piątek, 25 kwietnia 2014

Eiendo II rozdział pierwszy

No więc...
prezentuję przed wami pierwszy rozdział historii, w sumie troche dziwnej xD ale mam nadzieje, że wam się spodoba ^^
Smacznego~

***

  Czy kiedykolwiek, zastanawialiście się, jakby to było gdyby…? No właśnie. Gdyby co? Większość zapewne, układa sobie przeróżne scenariusze jeżeli chodzi o miłość. Co by było gdyby…gdyby mnie pocałował, gdybym się zgodziła na jego propozycję, gdybym jej wyznał, to co czuję. Mamy to wpisane w naszą człowieczą naturę, że zadajemy pytania, na które nie ma odpowiedzi. Albo działamy, albo zostawiamy to tak jak jest. Jeżeli głównym zagadnieniem ,,pytań bez odpowiedzi’’, nie jest miłość to zapewne istnieje wiele innych, równie interesujących. Istnieją również takie, które pytają o inny świat, inną rzeczywistość. Ten świat, który zostanie za chwilę przedstawiony, jest właśnie obrazem pewnego pytania, zaczynającego się od ,,Co by było gdyby…’’. Zapewne zastanawiacie się, ale co byłoby gdyby? Odpowiedź jest prosta: Gdyby w świecie ludzi, rządziły zwierzęta.

   Rok 1789, Azja wschodnia,
  Wyspa Eiendo.


  Słońce zaszło za horyzont, dając jakoby znak i przyzwolenie zwierzętom, na polowanie.
   Wyspa Eiendo położona była na morzu Salwańskim, w okolicach Azji wschodniej. Odizolowana od świata wojen i ciągłych potyczek, pełna zieleni i kontrastów. Nienaruszona, idealna, przypominająca ogród Eden. W głąb dżungli, pięknych kwiatów i odgłosu szybującego wiatru między krzewami, można było natrafić na…wioskę. W sumie, nic nowego, nic zaskakującego. Wioska w środku wyspy, domy zbudowane z bali i dzieci biegające po trawie skropionej świeżą rosą. Co w tym nienormalnego?
 - Raioma idzie, do domów! Szybko!
  No właśnie.
  Na wyspie nie mieszkali tylko ludzie. I to również jest całkiem normalne. Gdyby nie fakt, że ludźmi, rządziły zwierzęta. Wyspa Eiendo była królestwem zwierząt, które nienawidziły ludzi, a oni tak naprawdę nie wiedzieli z jakiego powodu. Gdy wybuchły wojny, konflikty na kontynentach się powiększyły, ludzie zaczęli szukać spokojnych miejsc do zamieszkania. Większość, ustatkowała się na innych wyspach, jednakże równie szybko umierała, jak przybyła. Dlaczego? Świat został zaatakowany i wzięty w rządy zwierząt. Na wyspach zaczęło gromadzić się od agresywnych istot, które pragnęły tylko mordu i ciała ludzi. Dlaczego więc, na wyspie Eiendo istnieje wioska ludzi? Uwaga, uwaga: kolejne absurdalne wieści – królem królestwa zwierząt, był człowiek. Wszystko zagmatwane, jeżeli jednak każdy powtórzy sobie to dwa razy, będzie mógł zrozumieć.
  Wracając do ,,króla’’. Król, jak każdy z uciekających i szukających spokoju ludzi, przybył sam na tą wyspę. Natychmiastowo skierował się w środek dżungli, nie dbając o to, co go tam czeka. Miał bowiem asa w rękawie – potrafił porozumiewać się ze zwierzętami. Dlatego ssaki i inne gady, zaakceptowały jego osobę, był dla nich jednym ze stada. Co więcej – był dla nich królem. Gdy ludzie zaczęli przybywać na wyspę, większość zwierząt chciała atakować, on jednak postawił warunki. Był człowiekiem, dlatego rozumiał chęć życia innych ludzi. Żył ze zwierzętami, dlatego rozumiał ich chęć mordu, za wszystkie złe rzeczy, które wyrządzili im ludzie. Postanowił pogodzić jakoś tą sprawę i poszedł na kompromis. Niczym Mojżesz, przekazał ludziom dekalog zachowań wyspy i rozkazał się do nich stosować. Jeżeli ktoś złamał zasadę, mógł zostać po prostu zjedzony przez zwierzę. Okrutne, ale logiczne. Trzeba było się jakoś podzielić, nieprawdaż?
  Jedną z takich zasad, była ,,cisza nocna’’ obowiązująca od zachodu słońca, do wschodu. Każdy, kto pozostał na zewnątrz, zamiast w domu, mógł zostać spokojnie i najnormalniej w świecie stracony.
  Król Suzaku– bo tak się nazywał, często przychodził do wioski, zazwyczaj w trakcie ciszy nocnej, nawiedzając swoich poddanych i sprawdzając ich codzienne życie. Można powiedzieć, że był dobrym królem… ale nie każdy może być idealny, musiał mieć przynajmniej jedną wadę. Tą wadą, była jego nieposkromiona chęć seksu.  Zazwyczaj, jego nawiedzenie mieszkańców, kończyło się na wybieraniu młodej i urokliwiej dziewki, która spodobałaby się królowi. Każdy chyba rozumie, co się później działo. Mimo niezliczonej liczby kobiet w jego zasięgu, nie znalazł jeszcze tej, w której byłby szczerze zakochany. Planował mieć dzieci, które przejęły by później jego królestwo, ale nie zamierzał się żenić z żadną byle jaką kobietą. W dodatku zwykłą. Pragnął, aby jego dzieci miały w przyszłości ten sam dar, porozumiewania się ze zwierzętami, co musiało pociągnąć pewne konsekwencje. Kobieta powinna posiadać ten sam dar, aby dziecko, mogło odziedziczyć zdolności.
 
  Gdy król ukończył lat dwadzieścia, w dniu swoich urodzin udał się do wioski, w celu znalezienia czystej dziewicy. Przechadzał się między domami, w poszukiwaniu kobiety. Nie znalazł żadnej dobrej kobiety na uczczenie swoich dwudziestych urodzin.
 - To już ostatni dom? – spytał się, jakoby sam siebie, jednakże kierował to do swojej ochronnej zwierzyny; białego tygrysa.
  Gdy mieli już zawracać, nagle zauważył jakiś stary, praktycznie rozwalający się dom. Ruszył się więc w jego stronę, przeczuwając, iż może znaleźć tam coś ciekawego.
  Wchodząc do domu, uprzednio pukając, napotkał na samym początku ledwie ruszającego się staruszka. Spojrzał na króla przerażony, a tamten chcąc go uspokoić, poklepał go po ramieniu i poprosił go, aby pokazał mu, gdzie jest salon. Gdy po pięciu minutach, gościł już w domu starca i popijał gorącą gorzałę, rozejrzał się po klitce i zagryzł usta.
 - Panie, wiem czego szukasz, ale tego tutaj nie znajdziesz. – nagle odezwał się starzec, dokładnie obserwując gdzie wzrok króla się kieruje.
  Suzaku uniósł jedną brew ku górze, po czym splótł razem palce i uśmiechnął się jakoby ironicznie.
 - Skąd taki staruszek jak pan, może wiedzieć czego poszukuję?
 - Panie, usta mieszkanek nie są zamknięte na kłódkę.
 - Hmmm… - zastanowił się, po czym wstał z kanapy i skinął na tygrysa. – Będziemy szli, skoro nie ma tu żadnych kobiet…bo nie ma?
 - Oczywiście.
  Stał tak przez chwilę, nadal obserwując starca. Musiał kłamać, widać było jak przerażony przełyka wolno ślinę. Nie będzie jednak nikogo stresował, nie to było zadaniem króla.
  W momencie gdy miał już wychodzić, przed jego oczami coś śmignęło. Obrócił się w szybkim tempie, wyciągając szablę. Skierował ją na przestraszonego starca, który chował coś małego za plecami. Ściągnął brwi ku dołu,  po czym ruszył ciężkim krokiem w jego stronę.
 - Nie, Panie, nie! Proszę, one-!
 - Zamilcz!
  Złapał siwowłosego za ramię i pociągnął w prawą stronę, tak aby mógł zobaczyć co skrywa za swoimi plecami. Ku swojemu zdziwieniu, przed nim ukazały się dwie małe dziewczynki. Bardzo się od siebie różniące, choć wydawały się być jakoby złączone dziwną więzią. Jedna miała włosy blond, niczym złoto, a tęczówki o barwie dojrzałego miodu z dzikimi iskierkami. Kąciki jego ust drgnęły, unosząc  się ku górze. Spodobały mu się te oczy, sprawiały wrażenie owianych słodką i kuszącą tajemnicą, którą chciał bardzo poznać. Wręcz go pobudzały. Skierował wzrok na drugą i nagle całe to podniecenie zniknęło, dając miejsca spokoju i uczucia wyciszenia w sercu. Włosy kompletnie niepoukładane, tak jak u wcześniejszej, o kolorze ciemnego zboża. Gdy spojrzał wprost w oczy, już wiedział skąd wziął się ten spokój w sercu. Co dziwne, ten spokój, był równie tajemniczy, co tamten ogień w oczach złotowłosej. Tęczówki koloru letniego nieba, nagle zmieniły się w granatowy odcień rozszalałego morza w trakcie sztormu. Teraz przeszył go nagły strach, co jeszcze bardziej go zaciekawiło. Spojrzał znów na drugą dziewczynkę, po czym go odrzuciło. Tamtej barwa również się zmieniła, na jasnożółty odcień, wręcz demoniczny. Czuł jednak, że są to wyjątkowe istoty, na które warto zwrócić uwagę. Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w ich kierunku dłoń.
  Niebieskooka zacisnęła mocniej dłoń na nadgarstku drugiej, a tamta ściągnęła brwi ku dołu.
 - Panie, one mają tylko dziesięć lat, nie może-
 - Ciszej.
  Wyciągnął jeszcze bliżej palce w kierunku dziewczynek, chcąc ich dotknąć. Nagle, złotowłosa ugryzła go mocno w palec, tak, iż polała się krew. Odskoczył, klnąc i patrząc zdenerwowany na dzieci. Druga, o tęczówkach o barwie wody i nieba, oblizała się, patrząc na krew. Odsunął się jeszcze dwa kroki, po czym odrzucił rękę w tył.
 - Interesujące… od kiedy je pan wychowuje?
 - Och, miłościwy Panie, znalazłem je porzucone na samym początku wyspy, gdzie jeszcze nie zaczyna się zieleń. Proszę, nie rób nam nic, a zwłaszcza tym dwóm dziewczynkom.
  Mruknął, patrząc na dłoń. Nagle wpadł na pewien pomysł, uśmiechając się szyderczo. Odwrócił się na pięcie, patrząc na dzieci, całe umorusane błotem z diabelskimi tęczówkami.
 - Dobrze je chowaj, starcze.
 - Według słowa króla.
  Czuł, że gdy dorosną, będą bardzo, ale to bardzo interesującymi kobietami. Zamierza poczekać. To, co raz zwróciło jego uwagę, zawsze na końcu będzie jego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz