej chwili dostał sms’a. Wyszedł w samym ręczniku do sypialni i przeczytał.

„Siema. Dziś wycieczka w góry. Bądź gotów za godzinę! Przyjedziemy po Ciebie. Będzie Shisei, Eizo i Yaeko. Nie uwzględniam odmowy. Buziaki ~’ Teruyo“

Kolejna wycieczka... ah. Jak on to zniesie. Lubił ich. Najbardziej Teruyo, ale jego przyjaciel nie przepadał za jego nowymi znajomymi, narzekając wciąż, że to skończone niedorozwoje. Ostatnio pokłócił się o to z przyjacielem przez co pewnie dziś Akihiko wyszedł bez słowa. Cóż... bynajmniej ciekawie spędzi dzień. Ubrał się w końcu w jakieś ciuchy. Spakował sobie trochę ubrań. Wiedział że zanosi się na dwudniową wycieczkę, skoro jadą w góry. Spakował się do małego plecaczka , więc bez trudu, gdy zadzwonił telefon, zebrał się i zszedł na dół. Przywitał się ze znajomymi i wysłał jeszcze, szybko sms’a przyjacielowi.

„Jadę na dwa dni w pobliskie góry. Wiesz z kim. Nie martw się o mnie. To pa “

Wsiadł w samochód i już po chwili wyruszyli w podróż.
- Tak właściwie to gdzie konkretnie się wybieramy?- Spytał się Eizo, który tylko rzucił mu szybkie spojrzenie i odpowiedział.
- W góry. Tam gdzie zawsze. Nad jezioro. Rozłożymy namioty i będzie git- Uśmiechnął do Mizu’kiego a temu serce zabiło mocniej. Już od dawna Mizuki był zauroczony w Eizo, ale starał się to od siebie oddalać jak najmocniej. Eizo miał dziewczynę. Zresztą była to jego dobra znajoma i nie miał zamiaru rozwalać ich związku i swojej znajomości, bo czego by nie zrobił, to Eizo i tak był hetero. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że oni jako jedyni nie wiedzą o jego orientacji. Nie ukrywał kim jest, ale nie zamierzał im o tym póki co mówić.
- Heej. Kiciak. Mieliśmy jechać do schroniska. Teraz jest tak strasznie zimno. - Na samą myśl o tym aż zadrżał. Teruyo miała racje.
- Eizo. Teruyo słusznie mówi. W takie zimno i namiot? Jesteś tego pewny? - Rzucił szybkie spojrzenia na znajomych. Z pomysłu Eizo zadowolona była jedynie Yaeko i rozkochany w niej chłopak Shisei.
- Kto chce jechać pod namiot? - Wciąż prowadząc samochód spytał wszystkich obecnych w pojeździe.
- Ja i Yaeko bardzo chętnie. Zimno nam nie straszne, prawda rudzielcu?- Pomiział Yeako nosem po szyi, po czym znów spojrzał na całą resztę.
- No więc trzech na dwóch. Przegłosowane. - Załamany, razem z Teruyo Mizuki powrócił do podziwiania widoków za oknem. Kompletnie wyłączając się na ich dalszą konwersacje. Zaczął powoli przysypiać i nim zdążył zauważyć, zasnął. Jednak nie na długo bo po, jak dla niego krótkiej chwili ktoś zaczął szturchać jego ramieniem.
- Jesteśmy - Usłyszał głos Shisei’a przy swoim uchu.
- Mmmm - Wstał z ociągnięciem, po czym wyszedł z auta. Namioty były już rozstawione. Później sprawy potoczyły się następująco. Ustalili że Shisei śpi ze swoją dziewczyną w jednym a Eizo ze swoją w drugim. On będzie spał w samochodzie, co kompletnie mu odpowiadało.
Był już wieczór kiedy po około 4 piwach siedział przy ognisku. Nie był pijany. Łeb miał mocny. Jego znajomi jednak wręcz na odwrót. Pustą butelką zaczeli kręcić i zadawać sobie wzajemnie pytania i wyzwania.

- Eizo - Po dziesiątym już kręceniu butelką, odezwała się Yaeko.- Idź obudź Teruyo. Jak nie to zrób dziesięć pompek.
Chłopak oczywiście wziął się za robienie pompek. Jego dziewczyna spała już słodko w jednym z namiotów i nie miał zamiaru jej budzić. Wolał jej nie denerwować, jeszcze mu brakowało, żeby żył przez tydzień w celibacie. Poza tym Teruyo zwykle spała jak głaz i nie szło jej obudzić. Po wykonanym zadaniu Eizo zakręcił butelką i wypadło na Mizukiego.
- Mizuki....hmmm...co by tu... - Zaczął się zastanawiać po czym spytał- Dlaczego nie masz dziewczyny?
- Wolę chłopców. - Mizuki spiął się na chwile po tym pytaniu ale wolał nie ukrywać swojej orientacji.
- Co kurwa?!- Krzyknął Shisei a jego dziewczyna wypluła piwo które właśnie popijała.
- To żart prawda?- Eizo spojrzał na niego z wściekłością w oczach co nie wróżyło nic dobrego. Jego znajomi po alkoholu często bywali nieobliczalni. Eizo z nich wszystkich najbardziej. - Chcesz mi powiedzieć że cały ten czas zadawałem się z lachociągiem?! TY SOBIE CHYBA KURWA JAJA ROBISZ! JESTEŚ OBRSZYDLIWY! CHCIAŁEŚ SIĘ ZE MNĄ PIEPRZYĆ KIEDY MNIE DOTYKAŁEŚ! CHCE MI SIĘ RZYGAĆ JAK NA CIEBIE PATRZE!- Podszedł do chłopaka i popchnął go z takim impetem że Mizuki wylądował całym swoim ciężarem na jakimś konarze. Eizo uderzył go i spojrzał na dwójkę pozostałych znajomych jednoznacznym spojrzeniem. Yaeko razem z Shisei’em chwycili chłopaka za barki w taki sposób że teraz chłopak klęczał trzymany przez dwie pary rąk. - JA DOTYKAŁEM TAKIE ŚCIERWO?! -kontynuował. Mizuki bał się, bardzo. Byli na odludziu. Nikt by go nie usłyszał. Nagle usłyszał coś co sprawiło że chciało mu się wymiotować.
- Teraz lachociągu zrobisz to do czego się nadajesz - Eizo stanął przed chłopakiem z uśmiechem na swoim ryju. Tak, ryju bo dla Mizuki’ego to już nie był dobry kumpel z ładną twarzą. To był ktoś przed kim chciał jak najszybciej uciec, ktoś kto zbrzydł mu w jednej chwili. Widział do czego chłopak zmierza kiedy ze spodni wyjął swoją męskość. To było obrzydliwe. Nie widok który właśnie miał przed swoimi oczami tylko fakt że ktoś kogo darzył jakimś uczuciem właśnie przyciągnął jego głowę do swojego krocza. Nie, nie chciał tego.
- No już! Zrób to do czego się nadajesz. Obrzydliwe ścierwo!- Eizo widząc zaparcie młodszego, chwycił jego szczękę w tak mocny i bolesny sposób że Mizuki musiał otworzyć buzię. Wtedy do Mizukiego dotarło że musi się bronić. Musi, więc gdy usłyszał kolejny syk przyjemności Eizo, z powodu tego co mu robił, zacisnął swoją szczękę, pomimo bólu najmocniej jak potrafił, po chwili czując w ustach krew. Eizo boleśnie rzucił nim o jakiś konar.
- Ty kurwo! Ja pierdole. Zajebać go ,bo nie ręczę za siebie!- Zwijając się z bólu na piasku krzyczał do swoich znajomych a ci, natychmiast ruszyli w pogoń za Mizukim, który korzystając z okazji uwolnienia od razu uciekł w głąb lasu. Biegł długo. Słyszał że go gonią, nie miał już siły ze względu na słabe serce. Nie mógł się jednak poddać. Po 30 minutach biegu przed siebie, nie zastanawiając się nawet nad tym gdzie się biegnie, Mizuki przystanął. Chyba ich zgubił gdyż kompletna cisza, przerywana tylko huczeniem sów uświadomiła chłopakowi że może przystanąć i odsapnąć. Upadł na ziemie i zaczął płakać. Nie potrafił powstrzymać mokrych łez cisnących się mu do oczu.



*~~~*

Wrócił do mieszkania po pracy, całkowicie padnięty. Jednak nie zastał w nim przyjaciela. Sięgnął po telefon leżący na biurku. Nigdy nie brał go ze sobą, no bo po co? W pracy potrzebował skupienia a nie wciąż przeszkadzającego mu urządzenia. Widząc kilka nieodczytanych wiadomości, przysiadł na łóżku i zaczął czytać. Po przeczytaniu wiadomości od przyjaciela informującej go o wycieczce z bandą tych gnojków, których tak strasznie nie znosił, zaniepokoił się. Wiadomość była sprzed 3 dni. Jego przyjaciel już dziś powinien wracać skoro wyjechał na dwa dni, a pomimo później pory i śnieżycy za oknem, jego wciąż nie było. Wszedł w kontakty i wykonał kilka połączeń do przyjaciela. Jednak bez skutku. Wybrał więc numer do jednej z jego koleżanek.

= Teruyo. Kiedy wracacie z gór? - Słysząc sygnał odebranego połączenia od razu zaczął mówić.
= Słuchaj. Mówię Ci to w tajemnicy przed Eizo. Na tej naszej wycieczce wydarzyło się coś o czym dowiedziałam się dopiero dziś. Słuchaj... ja nie chciałam by tak wyszło. Ja spałam, nic nie słyszałam. Gdybym wiedziała.... - Usłyszał w słuchawce szloch dziewczyny która plątała się w słowach. Już wiedział że to coś poważnego. Ta dziewczyna nigdy nie przejmowała się byle czym. Szczerze powiedziawszy. Gdyby kogokolwiek z towarzystwa swojego przyjaciela miałby zaakceptować, to byłaby to właśnie Teruyo. Wydawała się być najbardziej z nich wszystkich normalna.
= Hej... spokojnie. Po kolei wyjaśnij mi co się stało. Nic nie rozumiem.
= No właśnie. Sęk w tym że nie mogę. Jestem w mieszkaniu Eizo. On zagroził mi że nie mogę nic nikomu powiedzieć ale musze. Nie mogę milczeć więc spotkajmy się przy tym nowym klubie w centrum za 15 minut. Jeśli nie przyjdę do tego czasu, to... dzwoń na policje. Pa- Rozłączyła się a Akihiko przeraził się nie na żarty. Eizo, który tak podobno kochał swoją dziewczynę miałby jej zrobić krzywdę. Coś tu było nie tak jak być powinno, więc odziany w zimową kurtkę, pośpiesznie opuścił mieszkanie. Stał pod tym klubem i czekał. Minęło dopiero 5 min, jednak on już się niepokoił.



*~~~*

Wyszła z łazienki, wcześniej ocierając łzy i przemywając twarz wodą. Miała tylko nadzieję że jej chłopak siedzący w pokoju obok nic nie usłyszał. Pewnym siebie krokiem weszła do salonu i stanęła na przeciw siedzącego Eizo.
- Wychodzę na zakupy- Aktorką była świetną jednak jej chłopak czasami rozpoznawał jej gierki.
- Po co? Mam wrażenie że coś kręcisz. Nikomu nie zdradziłaś chyba naszej tajemnicy. Prawda skarbie? - Wstał i podszedł do niej bardzo blisko, chwytając jej podbródek w stalowym uścisku
- Eizo... to boli. Nikomu nic nie powiedziałam. Wiesz że cię kocham. - Kochała go bardzo, jednak w chwili poznania prawdy znienawidziła go. Wręcz się go bała. Panicznie. Natomiast nie dawała tego po sobie poznać.
- I dobrze. Jeśli byś to zrobiła... skarbie wiesz co Cię czeka jeśli mnie zdradzisz- Uśmiechnął się do niej niewinnie i pocałował. W pocałunku nie było czułości, nie było pożądania. Była w nim groźba. Czy pocałunek może być groźbą? Otóż może, bynajmniej takie odczucie miała Teruyo.
- Wiem- Wyrwała się z jego uścisku i wyszła z mieszkania szybkim krokiem. Chciało jej się płakać. Dlaczego zawsze trafiała na takich drani? Po wyjściu z budynku natychmiast zaczęła biec w stronę klubu. Po minucie stanęła ssapana przed Akihiko.

- Biegłaś?- Spytał z troską w głosie, przytrzymując dziewczynę by nie upadła ze zmęczenia

- Tak. Jeśli nie wrócę szybko, zacznie coś podejrzewać a muszę jeszcze zrobić zakupy.

- To może chodźmy zrobić zakupy a w ten czas, opowiesz mi co się stało. Nie ukrywam. strasznie się boje o Mizukiego- Ruszyli w stronę sklepu a będąc już wewnątrz zadał jej najważniejsze pytanie- Gdzie teraz jest Mizuki?

- No właśnie, nie wiem.- Dziewczyna nerwowo wybierała owoce.

-Co? - Poniósł ton swojego głosu- Jak to nie wiesz? Byłaś tam.

- Wiem. Spałam gdy to się stało.

- Co się stało?

- Sluchaj wiem tylko tyle, że... - do jej oczu napłynęły łzy. Była w tych tematach bardzo wrażliwa- mój chłopak zgwałcił Mizukiego. - Dopiero teraz uniosła swoją głowę pokrytą czerwonymi włosami, by spojrzeć mu w oczy.

- S... Słucham?- Wypowiedział słowa tak cicho że ledwo ona zdołała usłyszeć co do niej mówi. Widać było że chłopak ledwo trzyma się na nogach.

- Chodź stąd- Zapłaciła za owoce po czym wyciągnęła Akihiko za rękę w stronę parku. Tam usiadła z nim na ławce i widząc że chłopak czeka na dalsze wyjaśnienia, zaczęła wyjaśniać. - Kiedy się rano obudziłam i wyszłam z namiotu atmosfera była straszna. Usiadłam obok Eizo i spytałam czemu mają taki humor. Ci spojrzeli po sobie a Eizo powiedział mi że wczoraj w nocy dowiedział się że Mizuki jest ciotą więc go zgwałcił. To tak w skrócie.

- I? Co było dalej?- Wolał się najpierw dowiedzieć wszystkiego.

- Myślałam że żartują, zaczęłam się śmiać. Jednak gdy zapewnili mnie że to prawda spytałam o to samo co ty. Zapytałam gdzie jest Mizuki. Powiedzieli mi że uciekł w góry i pewnie teraz zamarza w śniegu, że tym lepiej bo nikt nie będzie wiedział. Wystraszyłam się. Znienawidziłam w jednej chwili każdego z nich. Powiedziałam żebyśmy wezwali policje i pogotowie górskie. Wtedy Eizo podszedł do mnie i powiedział że jeśli pisnę komukolwiek jakieś słówko to zabije mnie z zimną krwią. Myślałam że żartuje. Jednak kiedy go wyśmiałam, uderzył mnie uwierzyłam. Chciałam tam dziś wrócić i szukać go, jednak on, dowiedziałby się a ja chce żyć. Wybacz mi. Nie mam dość odwagi...- Znów się rozpłakała. Zaczęła dusić się swoim płaczem a Akihiko widząc to postanowił ją przytulić. Tulił ją a ta płakała. Nikt nie wiedział że on wie więc jeszcze dziś pojedzie w góry i zacznie go szukać. Sam, bo nikt nie może się na razie o niczym dowiedzieć. Do momentu aż Teruyo sama otworzy oczy. Wyglądało na to że mimo wszystko wciąż kocha swojego chłopaka i łudzi się że jej chłopak zacznie żałować.

- Poczekam dwa tygodnie podczas których zacznę go szukać ze swoim znajomym. W tym czasie ty musisz się zebrać w sobie i powiedzieć o wszystkim policji. Jeśli nie. Ja to zrobię.

- Ale..

- Nie! Musisz. Mizuki pewnie teraz zamarza a ty bronisz faceta który go zgwałcił.

- W porządku. - Otarła łzy.

Po jakiejś godzinie dalszego rozmyślania nad tym co robić, rozstali się z gotowym planem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz