sobota, 31 maja 2014

Z Deszczu W Słońce 2

Od razu wstawiam kolejny rozdział, ponieważ dość długo nic nie było dodawane na bloga.
Przepraszam za błedy.
~Hitomi

Rozdział 2



*~~*

Znów pojechał na zakupy, znów ludzie się go bali. Czy on naprawdę był aż tak przerażający, by schodzić mu z drogi ze strachem w oczach? Nigdy nie wprowadzi się do miasta. Nerwowo by tego nie wytrzymał. Kiedy wrócił do domu, korzystając z przerwy między opadami śniegu, pojechał jeszcze do lasu narąbać drewna. Dzień jak co dzień. Kiedy już miał wracać, jeden z większych kawałków drewna wypadł mu z rąk i potoczył się w stronę lekkiej doliny. Zanim zszedł w dół po drewno, to które miał w rękach wsadził do bagażnika swojego Jeep’a. Ostrożnie zaczął schodzić z górki. Gdy był już na dole, pochylając się po kawał drewna, zauważył obok drzewa coś czarnego. Tylko że to coś wyglądało jak człowiek. Podszedł bliżej i zobaczył - chłopak który wyglądał jakby był martwy, leżał w śniegu i telepał się z zimna. Podszedł do młodego, po czym chwycił go pod kolanami, a drugą rękę owinął wkoło pasa. Nie lubił obcych, co nie znaczy, że pozwoli umrzeć człowiekowi. Chłopak nic nie zrobił. Był jak szmaciana lalka. Ostrożnie wszedł z nim z powrotem na górę, po czym wsadził chłopaka do samochodu od strony pasażera. Jasnowłosy, bo włosy chłopaka były prawie białe, drżał z zimna. Keizo gdy tylko znalazł się na miejscu kierowcy, zamknął drzwi, okna. Włączył ogrzewanie na najwyższy stopień, po czym zdjął z chłopaka bluzkę i kurtkę. Ściągnął również swoją, po czym założył na nagą skórę młodego. Chłopak był niższy przez co kurtka sięgała mu do połowy ud. Sam pozostawał w samej bluzce, w samochodzie było jednak tak ciepło że myślał, że zaraz wyparuje. Jednak w tej chwili najważniejsze było życie tego młodzieńca. Po niedługiej drodze do domu, wysiadł z samochodu i z chłopakiem na rękach wszedł do chaty.



*~~~~*





Było mu zimno. Bardzo. Czuł że umiera i nagle miał wrażenie, że ktoś go podnosi. Nie chciał. Bał się. A jeśli to jakiś przestępca? Później nic już nie pamiętał. Powoli zaczęło do niego wszystko docierać i uchylił powieki. Wciąż było mu zimno, już nie tak mocno, ale było. Pomimo tego, że leżał pod kilkoma kocami i kołdrą. Pochylił głowę w bok, a jego wzrok padł na stolik, na którym stało jakieś parujące picie. Nie widział dokładnie co to jest, ale zapragnął się dowiedzieć. Podniósł się na łokciach i usiadł opierając o ramę łóżka. Nie wiedział dokładnie gdzie jest, jednak w tej chwili liczył się tylko ten parujący napój. Sięgnął do niego jednak źle chwycił kubek, a ten zleciał z szafki tłukąc się i rozlewając substancję na drewnianą podłogę. W pewnej chwili usłyszał że ktoś wchodzi do pokoju. Odwrócił głowę w tamtą stronę, a jego oczy zarejestrowały bardzo wysokiego mężczyznę. Z szerokimi barkami i włosami sięgającymi do końca pleców. Ów człowiek spojrzał na niego swoimi jasnymi oczami, prawie białymi. Przeraził się. Mężczyzna wyglądał jakby chciał mu coś zrobić.

- Usłyszałem że coś spadło - Spojrzał w stronę przerażonego Mizukiego.

- Chciałem sięgnąć po kubek, ale nie dałem rady go utrzymać i…

- Nie tłumacz się już. W porządku. Zaraz to powycieram, a ty leż.

- Co ja tu robię? - Spytał gdy mężczyzna wrócił i klękając koło łóżka zaczął wycierać rozlane picie.

- Chciałem spytać o to samo. Znalazłem Cię w lesie, w śniegu, niecałkiem przytomnego. Co robiłeś w taką pogodę w górach? Jak Ci na imię? Ile masz lat i czy rodzice nie poszukują Cię?

- Jestem Mizuki Kazuto, mam 19 lat, moja mama nie żyje od roku, a w góry przyjechałem na wycieczkę i zgubiłem się. – Kłamał, ale nie zamierzał zwierzać się obcemu człowiekowi.

- Sam? Na wycieczkę w góry? - Jego spojrzenie mówiło samo za siebie, że nie wierzy chłopakowi. Nie był głupi, a kiedyś studiował dwa kierunki. Z czego jednym była psychologia. Widział, że chłopak kłamie jak z nut, ale nie zamierzał nic z niego wyciągać.- Rozumiem.

- Ta.. Teraz ja chcę spytać o to samo Ciebie. Jak Ci na imię? Ile masz lat? Czemu mieszkasz na odludziu?- Nie do końca wiedział dlaczego pyta o coś takiego ale... cóż. Skoro bawili się w przepytywanki.

- Keizo Fukuda. Mam 30 na karku i nie zamierzam wyjaśniać obcemu człowiekowi swoich prywatnych spraw. - Nie miał zamiaru być miłym. Poczeka, aż chłopak się wykuruje, a później zawiezie go do miasta- Jak się czujesz?

- Zimno mi. Jestem głodny...

- Zaraz przyniosę ci coś ciepłego do picia i zjedzenia, a później pójdziesz się umyć, bo nie ukrywam. Śmierdzisz.

- A... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mężczyzna wyszedł. Już wiedział, że się nie dogadają, ale musi coś zrobić, bo już postanowił, że chce tu zostać na jakiś czas. Zdążył zauważyć przez okno, że rzeczywiście jest to kompletne odludzie, a on po swoich przeżyciach, wolał na razie nie wracać do miasta. Gdy mężczyzna przyniósł mu na tacy zupę i położył mu ją na kolanach, odważył się spytać. - Ile mogę tu zostać?



- Słucham? - Przesłyszał się? Ten chłopak chciał tu zostać. Dobre sobie. Jak tylko będzie mu cieplej to go odwozi.



- Nie mam dokąd wracać.



- Okłamujesz mnie ciągle. Widzę to. Jeśli nie powiesz mi prawdy, jeszcze dziś odwiozę Cię do miasta, a widzę że średnio Ci to pasuje.

I opowiedział mu wszystko. Nawet o tym że jego matka, która tak naprawdę żyje, wyrzuciła go z domu ,przez co mieszka z przyjacielem i że tak naprawdę nie ma gdzie wracać. Mężczyzna nie przerywał mu. Słuchał, a gdy chłopak zaczął opowiadać o tym co zrobił Eizo i dlaczego musiał uciekać do lasu, mężczyzna wstał i z nerwów zaczął chodzić po pokoju. Mizuki odczuwał potrzebę zwierzenia się komuś. Od dawna, a kiedy ten mężczyzna przyniósł mu jedzenie stwierdził, że chyba można mu zaufać. Teraz skończył już jedzenie i swoją historię, a Keizo usiadł w fotelu obok łóżka i po długim milczeniu w końcu przemówił



- Możesz tu zostać, do momentu, aż nie poukładasz sobie wszystkiego. Nie będę wiecznie dookoła Ciebie skakał, a że mam tylko jedno łóżko to śpimy razem. Nie przeszkadza mi twoja orientacja, ale nie waż się mnie dotykać w jakikolwiek sposób intymny, bo długo tu nie pobędziesz. Jak tylko poczujesz się lepiej, a pogoda się polepszy będziesz mi pomagał pracować. Nie myśl że pozwolę Ci siedzieć na dupie i nic nie robić. Czuj się jak u siebie. - Już miał wychodzić ,gdy jeszcze obrócił się w stronę nowopoznanego. - Nie zawracaj mi głowy jeśli nie będziesz miał konkretnego powodu. Nie jestem niańką. – Wyszedł, a Mizuki leżał w bezruchu i patrzył na drzwi, za którymi zniknął ten okrutny człowiek. Ulitował się nad nim, ale jego słowa sprawiły ,że przez moment zapragnął uciec. Wstał i już chciał wyjść z pokoju, gdy spostrzegł że jest nago. Dlaczego był nago. Założył jakieś ubrania, które leżały na stoliku i wyszedł z pokoju, wchodząc do czegoś przypominającego salon, w którym siedziała jego zmora.



- Czego?- spojrzał na chłopaka. Współczuł mu. Naprawdę. Jednak nie miał zamiaru tego okazywać. Nie odczuwał potrzeby zawierania bliższych kontaktów z tym chłopakiem, tym bardziej że czuł się nieswojo w jego towarzystwie i jeszcze nie do końca wiedział co to oznacza.

- Dlaczego byłem nagi.



- Rozebrałem Cię, żebyś szybciej się ogrzał pod pościelą, a teraz idź się myć, a ja w tym czasie naszykuje ci jakieś ubrania.



- Gdzie jest łazienka?



- Na wprost.



Ruszył w stronę pomieszczenia i gdy wszedł doznał niemałego szoku. Domek w górach a tu takie luksusy. Łazienka wyglądała niczym wyjęta z 5 gwiazdkowego hotelu. Skąd zwykły drwal? No bo chyba mężczyzna był drwalem? Skąd on miał tyle kasy. Jeszcze zdąży go o to wypytać. Kiedyś. Jeśli facet zrobi się dla niego milszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz