wtorek, 22 kwietnia 2014

Nieproszony Gość ( Kai & Ruki )


  

Kai & Ruki

To mój pierwszy One Shot i mój ulubiony paring. Pisane na szybko, bo trzeba coś w końcu dodać na tego bloga ;3
Chciałam z góry przeprosić za błedy, których pewnie będzie pełno gdyż sprawdzałam to tylko 3 razy a i tak nie byłam w stanie zauważyć wszystkich. Bety jeszcze nie mamy. Tak więc, jeszcze raz sorki. Żyje się raz. Postanowiłam to opublikować ^^  ~` ObakeHitomi


* Tsuzuku * 


- Znów? - zdziwiłem się gdy w swojej skrzynce znalazłem kolejne zaproszenie na koncert Gazetto. To już 4 w tym tygodniu! Co on sobie myślał?! Też mam własne życie. Tym bardziej że za 3 dni wylatywałem z zespołem, do Korei by dać koncert w Seulu. 
Chwyciłem za telefon i wybrałem numer do tego wykolczykowanego kurdupla. W końcu usłyszałem zaspany głos w słuchawce.
- Tsu... czemu dzwonisz tak wcześnie? 
- Wcześnie?! - wrzasnąłem do słuchawki a moje oczy wyglądały w tamtej chwili jak spodki- Człowieku jest 14:30 - załamany uderzyłem się ręką w głowę. 
- Nie ważne. Daj mi spać- chyba właśnie miał się rozłączyć bo w słuchawce zapanowała cisza..
- Nie! Czekaj. Ja dzwonię w sprawie zaproszenia na wasz koncert. Słuchaj, ja wiem że się przyjaźnie z Kai’em i ty to perfidnie wykorzystujesz. Jednak, po raz 1000 ci mówię że nie będę robił za swatkę tym bardziej że Kai ma dziewczynę a ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej skoro jest liderem w twoim zespole. 
- Ostatni raz. Proszę Cię 
- Czego ty ode mnie człowieku oczekujesz?
- Że mnie z nim umówisz- powiedział ledwo dosłyszalnie a we mnie aż się zagotowało
- Sam to zrób! Ile ty masz lat Taka!?- Lubiłem Rukiego ale uważałem że powinien się w końcu usamodzielnić. 
- To nie! Pa
- Ruki... czy ty aby przypadkiem za 15 minut nie masz próby? - zaśmiałem się do słuchawki gdy wyobraziłem sobie jak jego obiekt westchnień znów wydziera się na niego. 
- O kurwa...Pa- „piiiiiiiip“. Rozłączył się a ja udałem się do swojej łazienki wziąć gorącą kąpiel. 


    * Ruki * 

       Pośpiesznie zakładałem spodnie co równało się z kilkoma upadkami. Wybiegłem z mieszkania, szybko jeszcze zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem w swoją taxówkę i pojechałem do studia. Wbiegłem do sali cały zdyszany. Aoi i Uru ćwiczyli jakieś trele morele na swoich gitarach. Reita robił rozpierdziel zapewne poszukując znów swojego łańcuszka, Kai jednak siedział na kanapie i mordował mnie wzrokiem. To jednak nie ważne... oh jakże on wyglądał. Niczym młody bóg. Miałem ochotę podejść do niego i zrobić z nim coś nieprzyzwoitego. Nagle potknąłem się o jakiś kabel i ocknąłem się z tego transu. 
- Ruki! - wydarł się Kai.- Czekamy już od ponad godziny! Co ty sobie wyobrażasz?- na początku chyba miał ochotę pomóc mi wstać ale był wściekły i pewnie dlatego, tego nie zrobił.
Podniosłem się z ziemi otrzepując swoje obtarte spodnie 
- Przepraszam- Nie chciałem się z nim kłócić. Miałem się z nim umówić a nie rozgniewać go. 
- Ehhh. Nie ważne. Chwytaj za mikrofon i gramy. Mam dziś randkę i nie mogę się spóźnić- Na te słowa coś w moim sercu pękło co było dziwne, bo już nie raz słyszałem coś takiego z ust Kai’a. Nie ważne. Podszedłem do mikrofonu. - Reita! Rusz dupsko i do basa! Jutro poszukasz tego wisiorka.

- Ah.. ale to był mój ulubiony łańcuszek z wiewiórką! Nie rozstaje się z nim. Wiesz o tym.  - Zrobił smutną minkę. 

- Kupię ci nowy- Kai znów wstał zza perkusji i pociągnął basiste za ucho w stronę sprzętu.

- Traktujesz mnie jak gówniarza 

- Jesteś gówniarzem kochany- poklepał go po głowie po czym wrócił na swoje miejsce i zaczął wybijać rytm swoimi pałeczkami. 
Próba przebiegła dobrze. Nawet nie miałem dziś chrypy a to nowość, bo zwykle na próbach dopadał mnie „ głos pterodaktyla „ ,jak to zwykła nazwać reszta zespołu. 

- No to dzieci, mamusia idzie się spotkać ze swoją połówką- Kai zawsze tak na nas mówił. Zachowywał się często jakby był naszą matką ale już dawno przestało nas to zadziwiać.
- Taaa- odpowiedzieliśmy zgodnie chórkiem a lider podszedł do każdego z nas i przytulił na pożegnanie. Prywatnie był zawsze taki czuły że każdy chyba czuł się przy nim bezpiecznie. Oh, jak ja zazdrościłem jego dziewczynie. Gdy się znów ocknąłem Kai’a już nie było.
Postanowiłem wrócić do domu pieszo, tak więc idąc parkiem zacząłem rozmyślać. 
Zawsze kiedy starałem się zwrócić na siebie uwagę Kai’a on miał mnie gdzieś lub traktował tak jak reszte zespołu. Może ja po prostu jestem brzydki. Zatrzymałem się i aż spojrzałem na swoje odbicie w telefonie. Iee... nie jeden wziąłby mnie do łóżka. Chociaż. Możliwe że Kai nie przepada za takimi jak ja... 
Tak więc po długim zastanawianiu się nad syuacją w której się znalazłem, postanowiłem go ignorować. Nie tak całkowicie. Nie mam jednak zamiaru pokazywać mu swojego zainteresowania. Mam to gdzieś. Niech się mizia ze swoją głup... DUP! Właśnie wlazłem w słup. Miałem tylko nadzieję że nikt tego nie zauważył. Odsunąłem się lekko od swojego przeciwnika i spojrzałem na przyklejoną do słupa ulotkę. 
- Gay Night Club - przeczytałem z zamyśleniem. Rozejrzałem się szybko i widząc że nikt nie patrzy szybko zerwałem ulotkę i schowałem do kieszeni w spodniach. 
Po 20 min siedziałem już w fotelu w swoim jakże „ mrocznym „ salonie. 
Szkoda tylko że ten „ mroczny salon „ wcale nie był mroczny. Wszędzie było pełno czarnych, brudnych ubrań które walały się po szafkach, podłodze. Niby lubię porządek ale ostatnio chyba wpadłem w melancholie i nie miałem ochoty nawet tego zbierać. Moja garderoba większa od trzech pokoi, razem wziętych srawiała że miałem tyle ubrań, że nie musiałem póki co prać całej reszty. Oglądałem ten bałagan z zaciekawieniem. Rzeczywiście bardzo...“ mroczne“ i te muchy latające wokół mojej sterty skarpetek, i te pajączyny w kątach. Zakurzony kominek. Normalnie nic tylko horror nakręcić. Po chwili naszła mnie ochota na sprzątanie i gdy już miałem to zrobić, nagle dostałem sms’a. Sięgnąłem po telefon leżący obok zasmarkanych chusteczek. Zerknąłem na ekran swojego iPhon’a , „ od Mamusia „ . Kai? On piszący do mnie o tej godzienie, uśmiechnąłem się mimowolnie. Przeczytałem sms’a „ Jutro i pojutrze nie ma próby. Dobranoc wszystkim“ ah... zapewne wysłał to do każdego. Phi. Wziąłem się za sprzątanie. Znaczy się... miałem taki zamiar ale po dłuższym rozglądaniu się po pokoju stwierdziłem że tu potrzebna jest taczka. Wyszedłem więc w samych spodniach na podwórko i przytaszczyłem ze sobą taczkę. Łopata też się przyda. Wybiegłem znów na dwór ale tym razem wszedłem do szopy. Ah ten głupi zamek. Nigdy nie chciał się otworzyć. Szarpnąłem za drzwiczki i przejechałem ostrym elementem po całej ręce. Syknąłem po czym wściekły zamknąłem drzwi i nie zabierając nawet łopaty, wróciłem do domku. Zasunąłem drzwi tarasowe i otrzepałem się czując jak ciepło ogrzewa moje ciało. Zacząłem rękoma zbierać ubrania do taczki zapominając nawet o swojej ranie. Wszystko wywiozłem do łazienki i wrzuciłem do wanny. Jutro to wypiore. Wróciłem do salonu i resztki z jedzenia które również wrzuciłem do taczki, od razu wyrzuciłem do pobliskiego śmietnika. Nawet nie zauważyłem kiedy zrobiło się ciemno. Stałem na chodniku przed gigantycznym śmietnikiem i zastanawiałem się co teraz robi Kai. Pewnie się mizia z tą pindą. Zajęty tymi myślami wróciłem do środka i poszedłem pod prysznic z załamaniem spoglądając ówcześnie na ubrania w wannie. Zacząłem się rozbierać gdy coś wypadło mi z kieszeni. Spojrzałem na ulotkę i nagle naszła mnie dzika myśl. Już dawno z nikim nie byłem, może umyć się i pójść sprawdzić ten club. Hmm. Postanowiłem że dziś koniecznie z kimś będę. Umyłem się. Ubrałem w czarne rurki, biały t-shirt i czarną bluze z kapturem. Właśnie miałem wychodzić gdy ktoś zapukał do drzwi. Uwielbiałem horrory więc logiczną rzeczą było że zanim ruszyłem do drzwi chwyciłem jeszcze kij do grania w golfa. 
- Kto tam?- krzyknąłem z końca przedpokoju.
- To ja, Tanabe.
-Hę?- zdziwiony, słysząc głos „ mamusi „ ruszyłem otworzyć drzwi.- Kai co ty tu robisz?- spojrzałem na Yutake. Wyglądał tragicznie. Zamknąłem drzwi za chłopakiem.
- Tsuzuku i ty mieliście rację. Ta suka mnie zdradzała! Wiesz co?! Okazało się że była zwykłą dziwką. Widziałem dziś jak wychodzi z hotelu miłości a jakiś stary dziad daje jej forse. Ja głupi wierzyłem że ma pieniądze na ubrania z tej swojej marnej pensji podczas kiedy ona puszczała się za kase. Przyznała się do wszystkiego i powiedziała że była ze mną dla sławy. Zeby więcej osób chciało pójść z nią do łóżka! Czasem czuje się jak zwykła zabawka. Kurwa!!! - wściekły, wziął do ręki pierwszy lepszy wazon i rzucił nim o ścianę 

- Ej- spojrzałem na niego wściekły.- Nie wyrzywaj się na moich rzaczach. To ostatnia rzecz jaką miałem po swojej babci idioto. Chcesz niszczyć to wyjdź z mojego domu!- Zdenerwowałem się i to nawet bardzo.

- Przepraszam- spuścił głowę załamany patrząc na swoje buty a ja odwróciłem się do niego plecami. 

- W dupie mam twoje przeprosiny. To było dla mnie, coś bardzo cennego 

- Taka, nie wiedziałem. Naprawdę przepraszam- Podszedł do mnie gdyż poczułem na szyi jego oddech. Po mojej skórze przeszedł przyjemny dreszcz. Nagle zauważyłem ramiona oplatające mnie w pasie i tulący się do moich pleców tors lidera. -... to przez tą sytuacje. Gdybym was posłuchał. Tak bardzo Cię przepraszam, ale czuje się strasznie.- Pod moją koszulkę, po plecach  spłynęła jedna łza. Kai płakał. Nie chciałem żeby płakał- ...Ruki. 

- m?- Odchyliłem głowę do tyłu żeby spojrzeć w oczy wyższego. 

- Przytul mnie- Znów spuścił głowę nie patrząc mi w oczy a ja po wyplątaniu się z jego objęć poprowadziłem go do posprzątanego już salonu. Gdy tylko Kai usiadł, ja zrobiłem to samo od razu obejmując mój obiekt westchnień. 


   * Kai * 

Tak strasznie źle się poczułem. Było mi smutno. Dziewczyna  z którą byłem ponad rok okazała się być prostytutką. Jednak gorzej poczułem się, gdy zobaczyłem smutek w oczach maleństwa z mojego powodu. Zniszczyłem jego pamiątkę po babci. Na dodatek on teraz tulił mnie mimo tego co mu zrobiłem. Czy to nie wspaniały chłopak? Kiedy mnie przytulił zrobiło mi się lżej na duszy i przylgnąłem bardziej do jego ciała. Płakałem mimo tego, że nie chciałem. Zdecydowanie uwielbiałem Rukiego. Tylko jemu mogłem się wyżalić ze wszystkiego. No i Tsuzuku ale nie chciałem zawracać mu głowy. 


    * Ruki * 
Chciałem zarezykować. Ta okazja była wręcz idealna. Jeśli mnie odrzuci to trudno. Jakoś to wytrzymam ale będę w końcu wiedział na czym stoję. Chwyciłem podbrudek perkusisty i uniosłem w górę jego zapłakaną twarz. Serce waliło mi jak oszalałe. Jak nie zemdleje przed pocałowaniem go to będzie cud. Widząc lekko zdezorientowanego Kai’a w końcu się odważyłem i przymykając powieki skosztowałem tych pełnych ust. Nie żałowałem. Ani chwili. Były cudowne. Jednak nie czując nic ze strony przyjaciela odsunąłem się przerażony. No teraz trochę żałowałem. 

- Kai?- spytałem przestraszony. Chłopak nic nie mówił patrzył na mnie wzrokiem, który również nic mi nie mówił.- Przepraszam. To pod wpływem chwili. 

- To... spoko. Wybaczam- wypowiedział te słowa po czym odsunął się ode mnie. W tamtej chwili miałem ochotę płakać.

- Możesz u mnie spać dziś, jeśli chcesz. Sypialnia jest do twojej dyspozycji. Ja się prześpię tutaj. Kanapa się rozkłada. 
Kai nic nie mówiąc wstał i poszedł na górę do mojej sypialni. Zapewne teraz mnie znienawidzi. W sypialni były chyba z 3 jego plakaty ale trudno i tak juz wszystko sie wydało. Poszedłem na górę sprawdzić czy śpi. Spał. Zgasiłem światło w przedpokoju na piętrze i zszedłem na dół pozamiatać resztki wazonu. I na co mi było to wszystko... westchnąłem i ruszyłem do kuchni po szufelkę. Pozamiatałem resztki wazonu i wrzuciłem do pudełka. Nie zamierzałem tego wyrzucać, nawet jeśli już nic nie dało się z tym zrobić. Myjąc ręce poczułem pieczenie i dopiero teraz przypomniałem sobie o ranie którą zrobiłem wieczorem idąc do szopy. Eh... nawet nie chciało mi się już tego dezynfekować. Wziąłem bandaż i owinąłem niedbale w około ręki. Ruszyłem rozkładać i ścielić sobie kanape. Kiedy już naszykowałem sobie spanko. Zgasiłem światła i położyłem się spać. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem płakać, jak i tego kiedy zasnąłem. 

* Kai * 

Leżałem w tym łóżku i nie mogłem zasnąć. Ciągle czułem dotyk ust Ruksa na swoich. To było nie do wytrzymania. Wstałem i zapaliłem lampkę nocną. Dopiero wtedy rzuciły mi się w oczy 3 plakaty z moim wizerunkiem. Wszystko było jasne. Czyżby nasz wokalista się we mnie zakochał? Hah... zszedłem na dół i zapaliłem światło. Chciałem o tym pogadać z Rukim. Co z tego że była 3 w nocy. Musiałem z nim porozmawiać. Niepewnym krokiem podszedłem w stronę kanapy gdy w pewnej chwili, w oczy rzuciła mi się plama krwi tuż pod klatką piersiową Rukiego. Boże! Podbiegłem do śpiącego i z sercem walącym mi jak młot pneumatyczny zacząłem budzić śpiącego.

- Ruki! - potrząsnąłem chłopakiem - Ruki proszę owórz oczy no! 

- Hmmm? - malec z zaspaną miną uchylił powieki 

- Bosz.. żyjesz! Całe szczęście- Chwyciłem go w pasie i przytuliłem. Kamień spadł mi z serca 
- Co Ci? - Wokalista już całkowicie poważny spojrzał na Tanabe. 

- CO TO ZA KREW?! - Zdenerwowany wstałem i wskazałem plamę krwi na pościeli

- Aahh.. to z mojej rany. Pewnie przewracając się z boku na bok zdarłem sobie strupka- pokazał mi swoją rękę 

- Zdecynfekowałeś to? - Znów usiadłem obok niego i delikatnie ująłem jego rękę 

- Nie chciało mi się - Wolną ręką poczochrał swoje włosy. 

- Idiota- Wstałem i wyszedłem z salonu pozostawiając Ruksa z mało inteligentnym wyrazem twarzy. Wróciłem z wodą utlnioną, bandażem i nic nie mówiąc usiadłem obok i polałem jego ranę specyfikiem. 

- AAAAAAAA - mały pisknął. Zacisnął zęby po czym popatrzył na swoją pieniącą się ranę - ... boli- mówił do mnie przez zaciśniętą szczękę 

- To kara- Sięgnąłem po bandaż i owinąłem jego rękę, na końcu zawiązując.- Dalej boli?

- Już nie- Szepną po czym wsunął się bardziej na kanapę i objął swoje kolana rękoma

- Dlaczego mnie pocałowałeś?

- Dlaczego pytasz?

- Nie daje mi to spokoju- Również wsunąłem się na kanapę i usiadłem naprzeciw chłopaka, na kolanach 

- Bo Cię lubię.

- W „ten“ sposób? - Spojrzałem na niego niepewnie.

- Czy ty wziąłeś sobie za cel upokorzenie mnie?- Ruki najwyraźniej był zły bo wstał z kanapy- idź sobie spać a jutro wracaj do domu i udwaj że nic nie pamiętasz! To był błąd. Przepraszam że Cię pocałowałem. Lepiej Ci? 

- Błąd- Również wstałem i odwróciłem chłopaka przodem do siebie- Mi się to podobało. Skoro jednak to była pomył..- nie zdążyłem nic powiedzieć bo chłopak znów stając na palcach, pocałował mnie oczekując mojego odwzajemnienia. Nie zastanawiałem się nad tym, czy jestem mu póki co dać coś prócz seksu ale spróbować mogę. Oddałem pocałunek z pełnym zaangażowaniem, właściwie nawet przejmując nad nim kontrolę. Czując jak chłopak uchyla swoje wargi, skorzystałem i zacząłem trącać swoim językiem jego. Całowałem go długo, zachłannie a chłopak prawie tracił równowagę i pewnie by upadł gdyby nie moje ramiona obejmujące go w pasie. Wziąłem go w ramiona i ruszyłem w stronę sypialni. Po drodze czułem jak chłopak opuszkami swoich palców bada moją skórę pod koszulką. Ułożyłem go na łóżku po czym zawisłem nad nim. 

- Ruki. Ja... nie mogę niczego Ci obiecać. Pragnę Cię i coś do Ciebie czuję. Jednak nie jestem pewien czy to jest to, czego ty oczekujesz. Jeśli chcesz, to przestanę.

- Nie. Czuję że nie robisz tego tylko po to żeby się zabawić. Zostań ze mną i kochaj się ze mną do rana - Objął moją szyję i przyciągnął do kolejnego intymnego pocałunku. Całowaliśmy się bardzo długo. Zauważyłem że Ruki uwielbia się całować i tulić. To dobrze, bo ja również to lubiłem. Zjechałem pocałunkami na jego szyję i zassałem się przy jego obojczykach robiąc tam pokaźną malinkę.- Od teraz jesteś mój- uśmiechnąłem się i unosząc lekko plecy chłopaka ściągnąłem jego koszulke a zaraz po niej spodnie i bielizne, sam nie pozostając dłużnym. Już po nie całej minucie, nadzy, ocieraliśmy się o siebie a ja całowałem ramiona mojego skarba. Mojego, bo teraz on był mój. Oddawał mi się całkowicie. Poczułem jego małą dłoń oplatającą nasze członki i poruszającą się po nich swoim stałym tempem. Jęknąłem czując ciepło spływające do mojego podbrzusza. Zabrałem jego dłonie co spotkało się jękiem niezadowolenia ze strony wokalisty. Począłem lizać jego brzuch, zjeżdżając coraz niżej, w końcu całując czubek jego członka. Spotłem z nim palce jednej z dłoni a drugą wysunąłem do góry przykładając mu palce do ust 

- Ssij - znów pocałowałem jego członka patrząc na niego wzrokiem pełnym uczucia mi nieznanego. Patrzyłem i widziałem ten piękny widok. Mojego faceta, który z wielkim zaangażowaniem ssał moje trzy palce. Ja w tym czasie lizałem jego przyrodzenie po całej jego długości i słuchałem jęków maleństwa. Wyjąłem swoje palce z jego ust i naparłem na jego szparkę. Ugniatałem go tam długo. Droczyłem się z nim. 

- Proszę - Jęknął i bardziej rozsunął nogi. To był tak cudowny widok że postanowiłem wsunąć swoje dwa palce w jego wnętrze. To nie był jego pierwszy raz. Miałem więc nadzieje że chłopaka nie będzie aż tak bolało

- Nie jestem babą. Ah.. chce więcej- Wydyszał po czym sięgnął do mojej dłoni i sam wsunał w siebie trzeci palec nabijając cię na wszystkie trzy. - Mmm... idealnie.
Takiego go jeszcze nie widziałem. Bardzo mi się to spodobało.- Wejdź we mnie, już. Błagam.
Byłem podniecony do granic możliwości więc nie czakając na kolejną prośbę wyjąłem z niego palce i wsunąłem się w niego jednym, szybkim ruchem. Widząc grymas bólu na twarzy maleństwa nie ruszałem się. Czekałem aż ból minie. 
- ah.. już.. już możesz- poruszył delikatnie biodrami a mi się  głowie zakręciło od tego ruchu. Był taki ciasny. Wręcz idealny. Zacząłem się w nim poruszać. Najpierw powoli, później szybko. Szybciej aż w końcu kompletnie zatraciłem się w tych doznaniach. 

 * Ruki *
Było cudownie. Wręcz idealnie. Moje marzenia właśnie zaczynały się spełniać. Byłem tak szczęśliwy i podniecony że jęczałem głośno przy każdym pchnięciu mojego ukochanego. Kochaliśmy się już chyba ponad godzinę. Byliśmy cali spoceni ale to było nie ważne. Najważniejszy był teraz Kai u mego boku. Jego wyraz twarzy, który zapamiętam na zawsze. W pewnej chwili przy kolejnym pchnięciu doszedłem, nawet się nie dotykając. Przy Tanabe to nawet nie było potrzebne. Wygiąłem się w łuk i dochodząc zacisnąłem wszystkie mięśnie na męskości mojego ukochanego, który czując to doszedł we mnie. Opadłem na łóżko spocony i przyciągnąłem do siebie zmęczonego Yutake. 
- Nie wychodź ze mnie- Szepnąłem mu zawstydzony do ucha a chłopak słysząc to pocałował mnie z uśmiechem na ustach i położył obok mnie wziąż we mnie będąc. Zasnąłem wtulony w jego tors. 



Obudził mnie dotyk czegoś bardzo delikatnego. To było miłe uczucie. 
Nawet bardzo miłe. Otworzyłem oczy a mój wzrok napotkał uśmiechniętego od ucha do ucha Kai’a który smyrał mnie różą po torsie. 

- Skąd ty wziąłeś różę? - Uśmiechnąłem się do niego, po czym zabrałem mu kwiat i położyłem za sobą na etażerce. 

- Kupiłem rano w sklepie. Byłem kupić nam śniadanie i przy okazji skoczyłem do kwiaciarni- Uśmiechnął się do mnie znów...tyle że teraz mój wyostrzony wzrok zarejestrował jego cudowne dołeczki i serce aż chciało mi wyskoczyć z piersi. Zlustowałem go wzrokiem. Był ubrany 
- Mmmm - Mruknąłem z niezadowoleniem- a ja się chciałem przytulić do swojego kaloryferka- Obdarzyłem go uśmiechem po czym przeciągąłem się ukazując całą swoją sylwetkę.

- Hah... śniadanie chyba poczeka- Przysunął się do mnie i pocałował moje ramie 

- A co kupiłeś?- Spytałem zaciekawiony 

-Sushi z kurczakiem-  Już chciał mnie objąć gdy nagle zerwałem się jak poparzony i usiadłem patrząc na niego. 
-  Sushi- Powiedziałem z radością- Wieki nie jadłem sushi. Jednak zjemy śniadanie- Wstałem nagi z łóżka i owinowszy się ręcznikiem, pociągnąłem Kai’a na dół do jadalni - Seks poczeka skarbie - Ucałowałem „ smutnego „ Yutake w polik i pobiegłem do kuchni po śniadanko po chwili wchodząc z jedzeniem do jadalni w której Tanabe bawił się pałeczkami. 

Postawiłem przed nim jego porcje a sam, biorąc swoją, usiadłem obok.
- Itadakimasu. 

- Itadakimasu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz